Lubimy wracać do czasów dzieciństwa, czy nastoletniej młodości, kiedy głównie beztroska kształtowała każdy dzień, a wszystko, co było ponad...
Piękna nasza Polska cała. Bez dwóch zdań. Można ubóstwiać nasze góry, z lubością spędzać czas nad morzem, żeglować, poznając Mazury, organizować spływy kajakowe, czy odkrywać mniej lub bardziej znane zaułki miast i miasteczek. Dla każdego coś miłego. Do wyboru, do koloru, w zależności od upodobań i nastroju. Żyć nie umierać.
Jeśli jednak ruszasz się z domu nie tylko do wielkiego dzwonu, a poznawanie nowych miejsc sprawia Ci po prostu frajdę, w pewnym momencie zaczynasz odczuwać chęć odkrycia nowych rzeczy i regionów poza naszymi granicami. Wszak nie tylko polskimi krajobrazami i smakami człowiek żyje. A że zagranica w dodatku ma do zaoferowania wiele, żal by było z tego nie korzystać.
Cóż z tego, że brak znajomości języka obcego może stanowić pewną trudność. Nie warto siedzieć wyłącznie na swoim własnym podwórku tylko dlatego, że gdzieś indziej mówi się inaczej.
Młodsi są niejako na nieco lepszej pozycji niż starsi, bo mniej lub bardziej, a już na pewno w wersji Kali kochać, Kali chcieć, dogadają się z rówieśnikami w języku angielskim. U naszych wschodnich i południowych sąsiadów raczej spokojnie wystarczy mieszanka polskiego i miejscowych słów przyswojonych z rozmówek. Sprawa nieco się komplikuje, jeśli najdzie nas ochota wybyć naprawdę daleko, w rejony egzotyczne, gdzie my sami będziemy atrakcją dla tubylców.
Oczywiście możemy trafić tak, że nasze filologiczne umiejętności będziemy sobie mogli o kant tyłka strzaskać. W takiej sytuacji trzeba sięgnąć po bardziej kombinacyjny oręż komunikacyjny, który musi zadziałać, jeśli nie chcemy być chociażby głodni, czy zostać na jakimś zadupi w środku nocy.
Kiedy już wyczerpiesz wszelkie możliwości, polegające na powolnym i wyraźnym artykułowaniu wszystkich możliwych kombinacji znanych Ci słów, nie pozostaje Ci nic innego, jak polegać na mowie ciała. Czasem zwykły uśmiech, czy pokazanie czynności lub rzeczy niczym w kalamburach rozwiąże problem, a już na pewno rozładuje atmosferę.
Pismo obrazkowe
I nie mam tutaj na myśli eksplorowania egipskich piramid i ichniejszych hieroglifów. Chodzi raczej wszelkiej maści rysunki. Wiesz, jeśli nie jesteś Picassem, to poćwicz przed wyjazdem. A nóż się przyda. No i koniecznie miej ze sobą coś do pisania. Chyba, że wolisz kreślić swoje dzieła na pisaku (Gorzej jeśli przyjdzie Ci "walczyć" na betonie. Wtedy patykiem nie podziałasz). Grunt, żebyś potrafił narysować ogólnie o co Ci chodzi. Przypomnij sobie na tę okoliczność podręcznikowe komiksy, czy grafiki, skup się na piktogramach i... własnej wyobraźni. Źle nie będzie. Co najwyżej wesoło.
Pamiętaj, że jakby nie było, to sobie poradzisz, choćby Ci miały bicki urosnąć od gorliwego machania rękami, celem wygestykulowania tego, co masz na myśli. Olej język i zostań komunikacyjnym ninja.
Piękna nasza Polska cała. Bez dwóch zdań. Można ubóstwiać nasze góry , z lubością spędzać czas nad morzem , żeglować, poznając Mazury, ...
Wcześniej, czy później uzależniony od czegoś będzie każdy z nas. Tak już skonstruowano ten świat, by nęcił wszystkim, co ma. Jednych poc...
Zakładam, że po ostatnich łódzkich spacerach trochę bolą Was kończyny, a w dodatku potrzebujecie wytchnienia od poważniejszych tematów ...
Z początkiem tego roku zrodziła mi się w mózgownicy myśl, która zaowocowała chęcią bliższego poznania się z Wami i Waszą opinią o blogu. Na...
Śmiem jednak podejrzewać, że - podobnie, jak u mnie - pierwszą rzeczą, jaką masz ochotę popełnić wcześnie rano, to mord na budziku, a następnie na wszystkim i wszystkich, którzy Ci się przy okazji napatoczą. W najlepszym przypadku, po omacku, zawalisz jedynie stopą w próg, w drzwi lub szafkę. Jak żyć?! A żyć trzeba, więc i temu należy zaradzić, najlepiej bez uszczerbku na zdrowiu - własnym i domowników.
Gdy musiałam wstawać do szkoły (tak, w czasach prehistorycznych, gdy po ziemi biegały dinozaury i mamuty), pobudka zawsze była traumatycznym przeżyciem, niezależnie od tego, jak długo spałam. Podobnie jest teraz, gdy w ciągu tygodnia alarm budzika oznajmia, że trzeba zwlec dupę z ciepłego wyrka i kopsnąć ją do pracy. Jeśli jednak na horyzoncie majaczy jakiś wyjazd, o górach to nawet nie wspomnę, nie potrzebuję nawet budzika. Śpię na czujce, a nawet nie jestem w stanie zasnąć, a jeśli usnę, to budzę się bezproblemowo, gotowa do działania i z turbo energią. Wniosek nasuwa się jeden - gdy powód do wstawania mamy pozytywny, sama pobudka nie robi nam kuku.
Nie zawsze mamy możliwość posiłkowania się pozytywnymi powodami. Niemniej jednak, jakoś sobie trzeba radzić, więc bądź dla siebie dobry. Staramy się wykorzystywać dobę do granic możliwości, ale gdy organizm zaczyna nam dawać znaki dymne, że coś jest nie halo, warto go posłuchać, odpuścić i... porządnie się wyspać. Po czym poznać, że organizm ma dosyć? Ano po tym, że oprócz tego, że rano snujesz się, jak zombiak, to jeszcze wciągu dnia jesteś ospały i nie tykasz odpowiednio, a twoje rozkojarzenie i brak koncentracji osiągają nadir. Kawa tu sprawy nie załatwi, serio, wyśpij się.
Niby śpisz wystarczająco, a dalej masz ochotę zabijać o poranku. Musisz się bardziej dopieścić. Zakładam, że nie wykonujesz pracy na świeżym powietrzu, tylko wytrwale ćwiczysz swoje płaskodupie za biurkiem. To nie sprzyja wyspaniu, bo organizm domaga się tlenu i daje ci o tym znać. Tak, to wtedy, gdy ziewasz tak, że bez problemu połkniesz bez popity cały sprzęt, na którym w danym momencie pracujesz. Rusz się, pospaceruj, niech pikawa zacznie lepiej pompować krew. W przeciwnym razie, w celu dotlenienia się, zostanie Ci spanie na parapecie za oknem. A tego byśmy nie chcieli. Wszak zimno, pada, wilcy wyją...
A jak nic nie działa, a pozytywnych powodów do wstawania brak? Cóż, wtedy pozostaje nam do dyspozycji co najmniej podwójna drzemka w telefonie.
Znacie to? Jest wcześnie rano, najczęściej jeszcze ciemno, a z objęć kochanka imieniem Morfeusz brutalnie wyrywa Was dźwięk nastawioneg...
Życie.Me ma się całkiem dobrze, ale wychodzę z założenie, że zawsze może być lepiej. Przychodzi Was tutaj coraz większa gromadka, więc korzystając z tej okazji, chciałabym Was delikatnie wykorzystać. Obiecuję, że nie będzie bolało.
Życie.Me ma się całkiem dobrze, ale wychodzę z założenie, że zawsze może być lepiej. Przychodzi Was tutaj coraz większa gromadka, więc k...
Skoro przed kilkoma dniami strona startowa z wujkiem Google krzyczała do mnie Wszystkiego najlepszego , wydawać by się mogło, że pokuszę si...
Święta, święta i... po świętach. Czas minął, jak zwykle na turbo-dopalaczu i nikt nie wie, jakim cudem, akurat w te trzy dni przyspieszył b...
Był pieruńsko mroźny i śnieżny grudzień. Starzy górale powiadają, że na planowaną datę styczniową miało być jeszcze zimniej, więc co poniek...
Wydawać by się mogło, że dopiero nie tak dawno temu wkraczaliśmy w nowy rok 2014, snuliśmy plany i stawialiśmy sobie kolejne cele do zreal...
Te papierowe, pachnące cudeńka nigdy mi się nie znudzą. Oby było porywająco, podróżniczo, ciekawie i z mnóstwem albumowych zdjęć - będę w książkowym niebie.
Wspominałam, że dobra jestem, prawda? No właśnie. Więc, mimo że ze mnie mały książkofil, to niniejszym chciałabym ulżyć moim domowym regałom, które już ledwo wytrzymują dotychczasowe obciążenie i trzeszczą żałośnie na myśl o dostawieniu kolejnych łupów - tych prezentowych i nie tylko. Mikołaju! Ratuj regał.
Stara się robię. Zmiana kodu na 3 z przodu już za mną, więc i pamięć nie ta - dobra, choć krótka i wybiórcza. Mikołaju, nie pozwól, by wszystkie dobre i fajowe pomysły szlag trafił po minucie od ich pojawienia się w mej łepetynie.
To tak, jakby w natłoku pomysłów się miejsce w analogowym notatniku skończyło, a poza tym telefon też by się zdał nowy, bo już biedak ledwo zipie, a ostatnio - z rozpaczy chyba - prawie się rzucił do kałuży. To się nie godzi - Mini zdecydowanie potrzebuje nowego braciszka.
Bynajmniej nie ortodontyczny. Odpowiedz sobie Mikołaju sam - ileż można robić zdjęcia jakości ananasa, niczym telefonem stacjonarnym? Te wszystkie górki, pagórki, widoki i zachody słońca chcą być hipnotajzing, a bez fajnego lustra (najlepiej ze statywem) ciężko. Nie chcę narażać tych piękności natury na popadnięcie w depresję z tego powodu i permanentne ukrycie się za nieprzeniknioną mgłą.
Właściwie, to tę listę mogłabym jeszcze trochę wydłużyć, ale nie będę pazerna, bo jeszcze Gwiazdkę odwołają.
To jak? Da się zrobić? Zawsze możesz się, Mikołaju, wyręczyć swoimi elfami. Nie obrażę się, jeśli nie stawisz się z podarkami osobiście. A tymczasem, pobędę jeszcze trochę grzeczna, tak dla niepoznaki.
... Gwiazdora, Dziadka Mroza, czy też innej Gwiazdki. Jak zwał, tak zwał. Prezenty przyjmuję zawsze i niezależnie od tego, kto ma podarunko...