, , , , , ,

Sudecka Borowa w jesienno-zimowym wydaniu

22.11.17

Szlaki w Sudetach

Kiedy listopad próbuje nami zawładnąć, nie pozostaje nic innego, jak pokazać mu środkowy palec, dając do zrozumienia, że mamy go tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Zabunkrowanie się w bazie z koca zdaje wprawdzie egzamin i jest jak znalazł na takie okoliczności przyrody, jednak świeżutka porcja tlenu działa zdecydowanie lepiej.

Decyzja zapada więc równie szybko jak rodzący się w głowie pomysł - jedziemy! Niedaleko wprawdzie, ot akurat na spacer, by rozruszać kości i przy okazji zgarnąć pagór do Korony Sudetów. A co może być blisko? Góry Wałbrzyskie, a jak one, to ich najwyższy szczyt - Borowa /853 m n.p.m./, która po ponownych pomiarach zabrała palmę wysokościowego pierwszeństwa Chełmcowi.

Ta część Sudetów może nie powala widokami, bo częściej niż podziwiać panoramy można się szlajać lasem po krzaczorach. Okoliczności przyrody bywają tam jednak wyjątkowo malownicze, o czym przekonaliśmy się już wcześniej, będąc na Waligórze. Warto wiec się tam zapuścić, bo nie dość, że ładnie, to jeszcze ludzi prawie wcale.

Na Borową można dostać się, idąc szlakiem czerwonym z wałbrzyskiego dworca PKP - Wałbrzych Główny. Można też podjechać do Schroniska Andrzejówka i stamtąd zrobić przyjemną pętlę, a można również przespacerować się z Jedliny-Zdrój, co też zrobiliśmy.

O godzinie ósmej rano, w niedzielę, kiedy normalni ludzie smacznie śpią, my już "porzucaliśmy" nasz niebieski krążownik na prowizorycznym parkingu pod sklepem w Jedlinie-Zdrój i, po pierwszym sztachnięciu się rześkim powietrzem, pakowaliśmy się na szlak.


Najnowsza, jeszcze nieśmigana konstrukcja na szczycie Borowej

Szybko minęliśmy miejscowe zabudowania, uważając, żeby żaden podejrzanie wyglądający burek nie dopadł się naszych nogawek. A musicie wiedzieć, że - nie wiedzieć czemu - przyciągamy psi element.
Idąc szlakiem żółtym, leśną i całkiem wygodną, choć miejscami błotnistą, ścieżką, szybko dotarliśmy na Przełęcz pod Borową, gdzie zmieniliśmy farbę na czerwoną, by raźno pokopytkować na szczyt. Tutaj warto nadmienić, że na ostatnich metrach do szczytu można się nawet lekko zasapać, bo Borowa, choć wielkim pagórem nie jest, to zbocza ma całkiem strome i niunie w laczkach czy innych szpileczkach mogłyby się zeń sturlać.

Na szczycie witają nas pozostałości budowy, reszta sprzętu i to, na co wszyscy miłośnicy podziwiania panoram czekali - wieża widokowa. Konstrukcja całkiem zacna, miała być już nawet otwarta, ale majsterkowicze nie skończyli siatki zabezpieczającej i na wejściu powitała nas blokada z palety i pasów. Gdzie jednak diabeł nie może, tam...

Wieża Borowa Sudety


Panoramka niczego sobie, nieprawdaż?

Z rozdroża pod Borową  ruszamy niespiesznie dalej wygodną ścieżką. Wygodną i przyjazną do momentu, w którym koncertowo wpieprzam się w błoto grubo po kostki. A przeciez wszystko wyglądało tak równo i stabilnie, co poszło nie tak?! Cóż, zawsze marzyłam o tym, by mieć buty skąpane w czekoladowej mazi. Poza tym, nie ma co narzekać. W końcu, czy ktoś Wam gdzieś zaoferuje błotne SPA dla obuwia? Wątpię. 😂




Lecimy dalej szlakiem niebieskim, który wiedzie przez szczyt Jałowca /751 m n.p.m./, gdzie mieści się nowa platforma widokowa, z której mamy przyjemny widok na Góry Wałbrzyskie oraz Góry Sowie.




Po lewej - Borowa, po prawej - Sucha
Ze względu na znaczną ilość wywrotów po ostatnich wichurach, rezygnujemy z marszu szlakiem pieszym i zostajemy na rowerowym MTB Głuszyca, którym dobijamy do czerwonego mniej więcej na wysokości Rozdroża pod Wawrzyniakiem, skąd przez dzikie chaszcze i jeszcze dziksze błota docieramy do jedlińskiej stacji kolejowej. Tutaj właściwie kończymy nasz wyciech, bo do auta już rzut beretem i jedyne co pozostało, to uważać na przydomowe pieseły, które znowu koślawo na nas łypały.




A co następne? Tego nie wie nikt, trzeba coś wylosować na mapie. No i Wy możecie podrzucić jakiś pomysł, po których szlakach byście się teraz posnuli.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM