Jak mądrze uzupełniać płyny podczas górskich wędrówek?

4.5.16

Nawadnianie Góry Woda

Choć w ostatnich latach znacząco wzrosła świadomość o konieczności zadbania o odpowiednie nawodnienie organizmu, poniższy dialog towarzyszy mi bardzo często, a moja odpowiedź nadal budzi zdziwienie.

- Dlaczego ty ciągle pijesz wodę, zieloną herbatę, etc.?
- Ponieważ nie chcę dopuścić do odwodnienia, bo wtedy po prostu źle się czuję.
- Aha. Ale to nie wystarczy ci, jak się napijesz raz, a porządnie?

No i nie wystarczy raz, a porządnie. W ogóle sobie tego nie potrafię wyobrazić. Porządnie, czyli jak? Wypić na raz dwa kubki, całą butelkę, a może baniak? Kompletny bezsens. Dlatego tak ważne jest regularne dostarczanie płynów naszym organizmom, by móc cieszyć się dobrym samopoczuciem.
Nie tylko na co dzień, ale również - a może przede wszystkim - w górach i w trakcie różnej maści aktywności fizycznych.

Turystyka górska i wycieczki piesze to, oprócz frajdy i relaksu, wysiłek fizyczny, który nasz organizm zawsze odczuje i aby dobrze funkcjonować potrzebuje papu i piciu. Zawsze, nawet podczas krótkich wypadów, mimo, że nie zawsze odczuwamy pragnienie, czy potrzebę zjedzenia czegokolwiek. O utratę energii oraz odwodnienie jednak nie trudno, o czym sama się kilka razy przekonałam, gdy nie chciało mi się sięgać do plecaka po wodę, czy przekąskę, bo czułam się na siłach, a cel był już blisko. Teraz wiem, że nie było to mądre z mojej strony, bo skutki takiego postępowania szybko dały o sobie znać, psując komfort dalszej wędrówki.
Parafrazując hasło mądry Polak po szkodzie, napiszę, że mądry górołaz po odwodnieniu, kiedy poczuł, jak siły odjeżdżają, a w gębie zaczyna być sucho, jakbyśmy właśnie obudzili się na kacu po całonocnej imprezie.

Jak mądrze uzupełniać płyny podczas górskich wędrówek?


Przede wszystkim nie czekać, aż zachce się pić. I nie chodzi tutaj o samą ochotę na napój, wodę, czy herbatę, a o odczuwanie pragnienia. To pierwsza oznaka odwodnienia. 
Oczywiście, aby móc płyny uzupełnić, trzeba być na to przygotowanym, a więc trochę podźwigać, bo w zależności od warunków atmosferycznych, temperatury i długości trasy będziemy potrzebować picia mniej lub więcej. Moim zdaniem 1,5 litra to absolutne minimum, w które trzeba być zaopatrzonym, lub mieć pewność, że dokupimy/uzupełnimy potrzebne napoje, czy wodę w schronisku na szlaku. Na krótką i lekką wycieczkę taka ilość będzie wystarczająca.

Jeśli jednak w planach mamy dłuższe łazęgowanie w bardziej wymagającym terenie, gdzie będziemy narażeni na większe zmęczenie, musimy liczyć się z tym, że organizm dużo szybciej zacznie tracić swoje zapasy wody - szybszy oddech i pocenie robią swoje. Utraconą wodę trzeba uzupełnić, więc szybko zaczniemy odciążać nasze plecaki.

Ponieważ w czasie intensywnego marszu temperatura rośnie, ciało broniąc się przed przegrzaniem, włącza chłodzenie w postaci wypacania właśnie. Tym sposobem w ciągu godziny organizm może odprowadzić od pół do litra wody, a w skrajnych warunkach - upał, duży wysiłek - nawet do trzech litrów. Biorąc to pod uwagę, najlepiej wypijać średnio pół litra wody lub innego płynu na godzinę wysiłku - intensywnego marszu, ostrych podejść, etc.

Co również ważne, a o czym mało osób pamięta, to fakt, że uzupełnianie płynów powinno przebiegać w trzech etapach. Należy zadbać o poziom nawodnienia jeszcze przed wyruszeniem na szlak, by po pierwszym wysiłku organizm miał z czego czerpać. Popijamy w trakcie, by wszystkie trybiki mogły pracować bez przeszkód, a po zakończonym marszu również nie rozstajemy się z napitkiem, tak by organizm mógł odrobić straty. Tutaj też przyda się delikatne wzbogacenie wody multiwitaminą, czy wypicie izotoniku.

Nie ma się więc co dziwić, że woda odrywa tak ważną rolę w funkcjonowaniu organizmu, a hasła, że bez niej nie ma życia atakowały nas już w pierwszych podręcznikach do biologii, czy przyrody. Tak jest w istocie, a odwodnienie potęguje zmęczenie i zniechęcenie w czasie marszu. Do tego dochodzi pragnienie, uczucie ciężkich i obrzmiałych nóg, a nawet bóle mięśni, które często mylone są z zakwasami.
Ręka w górę, kto choć raz nie powiedział po intensywnym wypadzie: Ło esssuuuu, ale mam zakwasy. Wszystko mnie boli. Nie widzę. No właśnie... 
Tak więc, napijmy się! Niech nam się zdrowo i komfortowo łazęguje.

Zdjęcie pochodzi z pixabay.com, CC0, adriankirby

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM