, , , , , , , ,

KGP - Kowadło, Góry Złote & Rudawiec, Góry Bialskie - 01.05.2017

6.5.17

Od naszej ostatniej zdobyczy koronnej - Kłodzkiej Góry - minęło już trochę czasu, ale wolnym i dostojnym krokiem - dosłownie i w przenośni - zbliżamy się do końca naszej przygody z Koroną Gór Polski. Po pierwszomajowym wypadzie, podczas którego okiełznaliśmy kolejne dwa pagóry - Kowadło /989 m n.p.m./ w Górach Złotych i Rudawiec /1112 m n.p.m./ w Górach Bialskich - został nam do odwiedzenia tylko jeden szczyt.

Pogoda przed majówką, jak i sama majówka nie rozpieszczały. Jednak w prognozach pojawiła się nadzieja, która - niczym światełko w tunelu - miała zagwarantować słoneczną i stabilną pogodę. Decyzja nie mogła być inna. Jedziemy!

I pojechali z nastawieniem na spokojny, przyjemny i niespieszny spacer w łagodnym terenie...Taaa, terefere, kuku.

Dojazd do Bielic, skąd startowaliśmy, zajął nam z Wrocławia jakieś dwie godziny. Na spokojnie, praktycznie pustymi drogami, na które nie zdążyli jeszcze wylec ci, których poniósł majówkowy melanż i dogorywali wciąż w objęciach Morfeusza.

KGP Sudety - Szlak na Kowadło Widok na Bielice
Widok na Bielice

Rześkie powietrze szybko dobudziło nas do reszty, a wiosenne słońce aż chciało prowadzić za ręce. Nie do końca mu to wprawdzie wyszło, bo nim znaleźliśmy zielony szlak straciliśmy prawie godzinę, ładując się pod górę "delikatnie" na szagę. W myśl zasady, że to na pewno będzie gdzieś tam. Ale czy ktoś mówił, że z nami to zawsze ma być normalnie? W końcu kto, jak nie my, potrafi się zakałpućkać w małej wsi? 😂

KGP Sudety - Szlak na Kowadło

Wyleźliśmy gdzieś z lasu, na bliżej nieokreśloną drogę, ale mężowe intuicja i ogarnięcie terenowe doprowadziły nas w końcu do zielonych oznaczeń. Brawo Piotruś!
Aura wprawdzie bardziej przypominała tę marcową niż pierwszomajową, niemniej jednak pierwszych kilkadziesiąt minut na szlaku nie zapowiadało jeszcze tego, że podczas dalszego marszu będziemy używać mnóstwa ciekawych i nienadających się do cytowania słów.

KGP Sudety - Szlak na Kowadło

Jeden z niewielu widoków na szlaku

Podczas podejścia na Kowadło nie spotkało nas nic nadzwyczajnego. Ot, późna wiosna w górach, która mniej lub bardziej zaciekle walczy z powoli ustępującą zimą. W miejscach nasłonecznionych więcej błota, w zacienionych więcej śniegu. Norma. Ścieżka jest, widać, uczęszczana, więc nie musimy ani przedzierać się przez chaszcze, ani przecierać szlaku. Na górze można było nawet, szamając kanapkę, wygrzać stare kości na ciepłym od słońca kamlocie.

KGP Sudety - Na szczycie Kowadła
A na szczycie i miejsce dla bałwana (albo trzech) się znalazło

Sudety Zejście z Kowadła 
Szlak na Smrk

Zejście żółtym szlakiem robiło się coraz bardziej mozolne, a zalegający śnieg zdawał się kumulować akurat na ścieżce, która w swej szerokości z ledwością mieściła dwie obute stopy. A stuptuty odpoczywały sobie na półce w domu. Górołazi od siedmiu boleści!
Choć i tutaj nie mieliśmy co jeszcze narzekać, bo przynajmniej coś na kształt ścieżki było widać.

U Smrku 
Szlak na Smrk


Im dalej, tym wprawdzie ładniej, bo wyszliśmy z lasu i mogliśmy nacieszyć oczy okolicą, jednak komfort marszu wyparował niczym kamfora, zostawiając po sobie teren bogaty w śniegową breję, która nie dość, że sięgała po kolana to jeszcze skrywała pod sobą bardziej płynne niespodzianki.

W moich AKU początkowe kałuże zaczęły przypominać jeziora, więc gdyby nie fakt, że na boso daleko bym nie zaszła, zdjęłabym je i wyrzuciła w krzaki. Moja niechęć do tych butów osiągnęła chyba szczyt. 😡 
Z tego też miejsca prośba do Was: W czym chodzicie? Co obecnie polecacie na łazęgowanie w zróżnicowanym terenie? Zakupy trzeba jakieś poczynić zanim mi kopytka odpadną. A tego byśmy przecież nie chcieli.

Jak już doczłapaliśmy się bocianim krokiem z niekontrolowanymi przysiadami, szpagatami i niepełnosprytnymi telemarkami do Przełęczy Trzech Granic miałam ochotę siąść w tamtejszej wiacie i nigdzie się nie ruszać. Ale trzeba było iść dalej, bo teraz już niezależnie od kierunku odległość do pokonania pozostawała nam taka sama.

KGP Sudety Na szczycie Rudawca


Szlak na Rudawiec
Stopy doświadczyły jedynego w swoim rodzaju SPA, aczkolwiek nie polecam, bo ogólne morale, gdyby tylko miało łopatę, zakopałoby mnie pod pierwszym, lepszym krzakiem

Od Przełęczy Trzech Granic na Rudawiec nie prowadzi pieszy szlak turystyczny. Ścieżka wiedzie wzdłuż polsko-czeskiej granicy, a drogę wyznaczają graniczne słupki. Znajduje się tam też kilka ścieżek dla narciarzy biegowych.
Szliśmy więc od słupka do słupka, raz po raz rozjeżdżając się w mokrej brei i po cichu marząc, by w końcu dotrzeć na miejsce. A tymczasem mijaliśmy kolejno oznaczone szczyty Dział, skąd był jeszcze kaaawał i Iwinkę, od której kopytka zaczęły przebierać jakby raźniej, bo była bliżej celu.

Na Rudawcu nie zabawiliśmy długo, szybka fota, szybkie papu i zejście do Bielic przez Puszczę Jaworową. Czy było bardziej sucho i komfortowo na zejściu? Zapomnijcie! Ale mi było wszystko jedno do tego stopnia, że mogłam równie dobrze iść środkiem płynącego obok potoku.
Ot, piękno wiosny. 😂

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM