Kolejny rok minął nim na dobre się rozpoczął. W każdym razie ja takie wrażenie odnoszę. Czy ktoś wie, jak spowolnić ten zapieprzający cz...
Ostatni weekend przed świętami to czas, kiedy robi się wszystko byleby tylko nie wmanewrować się w jakieś dodatkowe porządki i przygoto...
Do gór, jak i wszystkiego innego, można mieć podejście różnorakie. Jedni będą je uwielbiać, inni nienawidzić, a jeszcze kolejni stwierd...
Ciepło w górach - Co robić, by nie trząść się z zimna?
Tak już jestem skonstruowana, że z niecierpliwością wyczekuję śniegu i mrozu, jednak gdy nie mogę się rozgrzać, cały mój entuzjazm idzi...
Tego, czym jest wyjazd, podróżą zwany, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ot, to po prostu przemieszczanie się z miejsca, w którym na co dzień przebywamy, w zakątki mniej lub bardziej odległe. Wojaże, wędrówki, pielgrzymki - jak zwał, tak zwał i każdy, kto je uskutecznia, porywa się na nie z różnych powodów. Bo chce doświadczać, odkrywać, a może po prostu oderwać się od codzienności.
Turystyczne wojaże i górska szwendaczka - Czym dla nas są?
UCIECZKA OD CODZIENNOŚCI
WOLNOŚĆ
WYTRZYMAŁOŚĆ
RADOŚĆ
PRZYGODA
NAUKA
KOLEKCJONOWANIE WSPOMNIEŃ
ZASPOKAJANIE CIEKAWOŚCI
I tak idąc za głosem wewnętrznego szwendaka, wojażujemy dla siebie, dla własnej radochy i satysfakcji, a bynajmniej nie dlatego - jak nam niektórzy zarzucają - by komuś zaimponować, czy czuć się lepszymi od innych.
A jak to jest z Wami? Co Was "wygania" z czterech ścian na szlakowe i miejskie podboje?
Tego, czym jest wyjazd, podróżą zwany, nikomu tłumaczyć nie trzeba. Ot, to po prostu przemieszczanie się z miejsca, w którym na co dzień...
Zimowa aura już za momencik na dobre rozgości się za naszymi oknami, a w górach wykupi opcję all inclusive i pomieszka do wiosny, ciesząc gawiedź spragnioną śnieżnego szaleństwa i bajkowych krajobrazów podczas wędrówek szlakami pełnymi chrzęszczącej od mrozu białej pierzynki.
Pośród entuzjastów aktywnego wypoczynku następuje pospolite ruszenie i w gotowości stają majty z golfem, raki (bynajmniej nie do skonsumowania), gorący napitek w termosach i wszystko inne, co pomoże nam zadbać o nasze ciepełko, bo - jak powszechnie wiadomo - zimą, choć pięknie, jest zimno, a fakt ten może sprawić, że zaczną się schody. Szczególnie wtedy, gdy pokpimy sprawę z odpowiednim do temperatury ubiorem lub znajdziemy się w sytuacji kryzysowej na przykład na skutek wypadku. Różnie bowiem bywa.
Zimno wtedy nie próżnuje, bardzo szybko daje o sobie znać i nie jest to nic przyjemnego ani bezpiecznego, jeśli trwa długo.
Wychłodzenie organizmu czy odmrożenia to wcale nie jest pieśń ze zboczy Everestu, czy nawet naszych, bardziej swojskich Tatr. Może dopaść wszędzie, nawet w poczciwych Sudetach, czy Beskidach, gdzie długa wędrówka wespół z pobłądzeniami i wyjątkowo nieprzyjemną aurą gotowały wędrującym niemałe problemy. Nie ma więc co kozaczyć, tylko przygotować się na każdą ewentualność i wiedzieć, jak postępować w sytuacji kryzysowej.
Wychłodzenie organizmu - Kto jest najbardziej narażony?
Do szybkiego wychłodzenia organizmu dochodzi najczęściej w sytuacjach nagłych i ekstremalnych - wpadnięcie do wody (dlatego, jak będziecie próbowali biegać po ledwo zamarzniętym stawie, to Was przełożę przez kolano i zdzielę laczkiem!), czy utknięcie w szczelinie lodowca.Powiecie - ok, ale przecież w takich Karkonoszach nie ma lodowca, więc nigdzie się nie wpadnie i nie utknie. Może i nie, ale tutaj dzieła spustoszenia mogą dokonać przenikliwa wilgoć i znienawidzony, przenikający do szpiku kości i rozpieprzający grzywkę wiatr, który skutecznie wydmucha ciepłą warstwę powietrza z naszej odzieży i jeśli nic nie zaradzimy, utrata ciepła tylko będzie rosnąć.
Standardowo najbardziej narażone będą dzieci oraz osoby starsze. Niemniej jednak uważać muszą wszyscy, bo wpływ na naszą zimno-odporność mogą mieć nawet przyjmowane leki, ogólna kondycja organizmu oraz spożywanie alkoholu, bo ten, mimo że rozgrzewa w momencie wypicia, sprawia, że naczynia krwionośne się rozszerzają, a stąd już niedaleka droga do szybkiej utraty ciepła. Prądem raczymy się więc nie na postojach pośrodku niczego, a już na ciepłej kwaterze.
Zadbanie o ciepło zaczyna się już przy wyborze drobiazgów ubraniowych. Możemy mieć ultra wypasioną oraz techniczną kurtkę i takież spodnie, ale z gołą głową, odsłoniętym nosem i dłońmi oraz w przyciasnych butach sukcesów nam nie wróżę, bo to właśnie dłonie, nos, czy uszy marzną najszybciej i powinny być chronione przed zimnym wiatrem. By nabawić się odmrożeń wcale nie musimy pakować się w obszar z temperaturą poniżej -20°C. Czubki palców, nos, czy uszy możemy sobie uszkodzić już przy temperaturach oscylujących w okolicy 0°C, co z zimnym wiatrem jest wystarczająco mroźną i szkodliwą mieszanką.
Wychłodzenie i odmrożenia - Czym są, jak do nich dochodzi i jak je rozpoznać?
Odmrożenie to miejscowe uszkodzenie tkanek i najczęściej dopada palce dłoni, stóp, uszy oraz nos. O wychłodzeniu/hipotermii mówi się wtedy, gdy temperatura ciała spada poniżej 35°C. Nasz organizm jest bardzo mądrym ustrojstwem i szybciej niż my ogarnia, że coś jest nie w porządku. Gdy temperatura ciała spada, organizm próbuje temu przeciwdziałać, generując ciepło, "zaprzęgając" do pracy nasze mięśnie. To wtedy zaczynamy mieć silne dreszcze. Oddawanie ciepła regulowane jest przepływem krwi. Naczynia krwionośne w nogach i rękach zwężają się i tym samym zmniejsza się ukrwienie w tych obszarach. Dzięki temu ciało traci mniej ciepła, a dodatkowo więcej krwi (ciepłej) trafia wgłąb ciała do ważnych narządów - mózgu, serca, czy płuc, by te mogły pracować.Niestety, aby nasze ważne bebechy miały ciepło, te "mniej potrzebne" części ciała cierpią z zimna, a to może pociągnąć za sobą ryzyko odmrożenia sobie na przykład wspomnianych paluchów.
Jeśli stracimy więcej ciepła niż nasz organizm jest w stanie wytworzyć, temperatura ciała zaczyna spadać, dochodzi do hipotermii i sytuacja robi się bardzo poważna, bo zagraża życiu.
Każde odmrożenie jawi się na początku zawsze jako odmrożenie pierwszego stopnia, kiedy dotknięte obszary ciała są wyjątkowo blade, przybierają częściowo szarawo-białą barwę. Skóra jest zimna i bez czucia. Po ogrzaniu skóra zaczerwienia się, wraca czucie, a poszkodowany odczuwa ból.
Przy odmrożeniach drugiego stopnia robi się dużo bardziej nieprzyjemnie. Tworzą się bąble (nabiegłe krwią), a zamarznięty obszar ciała przybiera czerwono-niebieskawą barwę.
Trzeci stopień odmrożeń to już przypadłość ekstremalna, objawiająca się niebieskawo-czarną skórą i obumarłą tkanką pod spodem. Tak odmrożonych i uszkodzonych części ciała nie da się zaleczyć, a w wielu przypadkach trzeba je nawet amputować.
W przypadku wychłodzenia pierwszego stopnia dochodzi do skurczu mięśni, poszkodowany zaczyna mieć dreszcze i oddychać głęboko. Temperatura ciała utrzymuje się pomiędzy 35°C a 32°C.
Gdy temperatura ciała dalej spada i utrzymuje się w granicach między 32°C a 28°C, mamy do czynienia z wychłodzeniem drugiego stopnia. Sytuacja ma wpływ na funkcjonowanie mózgu, mięśnie sztywnieją, a poszkodowany robi się wyjątkowo senny i niekontaktowy. Zagrożenie życia (to jest jednak sprawa indywidualna i każdy może reagować inaczej) ma miejsce przy wychłodzeniach trzeciego stopnia. Poszkodowany jest nieprzytomny, a puls praktycznie niewyczuwalny.
Co ważne, przy ekstremalnym wychłodzeniu, przy ustaniu oddechu, do śmierci mózgu dochodzi dużo później niż w innych przypadkach zaburzeń krążeniowo-oddechowych. Dzieje się tak dlatego, ponieważ spowolniona (na skutek niskiej temperatury) przemiana materii sprawia, że mózg może dłużej funkcjonować. Poszkodowany może wyglądać już na martwego, a ciągle żyć. Dlatego ważne jest podjęcie prób reanimacji, pamiętając przy tym jednocześnie, by gwałtownie nie poruszać kończynami poszkodowanego.
Odmrożenia i wychłodzenie organizmu - Pierwsza pomoc. Jak reagować i zapobiegać?
Mimo przygotowań i świadomości z zagrożeń, stało się. Nie udało nam się zatrzymać ciepła i podejrzewamy, że zaczynamy sobie odmrażać to i owo. Jak postępować i co zrobić, by sobie pomóc i bardziej nie zaszkodzić?Zmarzniętym dłoniom pomaga ich energiczne rozcieranie. Kto tak nie robił choć raz, ręka w górę? Jednak, gdy w grę wchodzi podejrzenie prawdziwych odmrożeń - palców, nosa, czy uszu, takie rozcieranie może przynieść więcej szkody niż pożytku, gdyż istnieje ryzyko dalszego uszkodzenia tkanek. W takiej sytuacji najbezpieczniej będzie przenieść się w miarę możliwości w cieplejsze miejsce i poratować się ciepłem własnego ciała, wsuwając dłonie na przykład pod pachy. Cokolwiek byśmy nie robili, należy w miarę możliwości wezwać odpowiednie służby medyczne.
W przypadku wychłodzenia, gdy poszkodowany ma dreszcze, ale jest przytomny i w pełni kontaktowy, należy przede wszystkim chronić go przed zimnem. Pomocne będzie też wypicie czegoś ciepłego z cukrem, ostrożne zdjęcie biżuterii oraz mokrej odzieży. Gdy poszkodowany robi się senny, należy go położyć, okryć, w miarę możliwości nie poruszać gwałtownie i monitorować funkcje życiowe tak, by w razie ustania oddechu natychmiast rozpocząć masaż serca.
Mam nadzieję, że nie mieliście tej wątpliwej przyjemności doświadczenia takich atrakcji na własnej skórze, ani nie musieliście stawać na wysokości zadania, by komuś pomóc. Niech tak już będzie zawsze, a przynajmniej jak najdłużej.
Ubierajcie się odpowiednio, gdy zamierzacie długo łazikować na zimnie. Zaprzyjaźnijcie się z warstwami "na cebulkę", które Was będą grzać i szybko schnąć. Zmieniajcie wilgotną odzież na ciepłą i suchą. Nie zapominajcie o rękawiczkach i czapce. Nieważne, że wyglądacie w niej jak czopek. Ma być Wam ciepło. Nie noście zbyta ciasnego obuwia, bo w przeciwnym razie krążenie krwi w stopach będzie utrudnione, a tym samym szybko zrobi Wam się zimno, a paluchy będą cierpieć.
No i przede wszystkim - Nie kozaczcie!
A tymczasem trzymajcie się ciepło. Niech Was gacie z golfem grzeją nieprzerwanie. 😊
Zimowa aura już za momencik na dobre rozgości się za naszymi oknami, a w górach wykupi opcję all inclusive i pomieszka do wiosny, ciesz...
Kiedy listopad próbuje nami zawładnąć, nie pozostaje nic innego, jak pokazać mu środkowy palec, dając do zrozumienia, że mamy go tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Zabunkrowanie się w bazie z koca zdaje wprawdzie egzamin i jest jak znalazł na takie okoliczności przyrody, jednak świeżutka porcja tlenu działa zdecydowanie lepiej.
Kiedy listopad próbuje nami zawładnąć, nie pozostaje nic innego, jak pokazać mu środkowy palec, dając do zrozumienia, że mamy go tam, gd...
10 przykazań bezpiecznego i komfortowego wędrowania w górach
PLANUJ
BĄDŹ KRYTYCZNY
NIE PRZECENIAJ KONDYCJI
BĄDŹ NICZYM POGODYNKA
UBIERAJ SIĘ ODPOWIEDNIO
INFORMUJ
SKUP SIĘ
NIE PAKUJ SIĘ POZA SZLAK
LICZ NA SIEBIE
SZANUJ OTOCZENIE
Temat był i jest wałkowany na okrągło, a mimo wszystko wraca jak bumerang, ponieważ są wśród nas jednostki wyjątkowo oporne na wiedzę i...
Bycie podróżnikiem, turystą, backpackersem, szwendaczkiem, czy innym niespokojnym duchem, dla którego cztery ściany wespół z najwygodniejszym nawet fotelem szybko stają się zbyt ciasne, jest cudowne, bo gwarantuje mnogość pozytywnych wrażeń, doznań, doświadczeń, sytuacji, a to wszystko do kompletu z poznawaniem nowych, ciekawych ludzi i... ich charakterów.
Tutaj jednak - bywa, że nawet często - następuje zwrot akcji, bo świat tak już jest skonstruowany, by dbać o to, żebyśmy się z nadmiaru słodyczy, pozytywnych emocji, różowej waty cukrowej, czekolady pochłanianej na szlakach i wyskakujących zza winkla kamzików i jednorożców nie porzygali. W słoik turystycznego miodu z impetem ląduje więc łyżka dziegciu pod postacią ludzkiego buractwa, psując raz na czas jakiś nasze pozytywne nastawienie do świata.
Za każdym więc razem, gdy ktoś, oglądając nasze zdjęcia, wzdycha z rozmarzeniem i mówi, jak to nam fajnie, bo nic tylko jeździmy, zwiedzamy, odpoczywamy, etc., ja uśmiecham się pod nosem. Oczywiście zwiedzanie, odpoczynek, ciekawe wycieczki, nowe szlaki to absolutne sedno naszych wyjazdów, jeżeli jednak komuś się wydaje, że na tym się składowe wypadu kończą, to ma rację - wydaje mu się. 😂
Wystarczy bowiem, że postawimy nasze kopytka na bardziej uczęszczanym gruncie - czy to w górach, czy też pośród turystycznych, miejskich atrakcji, ONI już tam będą. Gotowi, by wystawić naszą cierpliwość i opanowanie na próbę.
Wkurzający turyści, których spotkasz podczas swoich wojaży
WIECZNIE NIEZADOWOLONY PORÓWNYWACZ
Gatunek ten występuje zarówno stadnie, jak i w pojedynkę, zasiedlając i eksplorując wszystkie dostępne tereny. Na pierwszy rzut oka zupełnie nieszkodliwy, jednak z biegiem czasu turbo irytujący. Szczególnie wtedy, gdy zacznie sugerować, że Ty też powinieneś być niezadowolony ze swoich wyborów. To niby typ, który w wielu miejscach był i dużo widział, jednak zamiast być inspiracją dla innych, swoim zachowaniem raczej sprowadza do parteru, a Ty w ostatecznym rozrachunku sam zaczynasz się zastanawiać, czy ten pensjonat to aby na pewno jest ok, skoro ten pana-porównywacza jest lepszy, fajniejszy i jeszcze pewnie buzi daje.A jeśli podczas rozmowy zdarzy Ci się opowiedzieć o jakimś Twoim wyjeździe, z którego byłeś mega zadowolony, pan-porównywacz wytoczy ciężkie działa pod postacią wątpliwych argumentów, że wszystko fajnie, spoko, ALE... To ten typ, któremu nie dogodzisz, choćby skały srały. W ultra wypasionym hotelu z rozrzewnieniem będzie wzdychał do drewnianej chatki gdzieś na odludziu, w górach od razu zatęskni do nadmorskich plaż i drinków z palemką, a na wyjeździe all inclusive dobitnie stwierdzi, że on by to wszystko sam lepiej zorganizował.
PANIKARZ
Właściwie to należą się jegomościowi ukłony, bo ja z takim nastawieniem nie ruszyłabym się dalej niż poza obszar wyrka, a i to wcale nie jest pewne, bo jak wszyscy wiedzą, wokół sypialnianych łóżek zawsze pływały rekiny albo inne stwory czyhające tylko aż wysuniemy kopytko spod kołdry.Jeśli spotkasz takiego na szlaku, możesz być pewny, że zaszczyci Cię jakąś przestrogą, którą na całe szczęście będziesz mógł zweryfikować osobiście. Całe jego nastawienie pozostanie bez większego wpływu na Ciebie i dalszy przebieg Twoich eskapad.
W każdym razie, jeśli wspomniany panikarz okaże się być częścią Twojej grupy wycieczkowej, porzuć wszelkie nadzieje lub znieczul się odpowiednio zapijając valium i relanium wiadrem spirytusu. Ten gatunek nie próżnuje. Jeszcze dobrze nie wyruszycie, a Ty będziesz znał wszystkie statystki katastrof lotniczych, częstotliwość ataków ze strony dzikich zwierząt, jak i aktywność gangów i mafii w danym regionie. Pal sześć, gdy na gadaniu się kończy. Gorzej, gdy delikwent ubzdura sobie coś w trakcie górskiego marszu, rejsu, zwiedzania i stwierdzi, że on dalej niee i chce wracać natychmiast. Wtedy wyjazd całej grupy jest skazany na porażkę, bo przecież osobnika nie odizolujesz od reszty, zamykając go w piwnicy. A szkoda...
ZAGORZAŁY MIŁOŚNIK JĘZYKA POLSKIEGO
Do wyjazdów pierwszy, wszak foty na fejsika same się nie zrobią. Zwykle nawet zorientowany w temacie, wie gdzie jedzie oraz czego chce. Niby wszystko pięknie. Poza jednym drobnym minusem, którym okazuje się być nadinterpretacja uwielbienia do Roty Marii Konopnickiej, każąca amatorowi podróży komunikować się wyłącznie w języku polskim. Bo skoro on odwiedza nowe miejsce, to lokalsi mają go rozumieć - nieważne, czy to będzie Ukrainiec, czy mieszkaniec Burkina Faso.Z uporem maniaka, będzie SY-LA-BI-ZO-WAŁ głośno i wyraźnie, bo ktoś mu kiedyś powiedział, że jak tak będzie się komunikował, to każdy zrozumie.
Gdy przyjdzie Ci spotkać tegoż osobnika z Twej drodze, nie przyznawaj się - choćby Cię przypalali żywym ogniem - że język polskich wieszczów nie jest Ci obcy. W przeciwnym razie może to skutkować tym, że wspomniany miłośnik polskiej mowy do końca wyjazdu będzie suszył Ci głowę o tłumaczenie rzeczywistości - od karty dań po opisy turystycznych atrakcji.
SYMPATYK KIELISZKA I BUTELKI
Na wyjazdach zorganizowanych imprezę rozkręca już w samolocie, samochodzie lub na tyłach autokaru sukcesywnie przemieszczając się ze szkłem ku przodowi. Wody ognistej łaknie niczym kania dżdżu i nie przepuści żadnej alko okazji zwiększając tym samym niebezpiecznie ilość siku-przystanków i tym samym wydłużając podróż.Podgatunkiem wspomnianego sympatyka jest łowca, którego aktywność objawia się wbiciem na Jana w sam środek imprezy i przykolegowanie się do wybranych ofiar, które są w posiadaniu płynnego obiektu pożądania. Przysiądzie się jak gdyby nigdy nic, zacznie nawet snuć całkiem ciekawe opowieści, a Ty ani się obejrzysz, a zostaniesz z pustą flaszką i szklanką po paluszkach. Takiego łowcę spotkaliśmy kiedyś w schronisku w Piątce. Stoliki zmieniał z częstotliwością wprost proporcjonalną do pojawiania się na nich nowych butelek.
MISTRZ ORIENTACJI
W zasadzie typ jest średnio szkodliwy, a dodatkowo zadba o powycieczkowe wspomnienia. Niemniej jednak czasami bywa to męczące, gdy zamiast się relaksować musisz - niczym oko Saurona - lustrować okolicę i poczynania delikwenta, bo w przeciwnym razie resztę wyjazdu spędzisz na poszukiwaniach. A nasz mistrzunio potrafi zgubić się wszędzie - na prostej drodze w mieście, na górskim szlaku, a nawet w drodze do toalety w knajpie. Oczywiście zawsze zapomni wziąć ze sobą telefon, albo ten akurat wtedy mu się rozładuje, a nawet jeśli nie, to zapomnij, że będzie w stanie określić Ci, gdzie się znajduje. Zabawę w podchody czas zacząć. 😂A Wy kogo dodacie do listy? A może podzielicie się jakąś historyjką wyjazdową, bo nie wierzę, że los Was do tej pory chronił przed spotkaniami z podobnymi osobnikami. 😊 Jedziemy z koksem, komentarze są Wasze.
Bycie podróżnikiem, turystą, backpackersem , szwendaczkiem, czy innym niespokojnym duchem, dla którego cztery ściany wespół z najwygodni...
Mój pierwszy raz z nurkowaniem
- Fajnie było, nie?- No spoko, fajnie. Miła i ciekawa odmiana.- To co? Teraz kurs...- Eee, niee. Fajne to to, ale tak przy okazji jakichś wakacji, a nie żeby od razu jakieś kursy robić.
Czas decyzji - A jednak chcę być nurkiem!
Trudna miłość
Gdyby ktoś mnie kiedyś próbował przekonać, że spojrzę przychylnym okiem i z niemałą fascynacją na wodne aktywności, tylko łypnęłabym ...
Idę o zakład, że literatura górska kojarzy Wam się przede wszystkim z relacjami z trudnych ekspedycji, opisami wydarzeń tak radosnych, jak zdobycie szczytu i szczęśliwe zejście do bazy, jak i tych dramatycznych, podczas których rozgrywała się walka nie tyleż o powodzenie danej wyprawy, co po prostu o życie jej członków. Dla równowagi, pośród tych wszystkich wyprawowych perypetii, wplecione są zwykle informacje biograficzne danych uczestników, by czynić te treści bardziej ludzkimi, ciekawymi i strawnymi.
RUM DOODLE Zdobycie najwyższego szczytu świata - William E. Bowman
Po kilku minutach dotarło do mnie, że nie zbliżyliśmy się ani trochę do rozwiązania problemu, a w szczelinie są już dwie osoby. (...)Poślijmy po krótkofalówkę. (...) Przez całą drogę targaliśmy te cholerne urządzenia, więc teraz zróbmy z nich użytek. (...) Czy odbiornik jest sprawny? - Skąd u diabła mam wiedzieć? (...)Wyjście z sytuacji było jedno: Wish zjedzie do szczeliny i nakłoni Jungle'a, żeby napisał instrukcję, a ja ją wyciągnę na linie, której jeden koniec Wish zabierze ze sobą na dół. Zjechał, po czym wyciągnąłem na górę wiadomość: NIE ZOSTAŁY WŁOŻONE BATERIE. SĄ SPAKOWANE W JEDNYM Z ŁADUNKÓW, ALE JUNGLE NIE WIE, W KTÓRYM. ZEŚLIJ NA DÓŁ SZAMPANA.(...) POTWIERDZAM OTRZYMANIE WASZEJ WIADOMOŚCI. JUNGLE'A ZMOGŁY ZAWROTY GŁOWY. PRZYŚLIJ BEZZWŁOCZNIE CZTERY BUTELKI SZAMPANA. BEZ NICH NIE BIERZEMY ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA BIEG WYDARZEŃ.
Idę o zakład, że literatura górska kojarzy Wam się przede wszystkim z relacjami z trudnych ekspedycji, opisami wydarzeń tak radosnych, j...
Od postawienia kropki nad i, które miało miejsce na Chełmcu , a tym samym skompletowania Korony Gór Polski minęło niewiele. Jednak moj...
Uprawiając bardzo trudną miłość z nieszczęśliwie zakupionymi i posiadanymi butami AKU Caman Fitzroy GTX z narastającym przerażeniem pa...
Pięć rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę przed wyruszeniem na szlak
- Nie przeceniaj swojej kondycji i doświadczenia. Realnie dopasuj długość i trudność szlaku do aktualnego samopoczucia. Jeśli ostatni raz oglądałeś pagóry na żywo pięć lat temu, a szczyty zdobywałeś w pozycji horyzontalnej scrollując górskie blogi na ukochanej sofie, to pomysł na przejście za jednym zamachem Orlej Perci będzie co najmniej dyskusyjny.
- Dokładnie zaplanuj trasę. Zorientuj się, gdzie znajdziesz skróty, gdzie w razie potrzeby będziesz mógł zawrócić, gdzie znajdują się schroniska, wiaty, ile czasu zajmie Ci dotarcie do najbliższej miejscowości, czy miejsca noclegowego.
- Dobierz i przygotuj pod daną wycieczkę swój ekwipunek. Skup się na odpowiednim ubraniu, czasie, jaki zamierzasz spędzić na szlaku, porze roku i aktualnych warunkach meteo. Jesienią - nawet mimo cudownej aury za oknem - zabranie wyłącznie krótkich gaci nie będzie najszczęśliwszym wyborem, bo wystarczy, że słońce choć na chwilę skryje się za chmurami, a wiatr zacznie Cię koncertowo smagać po podwiązkach.
- Poinformuj bliską i zaufaną osobę o tym, gdzie się wybierasz i kiedy zamierzasz wrócić.
- Przed samym wyjazdem sprawdź prognozy pogody, szczególnie pod kątem wrednych burz i ogólnego załamania aury. Ja wiem, że z ciężkim sercem się wyjazd przekłada, ale czasem jest to najlepsza decyzja. Poza tym łażenie w deszczu jest do dupy - zimno, ślisko, do domu daleko i w butach w końcu zaczyna chlupać.
Pięć rzeczy, które trzeba mieć na uwadze podczas górskiej wędrówki
- Mapa to podstawa. Najlepiej taka laminowana, której deszcze nie straszne. Oczywiście można się wspomagać elektroniką i aplikacjami wszelkiej maści, ale jak zdechnie telefon albo zasięg wystawi nam środkowy palec, to będziemy sobie mogli co najwyżej poćwiczyć orientację według mchu. #team_mapa_papierowa_rulezzz A, zapomniałabym - oprócz posiadania owej mapy, wypadałoby co jakiś czas w nią zaglądać, by upewnić się, że dobrze idziemy. Szlakowych pułapek jest bowiem w naszych górach dostatek.
- Pij! I nie mam tutaj na myśli wciągnięcia w czasie marszu kraty browaru. Regularnie uzupełniaj płyny. Nie czekaj aż zaczniesz odczuwać pragnienie. Lepiej popijać małymi łykami wodę lub izotonik niż na raz próbować to wszystko nadrobić. To tak nie działa. Tutaj się przed Wami trochę pokajam, bo to jeden z moich górskich grzeszków - często nie chce nam się zatrzymywać na piciu i później cierpię.
- Rób przerwy i wzmacniaj się. Wyjście na szczyt, czy parcie do celu jednym ciągiem jest słabe, a na dłuższą metę pozbawia wycieczkę całej frajdy, bo morale siada i ogólnie zaczyna być dupiasto. Z jednej strony nie lubię pauzować, gdy nam się dobrze idzie, jednak z drugiej te cudowne węglowodany niesione w plecaku aż się proszą o konsumpcję. A mnie długo prosić nie trzeba. 😂
- Rzuć raz na jakiś czas okiem na prognozę pogody i radar meteo. Dobrze wiedzieć, czy nie trzeba się będzie zaraz ewakuować, gdy z gromadzących się chmur walnie ostrą sikawicą.
- Wiem, że ruszając w góry masz podejście z gatunku "Mam tę moc! Mam tę moc!", ale czasem lepiej przerwać wędrówkę i zawrócić. Też miałam okres wędrówkowej niezniszczalności dopóki kilka razy - i to na własne życzenie - nie dostałam po tyłku. Wątpliwa pogoda, złe samopoczucie, źle dobrana trasa - zawróć! Choć wiem, że będzie Ci ciężko na serduchu.
Sześć rzeczy do zrobienia po górskiej wycieczce
- Zatroszcz się o swoje buty. Szczególnie jeśli masz je sprawdzone i kochasz je miłością nieskończoną. Niech Ci służą. Wyciągnij wkładki i zostaw razem z butami do wyschnięcia w ciepłym miejscu. Obcej cywilizacji w butach nam nie potrzeba.
- Sprawdź swój sprzęt - plecak, buty, kijki, raki, etc. Czy wszystko działa, czy nic się nie rozdarło, czy jest czyste. Nie ma nic gorszego niż odkrycie przed kolejną wędrówką lub w jej trakcie, że coś nie działa tak, jak powinno - kijki się składają, powodując spotkanie paszczy z ziemią, zamek w plecaku się nie zasuwa, itp.
- Ponieważ górska wędrówka to stuprocentowe obcowanie z naturą i, nierzadko, szlajanie się po chaszczach, trawach i krzaczorach, po powrocie obejrzyj całe ciało, czy aby nie przyniosłeś na sobie jakiegoś pasażera na gapę - krwiopijcy kleszcza.
- Nawet przy optymistycznym scenariuszu, który zakłada, że na bieżąco się nawadniałeś, uzupełnij po powrocie poziom elektrolitów i minerałów. Choćbyś nawet szedł powoli, to swoje na górskim wyciechu wypociłeś. No, chyba że Cię lektyce nieśli. Ale w to akurat wątpię. 😂
- Nie zapomnij o tych, które Cię niosły i nosić będą - Twoje jedyne, niepowtarzalne i ukochane kopytka. Zrób im dobrze, zafunduj małe, domowe SPA. Jeśli chcesz możesz im potowarzyszyć - zalegnij z nimi w wannie, a po wszystkim porządnie nakremuj. Niech odpoczywają.
- A na koniec, jak już się trochę porozciągasz, pozwalam zalec na sofie ze szklanką ulubionego napitku w dłoni. Zasłużyłeś!
Pagóry - jak i wszystkie zajawki zresztą - są jak narkotyk. Raz spróbujesz, a potem już tylko szukasz okazji, by wciągnąć kolejną kresk...
To był ten dzień, kiedy wiedzieliśmy, że mokre manto jest tylko kwestią czasu. Niezależnie od tego, jakich wygibasów byśmy nie uprawial...
Himalaistki wczoraj i dziś
"Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę"
Literatura górska ma się wyjątkowo dobrze, a kolejne pozycje pojawiają się jak grzyby po deszczu. Można więc przebierać niczym w ulęgał...
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas tego wyjazdy szczytowanie. O tym, jak nam nie wyszło z Furglerem poczytajcie sobie tutaj.
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas ...
Oto nadeszła. Najpiękniejsza w swej różnorodności pora roku - jesień - która swym kolorytem sprawia, że świat dookoła, z górskimi szlakami na czele, rozbłyśnie feerią barw, zachęcając ze zdwojoną siłą, by wyruszyć z domu wciągnąć w płuca nieco rześkiego powietrza.
Oto nadeszła. Najpiękniejsza w swej różnorodności pora roku - jesień - która swym kolorytem sprawia, że świat dookoła, z górskimi szlaka...
Dlaczego Korona Gór Polski?
Korona Gór Polski (KGP) - Czy było warto?
Korona Gór Polski to MY!
Tam-tararam-tadam! W końcu możemy to napisać - Korona Gór Polski padła naszym łupem. I choć jej kompletowanie wyjątkowo rozwlekło nam ...
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też względu każdy, kto akurat nie wylegiwał się w hamaku gdzieś w tropikach, już prawie hobbistycznie sprawdzał wszelkie dostępne modele pogodowe, a trasy wycieczek - szczególnie tych górskich - układał tak, żeby mieć nie tylko plan B, ale też C. A nawet Z, gdyby zaszły takie potrzeby i okoliczności.
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też wz...
Ostatnia wizyta w Brandenburgii stanowiła dla mnie gratkę z dwóch powodów. Po pierwsze - co oczywiste - poznanie nowych miejsc...
Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wskazać konkretny region i jego plusy, tudzież atrakcje. Idę o zakład, że - jeśli w ogóle przyszło Ci myśleć o Niemczech w kategoriach turystycznych - raczej Twoje myśli krążyły wokół większych i - nie ma co ukrywać - znanych miast takich jak chociażby Berlin, Frankfurt nad Menem, Kolonia, Drezno, czy Monachium.
Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wsk...
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibracja budzika zamiast wstawać miałam ochotę przekulać się tylko na drugi bok i wyspać na zapas. Odrzuciłam jednak tę myśl.
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibr...
Jeżeli zastanawiasz się, co możesz robić w alpejskiej okolicy, w Kappl , kiedy akurat nie wdrapujesz się na któryś z pagórów, nie popij...
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które będzie mogło skumulować się w naszej pamięci. Nasza fascynacja alepjskimi szlakami ma się nad wyraz dobrze, a nawet skłonna jestem stwierdzić, że z roku na rok przybiera na sile, zaciskając na nas swoje macki. Ale czy ten fakt kogoś jeszcze dziwi?! Przecież tam jest idealnie - przestrzennie i praktycznie bezludziowo. A to, że burze próbują wystrzelać piorunami po tyłkach, albo podane czasy przejść nijak mają się do rzeczywistości... Cóż, coś za coś, jak to mawiają.
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które bę...
Jadąc do Pilzna , oprócz oczywistego spaceru po mieście, mieliśmy zaplanowane wizyty w dwóch miejscach, więc tak operowaliśmy czasem, b...
Idziemy o zakład, że większości z Was czeskie miasto Pilzno [Plzeň] w pierwszej kolejności skojarzy się z piwem. I będzie to skojarzenie jak najbardziej trafne, bo pilzneński browar jest dobrze znany nie tylko miejscowym konsumentom złotego napoju.
Idziemy o zakład, że większości z Was czeskie miasto Pilzno [Plzeň] w pierwszej kolejności skojarzy się z piwem. I będzie to skojarzeni...
Przed naszym tegorocznym wyjazdem do Austrii pan mąż stwierdził, że nie będziemy zajeżdżać się w trupa i docierać na miejsce po dziesięciu godzinach podróży w stanie przypominającym wymięty obraz nędzy o rozpaczy. Padł więc pomysł, by zrobić sobie po drodze jeden nocleg - w Niemczech lub Czechach - w miejscu, gdzie przy okazji będzie można coś dodatkowo zwiedzić.
Przed naszym tegorocznym wyjazdem do Austrii pan mąż stwierdził, że nie będziemy zajeżdżać się w trupa i docierać na miejsce po dziesięc...
Ciepła i słoneczna aura każdego roku ładuje wszystkich dookoła energią i zachęca do wyrwania się z domowego zacisza. Zapełniają się więc przydomowe ogródki, miejskie parki, rzeczne nabrzeża oraz górskie szlaki i polany. Wszak możliwość spędzania wolnego czasu na łonie natury to jest to, co większość tygrysków lubi najbardziej. O ile akurat upał nie sprawia, że część z nich chce zabunkrować się w lodówce i nie wychodzić do zimy.
Żebyśmy jednak nie mieli tak różowo, musimy się tą naturą dzielić ze zwierzyną wszelaką, która w szczególnych przypadkach może stanowić dla nas zagrożenie. I wcale nie chodzi tutaj o atak rozjuszonego niedźwiedzia w Bieszczadach, czy inwazję wściekłych kozic w TPN. Nie chodzi nawet o biegające samopas wiejskie kundle, które lubią dopadać naszych nogawek.
Dziś na tapetę bierzemy znacznie mniejsze żyjątka - latające, pasiaste, błonkoskrzydłe - pszczoły, osy i szerszenie. Niby niewielkie, całkiem pożyteczne (bo pszczółka zrobi miodek, a osa rozprawi się np. z... komarami), a mimo to upierdliwe i mogące stanowić zagrożenie.
Oczywiście to nie tak, że za każdym rogiem czai się chorda dzikich owadów gotowych ruszyć na nas, gdy tylko się zbliżymy. Bywają jednak sytuacje, w których dochodzi do użądleń.
Zagrożenie dla alergików
Dla większości śmiertelników, czyli ludzi zdrowych, pojedyncze użądlenia nie są tak groźne, jak dla osób z alergią. Będzie to z pewnością zdarzenie niekomfortowe i bolesne, ale nie będzie zagrażać życiu. Oczywiście do pierwszego zdarzenia - jeśli nie miało się robionych testów uczuleniowych pod kątem jadu - możemy nawet nie wiedzieć, że jesteśmy uczuleni. Również miejsce użądlenia będzie miało wpływ na to, jak bardzo zareaguje nasz organizm. Najbardziej niebezpieczne są użądlenia w wargę, policzki, szyję, czy gardło/przełyk (gdy zdarzy się komuś owada połknąć, gdy ten sobie zanurkuje w słodkim kompociku).Ja miałam cztery przygody. Pierwsze użądlenie w stopę - nadepnęłam pasiastą na trawniku. Poza tym, że bolało jak cholera i stopa spuchła, nie stało się nic. Drugie użądlenie w udo - nie polecam noszenia szerokich spodenek. Opuchlizna była znacznie większa, pojawił się stan podgorączkowy, ale w tym przypadku wystarczyły zimne okłady i wypicie wapna. Trzeci raz - udziabała mnie gadzina w ramię. Tu już konieczne były leki przeciwhistaminowe (na pogotowiu), bo reakcja alergiczna była znaczna. Kumulacja była za czwartym razem. Użądlenie podobne do tego trzeciego, ale do bardzo dużego obrzęku i mocnej reakcji alergicznej, doszły problemy z oddychaniem. Ta wizyta na pogotowiu skończyła się podaniem adrenaliny.
Pszczoły, osy - Jak się chronić przed użądleniami?
Owady same z siebie nie są agresywne. Atakują i żądlą, gdy poczują się zagrożone i bronią po prostu swojego terytorium. Też byś nie chciał, by Ci się intruz do chaty ładował. Najczęściej do użądleń dochodzi przypadkiem. Nadepnięcia bosą stopą, wypicie owada z napojem, etc.Jeśli podczas wycieczki trafisz na pasiaste osobniki latające, nie wykonuj gwałtownych ruchów rękami, nie odganiaj ich zaciekle, bo w ten sposób dasz owadom sygnał, że mają się przed Tobą bronić. Jeśli sytuacja będzie miała miejsce w pobliżu gniazda, inne owady mogą przylecieć temu jednemu, czy kilku z odsieczą. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem, jak to jest. Po tym, jak wiem, jakich atrakcji mogę się spodziewać po użądleniu, zamieram, nie ruszam się i czekam aż paskuda odleci. Ewentualnie małżonek przybywa na ratunek.
Jeśli podczas wypadu do lasu, czy na działkę trafisz na gniazdo os, czy szerszeni, oddal się i nie kombinuj, nie dłub w nim patykiem, nie sprawdzaj, czy może jest opuszczone. Nawet jeśli nie jesteś uczulony, to dziesiątki, a nawet setki użądleń wkurzonego (bo przecież zaatakowałeś ich dom) roju staną się niebezpieczne i zagrażające życiu.
Jedząc na świeżym powietrzu, zawsze sprawdzaj napoje i jedzenie. Osy pchają się tam gdzie słodkie i bardzo szybko lądują w herbatach, sokach, czy kompotach, a stąd już bardzo krótka droga do użądlenia w najbardziej newralgiczne miejsca.
Nie chodź boso, a przed założeniem butów sprawdź, czy jakiś owad nie wlazł do środka. Lepiej nosić przylegającą do ciała odzież, tak by owad nie mógł pod nią wlecieć.
Zrezygnuj z jaskrawych ubrań. Jaskrawe i kolorowe niech będą kwiatki na łące i w ogrodzie i to do nich niech lecą sobie owady. No, chyba że chcesz być kwiatem dwunożnym. Nie wnikam.
Nie noś na sobie całej perfumerii. Zapachy perfum czy dezodorantów mogą działać na owady zarówno przyciągająco, jak i drażniąco.
Co robić w przypadku użądlenia?
Niezależnie od tego, czy to Ty zostałeś użądlony, czy tylko udzielasz pomocy, bezwzględnie zachowaj spokój. Nie ma sensu dodatkowo potęgować stresu.Jeżeli owad pozostawił żądło, należy niezwłocznie je usunąć. Robimy to delikatnie, nie naduszając, żeby nie wciskać więcej jadu. Bardzo ważne jest, by powstrzymać się od rozdrapywania użądlonego miejsca, bo może wdać się infekcja. Aby zmniejszyć świąd i opuchliznę warto zastosować zimne okłady. Bardzo dobrze sprawdzają się kostki lodu lub bardzo zimna woda. Chłodzenie naprawdę pomaga. Jeśli nie wystąpiła reakcja alergiczna, opuchlizna zwykle schodzi po dwóch, trzech dniach.
W przypadku mocnej reakcji alergicznej, użądleń w obrębie jamy ustnej, rozległym obrzęku, etc. nie ma co kombinować i od razu udać się po pomoc medyczną. Nigdy do końca nie wiadomo, jak zareaguje organizm - niezależnie czy u dorosłego, czy u dziecka. W tym przypadku lepiej dmuchać na zimne i nie czekać aż wystąpi wstrząs, niewydolność oddechowa, czy problemy z krążeniem.
A jak u Was? Mieliście jakieś wątpliwe przyjemności po spotkaniach z latającymi (i nie tylko) żyjątkami? Dajcie znać.
Ciepła i słoneczna aura każdego roku ładuje wszystkich dookoła energią i zachęca do wyrwania się z domowego zacisza. Zapełniają się więc...
Mówimy, że wyjeżdżamy po to, by się odciąć od codziennego zgiełku, natłoku informacji, by spędzić czas ze sobą, na łonie natury, pozwiedzać. W ciszy i spokoju, bez zbędnych rzeczy oraz dupereli. Mówimy tak zawsze do momentu pakowania, bo wtedy następuje zwrot akcji o sto osiemdziesiąt stopni i w naszym bagażu - obok oczywistego przyodziewku, dokumentów, ewentualnego jedzenia, czy rzeczy przydatnych w podróży - zaczynają się kłębić zdobycze techniki, z kabelków których można by zaplatać warkoczyki, gdy znudzi nas już bezczynne czekanie na opóźniony środek transportu.
Można by podjąć wyzwanie i nie zabierać elektroniki ze sobą. Za nami są już jednak czasy, kiedy wszystko było analogowe i wyjazd w dzicz oznaczał całkowite odcięcie się od cywilizacji i bycie zdanym wyłącznie na siebie. Skoro więc mamy dostęp do najróżniejszych sprzętów i gadżetów, warto się nimi wspomagać.
Elektronika, którą najczęściej zabieramy na wyjazd
Właściwie to pakowanie rozpoczynamy zawsze od otwarcia dwóch szuflad - jednej z klasycznymi mapami i przewodnikami oraz drugiej, będącej twierdzą dla wszystkich kabelków, ładowarek i innych elektro-cuda-wianków. Gdy wybierzemy to, czego nam potrzeba, dopiero wtedy dopakowujemy plecaki resztą rzeczy.W tym miejscu trzeba nadmienić, że wszelkiej maści urządzenia elektroniczne, to nie tylko (dla niektórych zbędne) zwykłe gadżeciarstwo, ale też sprzęty bardzo przydatne, mające wpływ nie tylko na naszą rozrywkę, ale również na nasze bezpieczeństwo.
Sprzęty dla frajdy/do pracy/dla bezpieczeństwa
- aparat fotograficzny, karty pamięci, ładowarka, statyw, filtry, etc. - do pracy, zabawy, do uwieczniania tych wszystkich cudownych kadrów, które pojawiają się na naszej drodze. Bez zdjęć wspomnienia bardzo szybko ulatują z pamięci lub mieszają się z innymi.
- telefon, ładowarka i słuchawki - bo czasami w firmie pożar (ja i tak nie odbieram - niech się palą 😂); bo zdjęcie lepiej trzasnąć na szybko i je mieć niż wywlekać duży aparat, ustawiać i obejść się smakiem, gdy kadr już zdąży się zmienić; bo czasem dobrze się odciąć od otoczenia, szczególnie, jak trafimy na jakiegoś opoja-gawędziarza, który akurat nam postanowił opowiedzieć cała historię swojego życia.
- kindle - chwała jego wynalazcom. Dobrze pamiętam sytuacje, kiedy rezygnowałam z zabrania papierowej (dużej i ciężkiej) książki, żeby zaoszczędzić miejsce w plecaku i po prostu nie musieć jej dźwigać. Gdy pogoda dopisywała, nie odczuwałam tej straty. Schody robiły się wtedy, gdy ulewa uziemiała nas na kwaterze na długie godziny, a nawet dni. Dramat. Teraz niewielki czytnik towarzyszy mi zawsze i już nie raz zadbał o rozrywkę, gdy za oknem niebo rzucało żabami, bo postanowiło zmienić świat w jedno, wielkie jezioro.
- bank energii - na wszelki wypadek. Gdyby telefon dogorywał, a my zapomnimy zabrać analogowej mapy i jedyna, jaką mamy, to ta w telefonie. Gdyby przyszło nam wezwać pomoc, a dogorywający telefon nie pozwalał nam wykonać połączenia. W tych i wielu podobnych sytuacjach bank energii podrzuci prądu do potrzebnego urządzenia. Jeszcze kilka/ kilkanaście (starość 😂) lat temu nawet nie myślałam o tym, by sprzęty podładowywać inaczej niż przez kabelek podłączony do kontaktu. Mało tego, kto kiedyś myślał o jakimkolwiek sprzęcie. Teraz nie wyobrażam sobie, że powerbanku mogłoby zabraknąć w moim górskim plecaku. Przede wszystkim dlatego, że telefon naładowany mieć trzeba, a czasy, kiedy bateria wytrzymywała tydzień, minęły raczej bezpowrotnie.
Wy tymczasem dajcie znać, bez jakiego sprzętu, czy elektro-gadżetu nie wyobrażacie sobie wyjazdu. Jesteśmy ciekawi.
Mówimy, że wyjeżdżamy po to, by się odciąć od codziennego zgiełku, natłoku informacji, by spędzić czas ze sobą, na łonie natury, pozwied...