Abyśmy mogli w pełni cieszyć się z górskiego wypadu, musimy zadbać nie tylko o odpowiedni ekwipunek, czy mapę, ale również regularnie dostarczać energii dla naszego organizmu.
Wiemy, że nie możemy zapominać o piciu. Jednak oprócz odpowiedniego nawodnienia, dostarczania sobie witamin, czy elektrolitów, równie ważne jest zaopatrzenie dla naszych żołądków.
I nie ma co tego faktu lekceważyć, bo baterie z drogocenną energią, którą możemy i chcemy pożytkować na wędrówkę po przeróżnych szlakach, muszą być regularnie doładowywane. A przecież chyba nikt nie chciałby, żeby odcięło mu prąd w samym środku niczego, gdy do domu daleko. Dlatego, by realizować nasze górskie cele, potrzebujemy siły, a tej nie pozyskamy z powietrza.
Co więc jeść podczas górskich wędrówek?
To, ile (oraz co) zapakujemy do plecaka przed wyjazdem, będzie zależało od tego, czy planujemy wypad kilku-, czy jednodniowy, oraz od aury w jakiej przyjdzie nam wędrować. O ile latem, częściej chce mi się pić, niż jeść, tak zimą, czy jesienią jest zwykle na odwrót i ciało domaga się częstszego ładowania energetycznych baterii.
Zadbajmy więc o to, by dopływ kalorii był na poziomie, który zagwarantuje nam komfortową wędrówkę, czy wspinaczkę. Niech prowiant będzie zróżnicowany, jednak nie zalecam spożywania posiłków bardzo tłustych, gdyż przy zmęczeniu mogą one wywołać mało komfortowe dolegliwości trawienne. Będziemy czuć się ciężko i cała frajda i powietrze ulecą z nas bardzo szybko. Warto postawić przede wszystkim na łatwo przyswajalne węglowodany. Nawet jeśli trzymacie dietę, taki "występek" Wam nie zaszkodzi, bo aktywność, jaka będziecie uskuteczniać zdecydowanie zniweluje te "jedzeniowe grzeszki".
ŚNIADANIE
Mimo, że normalnie mam problem, by rano coś przełknąć, tak w dniach wycieczkowych śniadanie zjadam obowiązkowo. Mam wtedy pewność, że po przejściu kilku kilometrów nie będę się słaniać na nogach. Gdy ruszamy z domu najczęściej wciągam płatki z mlekiem (zdecydowanie więcej w tym płatków niż mleka), jogurt/serek, ewentualnie kanapkę. Jeśli jesteśmy zbunkrowani w górach, najczęściej szamiemy kanapki z nieśmiertelnymi dodatkami z puszki. Konserwa i pasztet sprawdzają się najlepiej. Dopchać można się jakimś musli. W przypływie ochoty na ciepłe śniadanie (póki co, nie nosimy ze sobą turystycznych kuchenek, ani tym podobnych gadżetów), rzucamy się na schroniskową jajecznicę, której porcja zawsze okazuje się za mała. ;) Do tego oczywiście ciepła herbata.
PRZEKĄSKI
Szczerze? To nasz ulubiony aspekt górskiego żarcia. Wiecie dlaczego tak lubię te wszystkie plecakowe kieszonki? Bo można tam napchać samych pyszności. #dietassie Tak, mowa o czekoladzie - nieodłącznej towarzyszce górskich wojaży, batonikach, które ostro depczą czekoladzie po kosteczkowych piętach, musli w kieszonkowych porcjach. Kabanos też się nada i skutecznie uciszy głoda. W końcu nie samą czekoladą człowiek żyje. Do tego jeszcze można dorzucić owoce - jabłko, czy banana, ale tych nigdy nam się nie chce nosić. #lenie.
Szczerze? To nasz ulubiony aspekt górskiego żarcia. Wiecie dlaczego tak lubię te wszystkie plecakowe kieszonki? Bo można tam napchać samych pyszności. #dietassie Tak, mowa o czekoladzie - nieodłącznej towarzyszce górskich wojaży, batonikach, które ostro depczą czekoladzie po kosteczkowych piętach, musli w kieszonkowych porcjach. Kabanos też się nada i skutecznie uciszy głoda. W końcu nie samą czekoladą człowiek żyje. Do tego jeszcze można dorzucić owoce - jabłko, czy banana, ale tych nigdy nam się nie chce nosić. #lenie.
OBIAD/KOLACJA
To posiłek równie ważny, jak śniadanie, bo ma pomóc w regeneracji i nabraniu sił na kolejny dzień. Przyznaję, że po całodniowym galopowaniu po górskich szlakach, gdy organizm nałapie tlenu, jak wściekły, wieczorem włącza mi się takie gastro, że pochłonęłabym wszystkie przydźwigane zapasy. Ostatecznie głód zostaje okiełznany w bardziej cywilizowany sposób. Wybór menu w sercu gór mamy wprawdzie ograniczony, ale nie znaczy to, że mamy obgryzać własne palce. Klasyczną kanapkę zostawmy na koniec i jeśli mamy możliwość, zjedzmy coś ciepłego. Jak nie przepadam za szamą w płynie, tak w schronie zawsze jem zupę. Smakowo nie zawsze tyłek urywa, ale ciepło jest wręcz orgazmiczne dla zmarzniętego zimą brzucha. W górskich warunkach nie pogardzimy też "zupką chińską z Radomia", czy innym "gorącym kubkiem", a ze schroniskowych specjałów naszą największą sympatią cieszą się niezmiennie pierogi i smażony ser. Ciepłe, dobre, a zjedzone późnym popołudniem, czy wczesnym wieczorem nie obciążą nas i kolejnego dnia możemy wędrować sobie na lekko.
To posiłek równie ważny, jak śniadanie, bo ma pomóc w regeneracji i nabraniu sił na kolejny dzień. Przyznaję, że po całodniowym galopowaniu po górskich szlakach, gdy organizm nałapie tlenu, jak wściekły, wieczorem włącza mi się takie gastro, że pochłonęłabym wszystkie przydźwigane zapasy. Ostatecznie głód zostaje okiełznany w bardziej cywilizowany sposób. Wybór menu w sercu gór mamy wprawdzie ograniczony, ale nie znaczy to, że mamy obgryzać własne palce. Klasyczną kanapkę zostawmy na koniec i jeśli mamy możliwość, zjedzmy coś ciepłego. Jak nie przepadam za szamą w płynie, tak w schronie zawsze jem zupę. Smakowo nie zawsze tyłek urywa, ale ciepło jest wręcz orgazmiczne dla zmarzniętego zimą brzucha. W górskich warunkach nie pogardzimy też "zupką chińską z Radomia", czy innym "gorącym kubkiem", a ze schroniskowych specjałów naszą największą sympatią cieszą się niezmiennie pierogi i smażony ser. Ciepłe, dobre, a zjedzone późnym popołudniem, czy wczesnym wieczorem nie obciążą nas i kolejnego dnia możemy wędrować sobie na lekko.
Dlaczego jedzenie jest takie ważne?
Turystyka górska wiąże się zazwyczaj - o ile nie zamierzamy leżeć tydzień na Gubałówce - z długotrwałym wysiłkiem. Różnice wysokości robią swoje i potrafią dać w kość. Dlatego tak ważne jest, by wybierać dobrze, dostarczając sobie energii. W tym momencie Nutella będzie zdecydowanie lepszym rozwiązaniem niż wpierniczanie kiełków i trawy.
Najprościej - papu w górach przede wszystkim musi dostarczyć nam szybko energetycznego kopa, a aspekty zbilansowanej diety nie muszą nas w tym momencie obchodzić. :) Dlatego, śmiało, podzielcie się swoimi jedzeniowymi typami. Zakładam, że wyjdzie nam tutaj całkiem przyjemny i smaczny górski jadłospis.
Najprościej - papu w górach przede wszystkim musi dostarczyć nam szybko energetycznego kopa, a aspekty zbilansowanej diety nie muszą nas w tym momencie obchodzić. :) Dlatego, śmiało, podzielcie się swoimi jedzeniowymi typami. Zakładam, że wyjdzie nam tutaj całkiem przyjemny i smaczny górski jadłospis.
Abyśmy mogli w pełni cieszyć się z górskiego wypadu, musimy zadbać nie tylko o odpowiedni ekwipunek , czy mapę , ale również regularnie ...