, ,

[RECENZJA] HIMALAISTKI, (...) które pokonują każdą górę - Mariusz Sepioło

5.10.17

Himalaistki recenzja Mariusz Sepioło

Literatura górska ma się wyjątkowo dobrze, a kolejne pozycje pojawiają się jak grzyby po deszczu. Można więc przebierać niczym w ulęgałkach w poszukiwaniu tej jedynej lektury dla siebie, zbrojąc się tym samym na długie jesienne wieczory. Pytanie tylko, czy każda pozycja jest warta uwagi i czasu poświęconego na jej przeczytanie.
Jak w to wszystko wpisuje się najnowsza książka, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Znak - "Himalaistki - Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę", autorstwa Mariusza Sepioło?

Otrzymaliśmy kompilację z polskimi himalaistkami (choć - co ciekawe - nie wszystkimi) w rolach głównych, których czternaście portretów ma odpowiadać czternastu szczytom wchodzącym w skład Korony Himalajów i Karakorum. Na pytanie, czy był to zabieg szczęśliwy, czytelnik musi odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie pomysł był nie do końca trafiony choćby przez to, że w zestawieniu zabrakło niektórych pań, które w górach najwyższych osiągnęły bardzo dużo. Poza tym nie sposób porównywać wszystkich bohaterek i stawiać ich osiągnięć na jednej szali.

Himalaistki wczoraj i dziś

Niemniej jednak autor przedstawia czytelnikowi sylwetki kobiet, dla których góry stały się pasją, miłością i siłą napędową do działania. W oparciu o rozmowy z członkami rodzin, jak i samymi himalaistkami, które żyją i nadal działają, rysuje obraz tego, jak ich życie wyglądało zarówno w górach jak i wokół nich.

Tutaj uczciwie przyznaję, że mam zwykle problem z książkami powstałymi w oparciu o wywiady - czy to z samymi zainteresowanymi, czy z bliskimi. Często bowiem mam wrażenie, że rozmówcy są do pewnych wypowiedzi, czy zwierzeń wręcz przymuszani. Tutaj natomiast widać partnerski dialog i swobodę rozmów. Ot, pogawędka przy kawie, choć rozmowy nie zawsze dotyczyły kwestii przyjemnych i radosnych, nierzadko zahaczając o przeżyte tragedie i doświadczone traumy.

Opowieść została podzielona na dwie części, gdzie w pierwszej mamy sylwetki kobiet przecierających szlaki dla polskiego himalaizmu kobiecego, a w drugiej portrety pań, które działały (lub nadal są aktywne) w czasach bardziej współczesnych.
Poszczególne rozdziały są niestety w bardzo zróżnicowanych długościach, co w trakcie czytania mocno mnie irytowało, bo odnosiłam wrażenie, że o jednej z dziewczyn można by pisać i pisać, a o innej już niekoniecznie jest się na czym rozwodzić. Dodatkowo, im dany rozdział był dłuższy - jak w przypadku tego o Wandzie Rutkiewicz - tym bardziej miałam déjà vu. Przecież ja już o tym czytałam. Moje odczucie, a nawet przekonanie, nie wzięło się znikąd. Tak musiało się stać, biorąc pod uwagę obszerną bibliografię, z której korzystał autor.

"Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę"

Mimo pewnych niedociągnięć, które dla niektórych będą stanowiły minus tej pozycji, to książka jak najbardziej zasługuje na uwagę. Autor, zestawiając obok siebie tych kilkanaście życiorysów, nie tylko pokazuje historię budowania polskiego himalaizmu kobiecego, ale przede wszystkim zmagania kobiet z męskim środowiskiem, w którym nierzadko były dyskryminowane i musiały udowadniać swoją wartość.
Podtytuł - Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę - jest tutaj bardzo trafiony. Szczyty górskie do pokonania to tylko jedna strona medalu. Z drugiej natomiast były góry przeciwieństw, trudności, życiowych rozterek i problemów. Czytając dochodzi się do wniosku, że nie ma rzeczy niemożliwych do pogodzenia.

Zdaję sobie sprawę, że jest wiele osób, które od tego typu książek oczekują "smaczków" i wyciągania na światło dzienne przeróżnych tajemnic i brudów.  Tutaj tego nie ma. Obraz, choć bogaty w różne szczegóły z życia bohaterek, daleki jest od kontrowersji.
Dużym plusem "Himalaistek" jest wkład w zrozumienie kobiecego wspinania. W końcu kobieta to nie stereotypowa baba, której trzeba wiecznie pomagać, i której nie można traktować po partnersku.

Czytaliście? Jak wrażenia?

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM