Ponieważ Dolny Śląsk - czego odmówić temu regionowi nie sposób - zamkami i pałacami stoi, zabierzemy Was na krótką wycieczkę do piastow...
Był czas, gdy na wszelkie konstrukcje widokowe i mniej lub bardziej fikuśne wieże, które zaczęły wyrastać w górskich okolicach jak grzyby po deszczu, reagowałam alergicznie. Że po co to, że nie warto na siłę "upiększać" krajobrazu. Bardzo byłam na nie, oj bardzo. Podejście zaczęło mi się zmieniać, gdy po raz kolejny wybieraliśmy szlak, który, ze względu na duże zalesienie, podobny był do innych odwiedzonych i nie wyróżniał się niczym szczególnym, że o panoramicznych widokach nie wspomnę. Wtedy w łepetynie od razu kiełkowała myśl, że jednak byłoby fajnie móc wejść wyżej i rzucić okiem ponad las.
Był czas, gdy na wszelkie konstrukcje widokowe i mniej lub bardziej fikuśne wieże, które zaczęły wyrastać w górskich okolicach jak grzyb...
Luty we Wrocławiu był cieplejszy niż to wiosenna ustawa przewiduje, więc nie pozostawało nam nic innego, jak poszukać śnieżnej i zimowej aury nieco dalej. Tym bardziej, że głód pagórów był w nas okrutny, a jak powszechnie wiadomo, człek na głodzie bywa zły. Trzeba więc było temu zaradzić. Szybki rzut oka na mapę, sprawdzenie czasu dojazdu (bo to jednak byłoby bez sensu spędzić w aucie większość dnia) i już wiedzieliśmy, że przekonamy się, co mają do zaoferowania Jesioniki [czes. Jeseníky] i górujący tam szczyt Pradziad [czes. Praděd] /1492 m n.p.m./, wchodzący w skład Korony Sudetów.
Luty we Wrocławiu był cieplejszy niż to wiosenna ustawa przewiduje, więc nie pozostawało nam nic innego, jak poszukać śnieżnej i zimowej...
Kiedy listopad próbuje nami zawładnąć, nie pozostaje nic innego, jak pokazać mu środkowy palec, dając do zrozumienia, że mamy go tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. Zabunkrowanie się w bazie z koca zdaje wprawdzie egzamin i jest jak znalazł na takie okoliczności przyrody, jednak świeżutka porcja tlenu działa zdecydowanie lepiej.
Kiedy listopad próbuje nami zawładnąć, nie pozostaje nic innego, jak pokazać mu środkowy palec, dając do zrozumienia, że mamy go tam, gd...
Od postawienia kropki nad i, które miało miejsce na Chełmcu , a tym samym skompletowania Korony Gór Polski minęło niewiele. Jednak moj...
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibracja budzika zamiast wstawać miałam ochotę przekulać się tylko na drugi bok i wyspać na zapas. Odrzuciłam jednak tę myśl.
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibr...
Od naszej ostatniej zdobyczy koronnej - Kłodzkiej Góry - minęło już trochę czasu, ale wolnym i dostojnym krokiem - dosłownie i w przenośni...
Plan na ten rok był taki, żeby już zakończyć kompletowanie szczytów do Korony Gór Polski. Ostatecznie wyszło tak, że zostały nam jeszcze trzy pagóry do odwiedzenia, więc kompletowanie będziemy dokańczać w nowym roku.
Plan na ten rok był taki, żeby już zakończyć kompletowanie szczytów do Korony Gór Polski . Ostatecznie wyszło tak, że zostały nam jeszcz...
Tak, tak, tak, miała być sprzyjająca pogoda, więc napaliliśmy się, jak szczerbaci na suchary, żeby przelecieć się w Izery i dołożyć kol...
Po ostatnim zejściu z Orlicy porzuciliśmy Was na Sołtysiej Kopie, obiecując jeszcze jeden pagór tego dnia. Chodźcie więc na słoneczn...
Ze szczytów koronnych KGP zostały nam już właściwie same takie - brzydko pisząc i mówiąc - popierdółki. W porównaniu do ostatnio zdoby...
Jakiś czas temu dobre duszyczki rzuciły hasło, coby się wybrać na Śnieżkę, bo 50% ich teamu, mimo swego pochodzenia, na owym pagórze nigdy nie było. Nadeszła więc pora, by ową postać rzeczy zmienić. A z kim, jak nie z nami - oszołomami. Nie trzeba nas było namawiać. Nawet mimo tego, że dopiero co przecież po Karkach dreptałam. Ale to było z drugiej strony, na Szrenicy i w jej bliskiej okolicy, a Śnieżka to zupełnie inna para karkonoskich kaloszy.
Jakiś czas temu dobre duszyczki rzuciły hasło, coby się wybrać na Śnieżkę , bo 50% ich teamu, mimo swego pochodzenia, na owym pagórze ni...
Słaby zachód słońca na Szrenicy dzień wcześniej sprawił, że tliła się we mnie iskierka nadziei na być może lepszy wschód. Mimo zmęczeni...
Porzuciłam Was ostatnio na Szrenicy , ale widzę, że już przebieracie kopytkami, by iść dalej. Chodźmy zatem, bo jeszcze się chmurom deszczo...
Od dłuższego czasu dręczył mnie dziki głód. Głód gór, pagórów i... naleśników, a jeśli o te ostatnie chodzi, to wiedziałam, że dobrze w tej...
Jeszcze miesiąc temu, chociażby na Radziejowej , z uporem maniaka jej szukaliśmy. W końcu jednak w całej swej łaskawości raczyła uraczyć na...
Po naszym letnim urlopie pozostało już tylko wspomnienie, a przedurlopowy wypad w góry zaliczyliśmy w czerwcu, włażąc na Skalnik ora...
Radosna twórczość w znakowaniu szlaku. Trzeba było mocno zadzierać głowę do góry, żeby ogarnąć fakt, że znak się tam w ogóle znajduje.
Pewnej wrześniowej soboty powiedzieliśmy sobie, że skoro na niedzielę zapowiadają pogodną "w miarę", to nie będziemy siedzieć na ...
Dzień trzeci należałoby określić wielkim dniem powrotu do czekających obowiązków, ale z uwagi na boską pogodę stwierdziliśmy, że wykorzysta...
Tego dnia za cel obraliśmy sobie źródło Łaby i w zależności od czasu wejście na Szrenicę od strony Czech. Plan był gotowy, więc wyruszyliśmy z Harrachova szlakiem żółtym, mijając po drodze Muzeum Narciarstwa - niestety było zamknięte. :/ Po około godzinnym spacerku dotarliśmy do Mumlavskiej Boudy.
Wyspani, lekko zrumienieni przez szalejące dnia poprzedniego słońce, wstaliśmy skoro świt, gotowi do ponownego wyruszenia na szlak. W końcu...