,

Jak wynająć mieszkanie i nie zwariować?

5.11.14


Szczęśliwy ten, kto nigdy nie doświadczył wątpliwej przyjemności poszukiwania lokum do wynajęcia, które na czas mniej lub bardziej określony miało stać się domem i stanowić schronienie przed złymi zombie tego świata, jak również zapewnić ciepełko w zimne i deszczowe dni, coby nic na głowę nie kapało, a wiatr nie przepizgiwał do szpiku kości.

Jeśli się tak delikatnie zastanowić, to pod tym względem ja właściwie w czepku urodzona jestem, bo wspomniane poszukiwania uskuteczniałam TYLKO DWA razy, co na powszechnie znane realia jest osiągnięciem wręcz mistrzowskim i nawet godnym pozazdroszczenia.
Niestety, świat pełen jest nieszczęśników, którzy zmuszeni są do częstszego poszukiwania czterech kątów, a powodów, czemu tak się dzieje, jest całe mnóstwo - chociażby nieustannie wzrastająca cena za wynajem, niestabilni emocjonalnie właściciele lokalu, dziwni sąsiedzi/współlokatorzy, etc. Dziś jednak nie o tym, a o kwestii samej batalii, jaką trzeba przeprowadzić, zanim dostaniemy upragnione klucze. Czasami bywa to naprawdę jazda bez trzymanki.
Wydawać by się mogło, że skoro październik się skończył, to już na rynku nieruchomości jest spokój, bo wszyscy studenci i ci zaczynający nową prace poza rodzinnym miejscem zamieszkania, znaleźli już swoje miejsce. Owszem, znaleźli, ale w międzyczasie okazało się, że muszą stamtąd spierniczać, żeby pozostać przy zdrowych zmysłach i nie zaciupać kogoś sztachetą. Zabawa zaczyna się na nowo, a ludki bogatsze o wcześniejsze doświadczenie podchodzą do sprawy bardziej zachowawczo.

Oczywiście, szukając mieszkania, mamy w głowie listę rzeczy, które są dla nas ważne i na które będziemy zwracać uwagę w trakcie naszej selekcji. Niech ta lista jest zawsze obszerna do bólu, niech nie brakuje na niej żadnego, choćby najdrobniejszego, punkcika. Potem użytkowanie wynajętej chaty mniej boli, a przy odrobinie szczęścia jest całkiem przyjemne. :)
Jak więc wynająć mieszkanie i nie stracić przy tym rozumu? Na co zwracać uwagę, by się nie przejechać?

#1 Nie korzystaj z usług pośredników (biur nieruchomości)

Serio, nie warto. Praktycznie każdy będzie próbował naciągnąć. Wyciągnie kasę na poczet szukania mieszkania/pokoju, a potem przedstawi często już nieaktualne, lub nawet nieistniejące oferty. Skutkiem tego nalatasz się tylko, jak osioł, na marne i będziesz w punkcie wyjścia, biedniejszy o kilka stówek. Dlatego, jeśli już musisz skorzystać z pośrednictwa, rób to mądrze. Przyznaję, moja pierwsza próba zahaczyła  o takiego pośrednika, ale nie dałam się zbyć. Nie latałam od adresu do adresu, tylko kazałam się zawieźć do miejsca, które polecał. Pasowało mi, podpisałam umowę.

#2 Porównuj dokładnie treść ogłoszenia z rzeczywistością

W ogłoszeniach bardzo rzadko jest podawana ulica, przy której znajduje się nieruchomość. Zwykle rzucona jest nazwa dzielnicy, co i tak nie gwarantuje nam sukcesu, bo nawet jeśli jesteśmy zainteresowani miejscem w danej dzielni, to po sprawdzeniu okazuje się, że to już obrzeża obrzeży i dalej się nie da. Hasła typu 10 minut do centrum, super węzeł komunikacyjny, etc. też są zwykle na wyrost, a te wspomniane 10 minut to chyba w przypadku, gdy jesteśmy właścicielami odrzutowca, lub nabyliśmy umiejętność sprawnej teleportacji. Jeśli ogłoszenie jest przekłamane, ale miejscówka nam się spodoba, mamy kartę przetargową do zbicia ceny. ;)

#3 Lepiej nie zgadzać się na kaucję

Kaucja to taki enigmatyczny twór, charakteryzujący się tym, że jest zwrotny. Ilu bym opowieści nie wysłuchała, to zawsze znajdzie się jakiś oszołom, który sobie tę kaucję przywłaszczy i zupełnie bez powodu nie będzie chciał zwrócić. Oczywiście nie mówimy tutaj o zniszczeniach mieszkania, zalaniach, czy innych demolkach, a o przykładnym, spokojnym, normalnym użytkowaniu lokum. Ten, który myśli, że się w ten sposób nachapie, będzie wymyślał nieustanne podwyżki cen wszystkiego, od czynszu, przez wodę, prąd, po śmieci. A gdy się już mieszkający ludek spróbuje zbuntować, to taki szumnie stwierdza, że "w takim razie, to on sobie wszystko potrąci z kaucji".
Jeśli jednak chata nam się spodoba, jesteśmy w stanie przełknąć dodatkowy koszt, to zadbajmy o to, by w umowie był porządny zapis, który będzie sprawy rzeczonej kaucji regulował w taki sposób, żebyśmy w ostatecznym rozrachunku nie byli stratni.

#4 Nie przelewaj kasy w ciemno - ktoś tak w ogóle robi?!

To już jest dla mnie kuriozum. Zawsze myślałam, że nikt tak nie robi, ale okazuje się, że byłam w błędzie. A takich, którzy będą chcieli wykorzystać nierozgarniętych jest wielu. Na to zasada jest prosta - żadnych zaliczek, żadnych przelewów przed obejrzeniem lokalu, ŻADNYCH!

#5 Zrób wywiad środowiskowy

Udało się, znalazłeś swoje miejsce. Yeah! Wiesz, że chcesz tam zamieszkać. To już połowa sukcesu. Warto w tym  momencie na chwilę odłożyć na bok hura-optymizm i pobawić się trochę w detektywa. Co mam na myśli? Ano dość prostą sprawę. Podpytaj sąsiadów, jak długo mieszkali poprzedni lokatorzy i czy nie uciekli zbyt szybko. Jeśli uciekli, niech ci się zapali czerwona, alarmowa lampka - bądź czujny. Popytaj sąsiadów o... innych sąsiadów. Nie ma nic gorszego niż oszołom za ścianą, który będzie twierdził, że zakłócasz ciszę dzienną i nocną, kiedy po prostu kichniesz. Jeśli wynajmujesz pokój, zlustruj współlokatorów. Nie ma nic gorszego niż osoby szperające w twoich rzeczach pod twoja nieobecność.

Podsumowując - oprócz szczęścia, trzeba mieć oczy dookoła głowy, a będzie dobrze. Najlepszy scenariusz przewiduje również ogrzewanie i ciepłą wodę. ;)

No i standardowo, jak to przy wpisach-wskazówkach, dzielcie się Waszymi doświadczeniami i patentami w tej materii. Ilu wśród Was szczęściarzy, a ilu wojowników o cztery kąty? Komentarze są Wasze.

Zdjęcie pochodzi z pixabay.com, CC0, joelfotos

P.S. Jakby się box z komentarzami nie ładował, odświeżcie stronę.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM