Kolejny rok minął nim na dobre się rozpoczął. W każdym razie ja takie wrażenie odnoszę. Czy ktoś wie, jak spowolnić ten zapieprzający cz...
Tego, czym jest wyjazd, podróżą zwany, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ot, to po prostu przemieszczanie się z miejsca, w którym na co dzień przebywamy, w zakątki mniej lub bardziej odległe. Wojaże, wędrówki, pielgrzymki - jak zwał, tak zwał i każdy, kto je uskutecznia, porywa się na nie z różnych powodów. Bo chce doświadczać, odkrywać, a może po prostu oderwać się od codzienności.
Turystyczne wojaże i górska szwendaczka - Czym dla nas są?
UCIECZKA OD CODZIENNOŚCI
WOLNOŚĆ
WYTRZYMAŁOŚĆ
RADOŚĆ
PRZYGODA
NAUKA
KOLEKCJONOWANIE WSPOMNIEŃ
ZASPOKAJANIE CIEKAWOŚCI
I tak idąc za głosem wewnętrznego szwendaka, wojażujemy dla siebie, dla własnej radochy i satysfakcji, a bynajmniej nie dlatego - jak nam niektórzy zarzucają - by komuś zaimponować, czy czuć się lepszymi od innych.
A jak to jest z Wami? Co Was "wygania" z czterech ścian na szlakowe i miejskie podboje?
Tego, czym jest wyjazd, podróżą zwany, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ot, to po prostu przemieszczanie się z miejsca, w którym na co dzień...
W międzyczasie, a właściwie to między lampkami, moja łepetyna włączyła tryb
Jeżeli do tej pozy byłeś przekonany, że jedyną słuszną formą spędzania wolnego czasu są wyjazdy w pojedynkę, to mam nadzieję, że dziś zmienisz zdanie i choć trochę się przekonasz do tego, że warto ruszyć z chaty - choć niekoniecznie zawsze - we dwoje.
Uzupełnianie się nawzajem
Choćby ludzie byli do siebie ultra-turbo-mega-podobni z charakteru to zawsze znajdzie się coś, co ich od siebie różni, a to z kolei powoduje, że zaczynają się nawzajem uzupełniać, tworząc zgrany zespół. A zgranie w kontekście wyjazdowym to rzecz wielce pożądana.Ja ogarniam rezerwacje, Piotrek dba o logistykę i transport tak, żeby się nie okazało, że nagle utkniemy gdzieś na wypiździewie. Gdy ja wymyślam trasę w górach, Piotrek ją skrupulatnie weryfikuje, bo wie, że potrafię nie mieć umiaru. To dzięki niemu jeszcze nie zdechliśmy, zadreptując się na śmierć. 😉
Lepsza organizacja i więcej pomysłów
Niegłupi był ten, kto kiedyś powiedział, że "co dwie głowy, to nie jedna". Wspólne planowanie to wspólna weryfikacja wydumanych pomysłów. W ten sposób łatwiej wprowadzić zmiany do sowich planów i zagwarantować sobie jeszcze lepszą ich realizację. Razem można więcej, ot co!Wzajemne poznanie
Wyjazdy, szczególnie te bardziej aktywne czy outdoorowe, bardzo szybko weryfikują to, z kim mamy do czynienia, czy możemy na tej osobie polegać i czego możemy się w danej sytuacji spodziewać. Podróżna codzienność zweryfikuje umiejętności, nastawienie, a przede wszystkim obnaży słabości. Mówią, że "jeśli chcesz kogoś poznać, zabierz go w góry". Prawda to i nie muszą to być wyłącznie góry. Nawet w trakcie miejskiego wyjazdu, kiedy zdani jesteście na siebie i Waszą organizację, możecie odkryć swoje wady i zalety. A znając swoje lepsze i gorsze strony dużo łatwiej o wzajemne zrozumienie w życiu codziennym, czyż nie?Wspieranie się nawzajem
Bywa i tak, że podczas wyjazdu coś się sypie. Nieważne, czy właśnie uciekł ci pociąg, czy pomyliłeś szlak, a może wsiadłeś w zły autobus i znalazłeś się "parę" kilometrów za daleko od miejsca przeznaczenia. Z kimś łatwiej znieść takie niekomfortowe sytuacje i prościej znaleźć rozwiązanie problemu. Poza tym miło jest mieć przy sobie kogoś, na kogo możesz liczyć w razie różnych przeciwności losu. I nie chodzi tutaj wyłącznie o logistykę. Tak się składa, że i na wyjeździe moga sie przyplątać choroby czy inne wypadki.Wspólne wspomnienia
Ludzka pamięć jest cudowna ale, niestety, bywa zawodna. Przeżycia i doświadczenia zbierane w pojedynkę, wcześniej czy później zaczną się zacierać. Choćbyś prowadził dzienniki i robił niezliczoną ilość fotografii, to bez rozmów i konfrontacji tych przeżyć z doświadczeniami partnera, wspomnienia ulecą. To późniejsze, wspólne rozmowy czy oglądanie zdjęć pozwalają na zachowanie wspomnień na dłużej. Ze wszystkimi ich szczegółami.Choć miło przemierzać szlaki w pojedynkę, kiedy możesz skupić się na sobie i niczym nieniepokojony kontemplować otoczenie, to jednak cała frajda z wyjazdu zaczyna się w momencie, gdy masz się z kim podzielić swoim aktualnymi obawami czy zachwytem. A może się mylę?
To jak wolicie? W parze czy jednak w pojedynkę, kiedy zdani jesteście tylko na siebie?
W dniu, kiedy świat ogarnęła najprawdziwsza inwazja czerwoności, różowości i słodkości do kwadratu, my z dziką radochą zalegliśmy na sofie,...
Czasy mamy fotografii wielce sprzyjające, w sprzęcie możemy - o ile nam akurat portfel na suchoty nie cierpi - grzebać jak w ulęgałkach i wybrać dla siebie odpowiednie fotozabawki, w posiadaniu których będąc, wyczarujemy takie foty, że klękajcie narody.
Pośród tych wszystkich, cyfrowych fotocudeniek zrodziły się selfie-sticki, kiedy to już zwykła fota z rąsi stała się passé i potrzeba było tę kończynę przedłużyć, aby na fotce zmieściło się coś więcej niż tylko facjata nie zawsze przecudnej urody.
Tym sposobem kijki do zdjęć towarzyszą nam wszędzie, a w pobliżu atrakcji turystycznych mamy ich zatrzęsienie - z jednej strony atakują nas nimi ich właściciele, a z drugiej sprzedawcy tej samojebkowej technologii.
Jako, że selfie-stick to technologia wielce ekspansywna, zadomowiła się też na dobre na górskich szlakach, szczególnie tych popularnych. Tam czasami można odnieść wrażenie, że kijków więcej niż ludzi.
Ale czy selfie-stick to naprawdę konieczny gadżet (po przecież nie artykuł pierwszej potrzeby) podczas górskiej eskapady? Czy jest przydatny, a może więcej mamy z nim kłopotu niż pożytku?
Selfie-stick i górska wędrówka
Żeby nie było - też jesteśmy posiadaczami patyczka do selfie. Często łazimy po szlakach, gdzie przez cały dzień nie spotykamy nikogo, a miło przywieźć do domu wspólną fotkę i kawałek krajobrazu za nami. Nie zawsze jednak okolica jest aż tak super-hiper-ślinotokogenna, żeby kombinować, gdzie ustawić lustrzankę, nie mówiąc już o rozkładaniu statywu. Nie zawsze też mamy ochotę prosić napotkane osoby o zrobienie zdjęcia, bo najczęściej kończy się tak, że albo nie mamy nóg, albo ciemni jesteśmy, jakby noc nas nagle zastała, etc. Selfie-stick wydaje się więc być gadżetem idealnym, szczególnie wtedy, gdy uda się złapać fajną perspektywę.Jakby jednak nie było, używanie selfie-sticka podczas górskiej wędrówki ma wady i zalety. Pisząc o zaletach mam na myśli sytuacje, w których fota z samej ręki nie wchodzi w grę, a skorzystanie z profesjonalnego sprzętu jest utrudnione.
Plusy korzystania z selfie kijka:
- łatwiej strzelić swej nadobnej facjacie zdjęcie na ciekawym tle
- łatwiej objąć, a tym samym zmieścić na fotce grupę ludzi, z którymi akurat wędrujemy
- kijek jest teleskopowy, więc możemy pobawić się perspektywą
- z pewnością przykujesz spojrzenia innych - lansiarska fota jak znalazł 😂
Minusy korzystania z selfie kijka:
- kijek, choćby najlżejszy, to jednak dodatkowy ciężar do targania - lepiej zabrać czekoladę
- w sytuacjach wyjątkowych kijek może okazać się nieporęczny, a nawet przyczynić się do wypadku, kiedy wpatrzony w ekranik zamiast pod nogi, będziesz się kręcić w poszukiwaniu TEGO ujęcia, a wtedy to już tyko krok od jebu-dubu-dup
- z pewnością przykujesz spojrzenia innych - i nie będzie to wzrok pełen podziwu 😂
Korzystacie? A może macie i tylko ze sobą nosicie i jeszcze się używaniem nie skalaliście?
Z wyjazdami - zarówno tymi bliskimi jak i dalekimi, w górach, mieście czy nad morzem - wiążą się fotografie, na których staramy się złapać ...
Nasz romans z górami trwa na tyle długo, że zdążyliśmy się już pomacać ze skałami i kosodrzewiną, zgubić w gąszczu drzew, wylegiwać na polanach i podziwiać orgazmiczne widoki z różnych szczytów. Niemniej jednak nie potrafimy jednoznacznie powiedzieć, z którymi pagórami nasze randkowanie jest bardziej ogniste.
Góry wysokie czy średnie? - Które lepsze, piękniejsze, bardziej ukochane?
Poniważ ostatnio zachęcaliśmy do tego, by po prostu ruszyć na szlak, wypadałoby teraz choć trochę nakreślić, które pagóry brać pod uwagę, a które nie i dlaczego.
- Hej, słuchajcie, namówiliście mnie, chcę iść w góry.Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, bo każdy ma inne upodobania i jednemu spodoba się to, a drugiemu coś zupełnie innego. Czeka Cię więc trochę górskich randek zapoznawczych, dzięki którym sam odkryjesz, co rajcuje Cię najmocniej.
- Świetnie!
- A które góry będą dla mnie najlepsze?
Żeby nie było, że zostawiamy Cię samego i bez żadnych sugestii, to poniżej znajdziesz małe porównanie gór wysokich z tymi średnimi, plusy, minusy, za i przeciw wędrowania po określonych szlakach.
Szlaki
W górach średnich - na przykład w Sudetach czy Beskidach - szlaki mogą przebiegać w zróżnicowanym terenie: wzdłuż dróg, wśród pól, łąk i lasów. Trafisz na szerokie trakty oraz wąskie ścieżki, drogi asfaltowe i szutrowe, a i ścieżki przyrodnicze nie są rzadkością. Do wyboru do koloru.Oznaczenia szlaków w miejscach popularnych i uczęszczanych zwykle nie pozostawiają wątpliwości i naprawdę ciężko się zgubić. Niemniej jednak czujność w lesie będzie wskazana, by nie przeoczyć skrętu, czy wymalowanych oznaczeń, które akurat postanowiły ukryć się wśród liści.
W górach wysokich spotkasz węzły szlaków turystycznych. Najczęściej na przełęczach, w pobliżu stacji wyciągów czy górskich schronisk. Trafisz na kamieniste ale zróżnicowane podłoże i będziesz maszerować po skalnych stopniach, wąskich ścieżynkach (również nad przepaścią), czy pośród kosodrzewiny. Oznaczenia szlaku są widoczne, ale lubią "znikać", bo tyczka się przewróciła, farba na kamieniu wyblakła czy też ów kamień się przemieścił. Skupienie w śledzeniu szlaku jest więc wskazane, do tego oczywiście posiadanie mapy i umiejętność z jej korzystania, żeby w razie potrzeby móc określić swoje położenie. Zakładamy, że nie chcesz utknąć na noc w środku niczego, co?
Mimo, że szlaki w górach wysokich będą bardziej ambitne, to jednak punkt przyznaję "średniakom" - za różnorodność.😄
Możliwość powrotu/noclegu
Wysoko w górach znajdziesz schroniska, w których wypoczniesz i nabierzesz sił do dalszej wędrówki. Dodatkowo przenocujesz (lepiej zarezerwuj nocleg wcześniej) i zyskasz świetną bazę wypadową na dalsze podboje okolicy. Do tego śniadanie/kolacja/napitek z widokiem, zachody/wschody słońca na szczycie. Minusem mogą być znaczne odległości między schroniskami. Jest to uciążliwe, gdy planujesz kilkudniowe przejście. Musisz nastawić się na dłuższy marsz, a nawet problem z wyhaczeniem miejsca noclegowego, jeśli schron należy do tych bardzo obleganych i popularnych.W górach niższych jest nieco łatwiej. Schronisk jest trochę więcej, więc i możliwości manewru przybywa. Nie każde jednak będzie usytuowane w miejscu gwarantującym niezapomniany widok. Możesz brać też pod uwagę wszelkiej maści agroturystyki i pokoje prywatne, których w miejscowościach turystycznych jest całe mrowie. Nawet jeśli nie dotrzesz do celu, łatwiej o odwrót i zejście w dolinę/do miasta, etc.
Co będzie lepsze, to już kwestia organizacji i upodobań, ja wrzucam po punkcie dla wysokich i średnich. 😄
Widoki i panorama
Właściwie nie ma się co zastanawiać, bo w tej kategorii zwycięzca będzie tylko jeden. Nic nie pobije panoramy z wysokiego szczytu, jaką dane nam będzie oglądać przy sprzyjającej aurze, nic. Koniec, kropka! Przestrzeń i wysokość mogą oszołomić, a człowiek od samego patrzenia dostaje ślinotoku. Widoczność 360 stopni, że skrętu głowy można dostać, do tego cała okolica pod stopami. Taki widok ciężko jest przebić.Żeby jednak nie było, że pośród tych mniejszych pagórów nic ciekawego nie doświadczysz, to spieszę donieść, że i tam znajdziesz miejsca, które zaaplikują przed Twoje oczęta wspaniały i sielski widok. A jak trafisz na jesienne mgły snujące się w dolinach, to się zakochasz, serio!
Punkt leci na wysokości. 😄
Krajobraz
Krajobraz w górach wysokich jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju, pełen cudownych przeciwieństw - strzeliste wierzchołki górują nad głębokimi dolinami, rozległe łąki przechodzące w teren bardziej skalisty. Im wyżej, tym bardziej surowo i cudownie.W niższych górach natomiast czeka Cię pełna różnorodność, a krajobraz będzie zmienny niczym kobieta. Delikatne wzniesienia, doliny usiane przysiółkami i poprzecinane polami uprawnymi. Do tego lasy i łąki, źródełka, rzeki i szemrzące potoki. Słyszysz to wszystko? Pięknie jest!
Jak dla mnie remis 😄
Flora i fauna
Góry dają nam możliwość obcowania z bardzo zróżnicowaną florą i fauną. Znaczna cześć terenów górskich to parki narodowe i krajobrazowe. Pośród skalistych ostępów spotkamy wyłącznie te zwierzęta i rośliny, które były w stanie przystosować się do surowych warunków tam panujących. Nie powinno więc dziwić, dlaczego takie emocje wywołuje spotkanie kozicy, czy świstaka. Te futrzaki są przecudne i występują w jeszcze cudniejszych okolicznościach przyrody.Pośród niższych pagórów czeka na Ciebie większa różnorodność gatunków, również tych pod ochroną. To tutaj nawdychasz się zapachów łąk i lasów oraz nacieszysz oczęta kolorami.
Dla mnie kolejny remis 😄 Choć może ze wskazaniem na wysokości - Ach, te kamziki! 💗
Atrakcje turystyczne
Wysoko w górach próżno szukać dodatkowych atrakcji. One same w sobie stanowią nie lada gratkę i atrakcję. Jeśli kręci Cię coś więcej niż tylko wysokogórska wyrypa, zejdź w doliny, zajrzyj do bacówek, porozmawiaj z miejscowymi, a gwarantuję, że trafisz na rzeczy, które skradną Twą pikawkę.W górach niższych atrakcji turystycznych - nawet tych mało górskich - dostatek. Miasta i miasteczka, pomniki, zamki, pałace, wykopaliska, skanseny, etc. Można tak wymieniać bez końca. Nie wszystko jest warte uwagi, nie wszystko fajnie komponuje się z okolicą, jednak wybór jest ogromny. To właśnie chodząc szlakami w niższych górach masz możliwość odkrywania nowych miejsc i poznawania historii regionu. Taka kompletna wycieczka.
Punkt leci dla "średniaków" - za różnorodność.😄
Zagrożenia
Na szlakach wysokogórskich - ze względu na trudniejszy teren, przepaścistość i wyższe wymagania sprawnościowe czy kondycyjne - wzrasta nie tylko doświadczanie gór ale i możliwe zagrożenia z tym związane. Piękno i sielanka w ciągu kilku chwil mogą zmienić się w niebezpieczeństwo, chociażby ze względu na załamanie pogody, burzę, spadające kamienie czy - zimą - lawiny.W górach niższych szlaki są łagodniejsze - co nie znaczy, że każdy jest łatwy - a co za tym idzie, nie wymagają takiej sprawności czy kondycji, jak te wysokogórskie. Mniej prawdopodobne jest również zarobienie w łeb spadającym kamieniem. Jeśli więc nie przedobrzysz z długością wyrypy, ani nie dasz się przyfajczyć słońcu, nic strasznego nie powinno Cię dopaść.
Nie ma co gadać, bezpieczniej wędruje się tam, gdzie niżej. 😄
Choć góry wysokie hipnotyzują i przyciągają, wydają się być tymi super, hiper i naj pod każdym względem, serce się do nich wyrywa, a dłonie chcą pieścić granitową skałę, to - patrząc na powyższe - właśnie góry średnie mają do zaoferowania najwięcej. Zarówno jeśli chodzi o różnorodność krajobrazu, szeroko pojętej natury, czy atrakcji turystycznych.
A jak tam u Was, górołaziki kochane? Które pagóry wychodzą u Was zwycięsko?
Nasz romans z górami trwa na tyle długo, że zdążyliśmy się już pomacać ze skałami i kosodrzewiną, zgubić w gąszczu drzew, wylegiwać na p...
Wędrowanie to cudowny zabójca stresu
Wędrowanie poszerza horyzonty
Wędrowanie pozwala na obcowanie z naturą
Wędrowanie zrobi Ci dobrze
Z górskimi wędrówkami jest tak, że zyskują stałe miejsce w życiu tych, którzy się w nich rozsmakowali. Nie dziwi też fakt, że ci mniej lub ...
16 sprawdzonych miejsc, gdzie warto pojechać na długi weekend
KGP - Lackowa 997 m n.p.m., Beskid Niski - 12.03.2016
Frauenkirche i spojrzenie na Drezno z góry
5 praktycznych wskazówek, jak na górskim szlaku rozpoznać wodę zdatną do picia
CITY BREAK - Drezno Neustadt
Najpiękniejsze wodospady w Karkonoszach
Jak mądrze spakować plecak na wycieczkę w góry, by było wygodnie?
Czy kondycja jest potrzebna, by chodzić po górach?
Za górami, lasami i pastwiskami... - Wycieczka nad jezioro Madleinsee
Jak zacząć chodzić po górach zimą? - 3 przyjemne szlaki w Sudetach na dobry początek
Jak zadbać o komfort chodzenia podczas górskich wędrówek?
4 sprawdzone wskazówki, jak przewidywać pogodę w czasie wędrówki
Krynica-Zdrój, Park Zdrojowy i Góra Parkowa
CITY BREAK - Drezno - Zwinger i Salon Matematyczno-Fizyczny
Mowa ciała w podróży - Z tych gestów lepiej zrezygnuj
Jak wybrać najlepsze okulary przeciwsłoneczne w góry?
Pogoda w górach - Gdzie sprawdzać prognozy?
Jak mądrze uzupełniać płyny podczas górskich wędrówek?
Miał być Flimspitze 2929 m n.p.m., a był Greitspitze 2872 m n.p.m. po raz drugi
Beskid Żywiecki i Mała Babia pod chmurno-mglistą kołderką
Dzięki, że jesteście i posiadacie umiejętność trawienia tych - czasami lekko potłuczonych - treści.
W nagrodę napiszcie, który wpis/relacja był Waszym ulubionym w tym roku. Nawet jeśli nie załapał się do powyższego zestawienia.
To już. Stało się. Znowu kolejny rok za nami. Dni i miesiące pełne wrażeń, emocji, śmiejącej się facjaty, wzruszeń, cudownych górskich miej...
Życie ma to do siebie, że każdego dnia gwarantuje nam pakiet doznań wszelakiej maści. I choć zwykle musimy uporać się z codziennymi obowiąz...
Od ostatniej blogowej ankiety minął rok z małym kawałkiem, a jej wyniki możecie podejrzeć tutaj. Okazaliście się być całkiem zdrową blogową zgrają, której tutaj fajnie, a ja mam radochę z Waszej obecności i chciałabym niezmiennie dostarczać Wam treści inspirujących, ciekawych, a przede wszystkim takich, które wywołają uśmiech na Waszych twarzach.
Ponieważ w ciągu roku ujawniały się na blogu nowe czytelnicze dusze, to dobry czas, by ponownie Was "przebadać". Dajcie znać, jak zmieniały się Wasze preferencje odnośnie serwowanych treści. Co Wam się podoba, co nie, a może coś byście dodali?
Przyznaję, że chodzi mi pogłowie chęć zmiany, ale do końca nie wiem, co byłoby dobre i najbardziej sensowne. Potrzebuję inspirującej burzy mózgów i mam nadzieję, że Wasze głosy ją spowodują i sprawią, że pomysły się skonkretyzują i pozwolą ubierać się w słowa, generując tym samym nowe wpisy. Bo wiecie, to miejsce jest przede wszystkim dla Was i dlatego Wasze sugestie mogą przyczynić się do tego, że ten blog będzie jeszcze lepszy i ciekawszy.
To jak? Dacie się przebadać? Plissss, plissss, plissss <oczy_kota_ze_Shreka> Zajmie Wam to tylko chwilę.
Od ostatniej blogowej ankiety minął rok z małym kawałkiem, a jej wyniki możecie podejrzeć tutaj . Okazaliście się być całkiem zdrową blo...
Zdecydowani na przygodę planujemy wszystko z należytą starannością, jesteśmy zwarci i gotowi, nawet ze średnią znajomością języka. I choć niedostatecznych umiejętności językowych nie trzeba się bardzo obawiać, to jest jedna sprawa, na którą warto - a nawet trzeba - wcześniej zwrócić uwagę, by nie narazić się na śmieszność, czy nawet agresję ze strony miejscowych. O co chodzi? O gesty i mowę ciała, a te są przecież na porządku dziennym, jeśli o komunikacji międzyludzkiej mowa.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że naszą komunikację werbalną urozmaicamy, bądź ułatwiamy sobie właśnie za pomocą przeróżnych gestów. Jak się jednak okazuje, gesty, które u nas uchodzą za zwyczajne i zupełnie niewinne, za granicą mogą zgotować nam mniejszych lub większych nieprzyjemności. Jeśli zależy nam na bezstresowym przeżywaniu wojaży, warto wcześniej dowiedzieć się co nie co o zachowaniach mieszkańców danego kraju. Internety służą radą i pomocą, a i w gronie znajomych zawsze znajdzie się ktoś, kto już miał możliwość odwiedzenia danego miejsca i będzie mógł podzielić się cennym doświadczeniem i uwagami. które warto sobie przyswoić.
Jeśli mimo wszystko nie mieliśmy okazji zagłębić się w temat komunikacji między tubylcami, pozostaje nam baczna obserwacja ich zachowań oraz rezygnacja z pewnych gestów. Ja wiem, że tkwi w nas ukryty komunikacyjny ninja, któremu gestykulacji potrzeba do życia bardziej niż powietrza, ale ten raz jedyny można przestać machać łapkami.
Różne znaczenie gestów
Kciuk w górę
W Polsce i krajach kultury zachodniej oznacza, że wszystko jest w porządku, OK. Gestem tym dajemy również znać kierowcom, że łapiemy stopa.
Powinniśmy się go natomiast wystrzegać na południu Europy (np. na Malcie i w Grecji), na Bliskim Wschodzie, gdzie jest odczytywany jako obraza i oznacza perwersyjną formę stosunku seksualnego. Lepiej więc nie łapać tam stopa "na kciuka", no chyba, że chcecie zostać odebrani, jako perwersyjne "ssaki leśne".
Niby niewinny i bardzo popularny w naszej kulturze gest, który oznacza zwycięstwo. Jednak i tutaj możemy się przejechać. Szczególnie wtedy, gdy zdarzy nam się pokazać "victorię" na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii, Nowej Zelandii, czy Australii, zwracając w stronę rozmówcy wierzch naszej dłoni. Zostanie to odczytane jak środkowy palec na turbo doładowaniu, a chyba nie tak chcemy rozpoczynać nasze zagraniczne znajomości.
Kółko z kciuka i palca wskazującego
W Polsce ma znaczenie pozytywne, szczególnie w gastronomii wywołuje dobre emocje. W końcu restaurator lubi wiedzieć, że serwowane danie "było pyszne, wyśmienite".
Niestety ten ładnie wyglądający i pozytywnie kojarzony gest ma wiele znaczeń, które już tak pozytywne nie są. W Japonii na przykład oznacza chęć otrzymania łapówki, a w Niemczech, Grecji, czy Hiszpanii jest odwzorowaniem odbytu, więc w ten sposób naszego rozmówcę nazwiemy homoseksualistą. Zdecydowanie słaby początek komunikacji.
Przywoływanie palcem wskazującym
Palec wskazujący i u nas ma wydźwięk negatywny. Wszak od dziecka słyszymy, by "nie pokazywać paluchem". Jeśli jednak będziemy próbowali przywołać tak kogoś w Azji, ten obrazi się na nas koncertowo, bo tam w ten sposób przywołuje się wyłącznie psy. Nie wskazujmy tak też nikogo w krajach Ameryki Łacińskiej, w Indonezji, czy Australii. No, chyba że uprawiacie seks turystykę i macie zamiar przywołać sobie prostytutkę.
Uderzenie otwartą dłonią w szyję
Czy komuś w Polsce trzeba tłumaczyć ten gest? Nie sądzę. A jeśli faktycznie znajdzie się na sali osoba nie zorientowana, niech podpyta wujka, lub kumpli z wojska. :)
W przypływie euforii i chęci upojenia trunkiem nie traćmy jednak czujności. Szczególnie, gdy będziemy we Włoszech. Tam ten gest obrazuje gilotynę i może być odebrany nawet jako grożenie śmiercią, więc jeśli trafimy na kogoś wyjątkowo drażliwego, nieprzyjemności murowane.
Mając powyższe na uwadze, warto przed wyjazdem zaznajomić się choć trochę z zasadami panującymi w danym kraju, byśmy nie stali się ofiarami naszych własnych gaf i wpadek.
Podzielcie się swoimi przygodami z mową ciała w tle. Na co i w jakich krajach zwracać uwagę? Komentarze są Wasze.
Gdy tylko możemy, korzystamy z tego, że mieszkamy w globalnej wiosce i dużo łatwiej niż kiedyś możemy przemieszczać się z miejsca na m...
Nowy rok to okres mocnych postanowień (które rzadko wytrzymują próbę czasu), dalekosiężnych planów, szturmów na siłownie i... WYPRZEDAŻY. Te ostatnie przyciągają w galeryjne ostępy tłum, w którym najbardziej rzucają się w oczy trzy grupy osób (mieszanki tychże zapewne też się znajdą, ale już tak wnikliwych obserwacji nie prowadziłam).
Prym wiedzie zwarty i gotowy na wojnę tłum, który żądny sklepowych zdobyczy urządza sobie prawdziwe safari. I biada temu, kto miałby owo polowanie uniemożliwić. Gdzieś pomiędzy - boczkiem, boczkiem, aby szybciej - buszują ci, którzy przyszli po konkret, korzystając z niższych cen. Trzecią grupę stanowią (zazwyczaj) mężczyźni, którzy wyciągnięci przez swoje partnerki na "szybkie zakupy", cierpią katusze, wysiadując pod przymierzalniami i tachając za nimi torby ze zdobyczami.
Pierwsza grupa, ta, która żyje zakupami niezależnie od pory roku, nie potrzebuje specjalnych wskazówek ponad tę, która mówi, by do tego zakupowego szału podejść mądrze. Tak, by na dzień następny nie mieć kaca moralnego w stylu: 'po co mi kolejna niebieska bluzka/spódnica/czapka', 'znowu tyle wydałam/-em'. Niby wydaje się to niemożliwe, ale jest wykonalne.
Skoro już wiesz, czego chcesz, wystarczy skupić się na potrzebnym kolorze, materiale, cenie. Dołożyć do tego chwilę zastanowienia, czy aby na pewno tego potrzebujemy i akurat na to chcemy wydać naszą gotówkę. Często bowiem okazuje się, że rzecz na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale naprawdę to badziew, który rozpadnie się po pierwszym praniu. Dodatkowo, jak się mocniej zastanowisz, to okaże się, że coś takiego już w szafie masz, a przydałoby się coś zupełnie innego. Życie. ;) Pamiętaj - zero kompromisów.
Zrób więc wcześniej rozeznanie - co i gdzie planujesz kupić. Oszczędzisz w ten sposób czas. W miarę możliwości unikaj zakupów w weekend. Wiem, że w trybie pracującym o to ciężko, ale czasami się udaje i od razu człowiek spokojniejszy i mniej agresywny. ;) Trzymaj się zaplanowanych konkretów i jeśli w planach było kupno spodni, czy butów, nie rozglądaj się za swetrem. Wszystko ma iść zgodnie z planem.
Plan będzie miał się jednak nijak do rzeczywistości, jeśli w czeluści galerii zostaniemy zaciągnięci przez "lepszą połówkę". Tak, na tę okoliczność są narażeni przede wszystkim panowie, którzy traktują zakupy, jak zło konieczne. Niestety, ich córki, żony, matki i kochanki mogłyby spędzać w sklepach całe dnie.
Pozostaje więc uzbroić się nie tylko w cierpliwość i stoicki spokój, ale również w kilka gadżetów, które umilą oczekiwanie, skracając męki. Warto mieć w zanadrzu coś do poczytania, sprawdzi się też jakaś gra w telefonie. Ostatecznie można uciec do sklepu z elektroniką lub na szamę. Sprawa się skomplikuje, jeśli nie zdążysz wrócić na posterunek, gdzie z uśmiechem na ustach będziesz oczekiwał na to, by już za chwilę, już za momencik odbyć pierwszy w tym roku spacer farmera z górą zakupowych zdobyczy sprawnie upchanych w siatki i torebeczki.
To jak? Kiedy ostatnio dopadło Was zakupowe szaleństwo? Przeżyliście?
W tym miejscu muszę przyznać, że musieliśmy ostatnio wybrać się na małą zakupową krucjatę, bo nasze górskie buty zasłużyły już, by odejść na obuwniczą emeryturę. Potrzeba obucia naszych kopytek wykopała nas z domu. Pojechaliśmy, łaziliśmy, patrzyliśmy, macaliśmy, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie kupiliśmy, bo nic nas w tych stacjonarnych sklepach za serce nie chwyciło (poza cenami niektórych egzemplarzy, które przyprawiały o migotanie przedsionków). Póki co, zostaje nam bieganie na boso, liczenie na rychłe znalezienie naszych faworytów (pod względem technicznych i wizualnym) i nasze szczęście do zakupów internetowych.
Nowy rok to okres mocnych postanowień (które rzadko wytrzymują próbę czasu), dalekosiężnych planów, szturmów na siłownie i... WYPRZEDAŻY...
To już. Znowu kolejny rok za nami. Pełen wrażeń, emocji, uśmiechu, skopanego tyłka i cudownych górskich miejscówek, do których zawitali...
Lubimy wracać do czasów dzieciństwa, czy nastoletniej młodości, kiedy głównie beztroska kształtowała każdy dzień, a wszystko, co było ponad...
Piękna nasza Polska cała. Bez dwóch zdań. Można ubóstwiać nasze góry, z lubością spędzać czas nad morzem, żeglować, poznając Mazury, organizować spływy kajakowe, czy odkrywać mniej lub bardziej znane zaułki miast i miasteczek. Dla każdego coś miłego. Do wyboru, do koloru, w zależności od upodobań i nastroju. Żyć nie umierać.
Jeśli jednak ruszasz się z domu nie tylko do wielkiego dzwonu, a poznawanie nowych miejsc sprawia Ci po prostu frajdę, w pewnym momencie zaczynasz odczuwać chęć odkrycia nowych rzeczy i regionów poza naszymi granicami. Wszak nie tylko polskimi krajobrazami i smakami człowiek żyje. A że zagranica w dodatku ma do zaoferowania wiele, żal by było z tego nie korzystać.
Cóż z tego, że brak znajomości języka obcego może stanowić pewną trudność. Nie warto siedzieć wyłącznie na swoim własnym podwórku tylko dlatego, że gdzieś indziej mówi się inaczej.
Młodsi są niejako na nieco lepszej pozycji niż starsi, bo mniej lub bardziej, a już na pewno w wersji Kali kochać, Kali chcieć, dogadają się z rówieśnikami w języku angielskim. U naszych wschodnich i południowych sąsiadów raczej spokojnie wystarczy mieszanka polskiego i miejscowych słów przyswojonych z rozmówek. Sprawa nieco się komplikuje, jeśli najdzie nas ochota wybyć naprawdę daleko, w rejony egzotyczne, gdzie my sami będziemy atrakcją dla tubylców.
Oczywiście możemy trafić tak, że nasze filologiczne umiejętności będziemy sobie mogli o kant tyłka strzaskać. W takiej sytuacji trzeba sięgnąć po bardziej kombinacyjny oręż komunikacyjny, który musi zadziałać, jeśli nie chcemy być chociażby głodni, czy zostać na jakimś zadupi w środku nocy.
Kiedy już wyczerpiesz wszelkie możliwości, polegające na powolnym i wyraźnym artykułowaniu wszystkich możliwych kombinacji znanych Ci słów, nie pozostaje Ci nic innego, jak polegać na mowie ciała. Czasem zwykły uśmiech, czy pokazanie czynności lub rzeczy niczym w kalamburach rozwiąże problem, a już na pewno rozładuje atmosferę.
Pismo obrazkowe
I nie mam tutaj na myśli eksplorowania egipskich piramid i ichniejszych hieroglifów. Chodzi raczej wszelkiej maści rysunki. Wiesz, jeśli nie jesteś Picassem, to poćwicz przed wyjazdem. A nóż się przyda. No i koniecznie miej ze sobą coś do pisania. Chyba, że wolisz kreślić swoje dzieła na pisaku (Gorzej jeśli przyjdzie Ci "walczyć" na betonie. Wtedy patykiem nie podziałasz). Grunt, żebyś potrafił narysować ogólnie o co Ci chodzi. Przypomnij sobie na tę okoliczność podręcznikowe komiksy, czy grafiki, skup się na piktogramach i... własnej wyobraźni. Źle nie będzie. Co najwyżej wesoło.
Pamiętaj, że jakby nie było, to sobie poradzisz, choćby Ci miały bicki urosnąć od gorliwego machania rękami, celem wygestykulowania tego, co masz na myśli. Olej język i zostań komunikacyjnym ninja.
Piękna nasza Polska cała. Bez dwóch zdań. Można ubóstwiać nasze góry , z lubością spędzać czas nad morzem , żeglować, poznając Mazury, ...
Wcześniej, czy później uzależniony od czegoś będzie każdy z nas. Tak już skonstruowano ten świat, by nęcił wszystkim, co ma. Jednych poc...
Zakładam, że po ostatnich łódzkich spacerach trochę bolą Was kończyny, a w dodatku potrzebujecie wytchnienia od poważniejszych tematów ...
Z początkiem tego roku zrodziła mi się w mózgownicy myśl, która zaowocowała chęcią bliższego poznania się z Wami i Waszą opinią o blogu. Na...
Śmiem jednak podejrzewać, że - podobnie, jak u mnie - pierwszą rzeczą, jaką masz ochotę popełnić wcześnie rano, to mord na budziku, a następnie na wszystkim i wszystkich, którzy Ci się przy okazji napatoczą. W najlepszym przypadku, po omacku, zawalisz jedynie stopą w próg, w drzwi lub szafkę. Jak żyć?! A żyć trzeba, więc i temu należy zaradzić, najlepiej bez uszczerbku na zdrowiu - własnym i domowników.
Gdy musiałam wstawać do szkoły (tak, w czasach prehistorycznych, gdy po ziemi biegały dinozaury i mamuty), pobudka zawsze była traumatycznym przeżyciem, niezależnie od tego, jak długo spałam. Podobnie jest teraz, gdy w ciągu tygodnia alarm budzika oznajmia, że trzeba zwlec dupę z ciepłego wyrka i kopsnąć ją do pracy. Jeśli jednak na horyzoncie majaczy jakiś wyjazd, o górach to nawet nie wspomnę, nie potrzebuję nawet budzika. Śpię na czujce, a nawet nie jestem w stanie zasnąć, a jeśli usnę, to budzę się bezproblemowo, gotowa do działania i z turbo energią. Wniosek nasuwa się jeden - gdy powód do wstawania mamy pozytywny, sama pobudka nie robi nam kuku.
Nie zawsze mamy możliwość posiłkowania się pozytywnymi powodami. Niemniej jednak, jakoś sobie trzeba radzić, więc bądź dla siebie dobry. Staramy się wykorzystywać dobę do granic możliwości, ale gdy organizm zaczyna nam dawać znaki dymne, że coś jest nie halo, warto go posłuchać, odpuścić i... porządnie się wyspać. Po czym poznać, że organizm ma dosyć? Ano po tym, że oprócz tego, że rano snujesz się, jak zombiak, to jeszcze wciągu dnia jesteś ospały i nie tykasz odpowiednio, a twoje rozkojarzenie i brak koncentracji osiągają nadir. Kawa tu sprawy nie załatwi, serio, wyśpij się.
Niby śpisz wystarczająco, a dalej masz ochotę zabijać o poranku. Musisz się bardziej dopieścić. Zakładam, że nie wykonujesz pracy na świeżym powietrzu, tylko wytrwale ćwiczysz swoje płaskodupie za biurkiem. To nie sprzyja wyspaniu, bo organizm domaga się tlenu i daje ci o tym znać. Tak, to wtedy, gdy ziewasz tak, że bez problemu połkniesz bez popity cały sprzęt, na którym w danym momencie pracujesz. Rusz się, pospaceruj, niech pikawa zacznie lepiej pompować krew. W przeciwnym razie, w celu dotlenienia się, zostanie Ci spanie na parapecie za oknem. A tego byśmy nie chcieli. Wszak zimno, pada, wilcy wyją...
A jak nic nie działa, a pozytywnych powodów do wstawania brak? Cóż, wtedy pozostaje nam do dyspozycji co najmniej podwójna drzemka w telefonie.
Znacie to? Jest wcześnie rano, najczęściej jeszcze ciemno, a z objęć kochanka imieniem Morfeusz brutalnie wyrywa Was dźwięk nastawioneg...
Życie.Me ma się całkiem dobrze, ale wychodzę z założenie, że zawsze może być lepiej. Przychodzi Was tutaj coraz większa gromadka, więc korzystając z tej okazji, chciałabym Was delikatnie wykorzystać. Obiecuję, że nie będzie bolało.
Życie.Me ma się całkiem dobrze, ale wychodzę z założenie, że zawsze może być lepiej. Przychodzi Was tutaj coraz większa gromadka, więc k...
Skoro przed kilkoma dniami strona startowa z wujkiem Google krzyczała do mnie Wszystkiego najlepszego , wydawać by się mogło, że pokuszę si...