Uprawiając bardzo trudną miłość z nieszczęśliwie zakupionymi i posiadanymi butami AKU Caman Fitzroy GTX z narastającym przerażeniem pa...

Pięć rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę przed wyruszeniem na szlak
- Nie przeceniaj swojej kondycji i doświadczenia. Realnie dopasuj długość i trudność szlaku do aktualnego samopoczucia. Jeśli ostatni raz oglądałeś pagóry na żywo pięć lat temu, a szczyty zdobywałeś w pozycji horyzontalnej scrollując górskie blogi na ukochanej sofie, to pomysł na przejście za jednym zamachem Orlej Perci będzie co najmniej dyskusyjny.
- Dokładnie zaplanuj trasę. Zorientuj się, gdzie znajdziesz skróty, gdzie w razie potrzeby będziesz mógł zawrócić, gdzie znajdują się schroniska, wiaty, ile czasu zajmie Ci dotarcie do najbliższej miejscowości, czy miejsca noclegowego.
- Dobierz i przygotuj pod daną wycieczkę swój ekwipunek. Skup się na odpowiednim ubraniu, czasie, jaki zamierzasz spędzić na szlaku, porze roku i aktualnych warunkach meteo. Jesienią - nawet mimo cudownej aury za oknem - zabranie wyłącznie krótkich gaci nie będzie najszczęśliwszym wyborem, bo wystarczy, że słońce choć na chwilę skryje się za chmurami, a wiatr zacznie Cię koncertowo smagać po podwiązkach.
- Poinformuj bliską i zaufaną osobę o tym, gdzie się wybierasz i kiedy zamierzasz wrócić.
- Przed samym wyjazdem sprawdź prognozy pogody, szczególnie pod kątem wrednych burz i ogólnego załamania aury. Ja wiem, że z ciężkim sercem się wyjazd przekłada, ale czasem jest to najlepsza decyzja. Poza tym łażenie w deszczu jest do dupy - zimno, ślisko, do domu daleko i w butach w końcu zaczyna chlupać.
Pięć rzeczy, które trzeba mieć na uwadze podczas górskiej wędrówki
- Mapa to podstawa. Najlepiej taka laminowana, której deszcze nie straszne. Oczywiście można się wspomagać elektroniką i aplikacjami wszelkiej maści, ale jak zdechnie telefon albo zasięg wystawi nam środkowy palec, to będziemy sobie mogli co najwyżej poćwiczyć orientację według mchu. #team_mapa_papierowa_rulezzz A, zapomniałabym - oprócz posiadania owej mapy, wypadałoby co jakiś czas w nią zaglądać, by upewnić się, że dobrze idziemy. Szlakowych pułapek jest bowiem w naszych górach dostatek.
- Pij! I nie mam tutaj na myśli wciągnięcia w czasie marszu kraty browaru. Regularnie uzupełniaj płyny. Nie czekaj aż zaczniesz odczuwać pragnienie. Lepiej popijać małymi łykami wodę lub izotonik niż na raz próbować to wszystko nadrobić. To tak nie działa. Tutaj się przed Wami trochę pokajam, bo to jeden z moich górskich grzeszków - często nie chce nam się zatrzymywać na piciu i później cierpię.
- Rób przerwy i wzmacniaj się. Wyjście na szczyt, czy parcie do celu jednym ciągiem jest słabe, a na dłuższą metę pozbawia wycieczkę całej frajdy, bo morale siada i ogólnie zaczyna być dupiasto. Z jednej strony nie lubię pauzować, gdy nam się dobrze idzie, jednak z drugiej te cudowne węglowodany niesione w plecaku aż się proszą o konsumpcję. A mnie długo prosić nie trzeba. 😂
- Rzuć raz na jakiś czas okiem na prognozę pogody i radar meteo. Dobrze wiedzieć, czy nie trzeba się będzie zaraz ewakuować, gdy z gromadzących się chmur walnie ostrą sikawicą.
- Wiem, że ruszając w góry masz podejście z gatunku "Mam tę moc! Mam tę moc!", ale czasem lepiej przerwać wędrówkę i zawrócić. Też miałam okres wędrówkowej niezniszczalności dopóki kilka razy - i to na własne życzenie - nie dostałam po tyłku. Wątpliwa pogoda, złe samopoczucie, źle dobrana trasa - zawróć! Choć wiem, że będzie Ci ciężko na serduchu.
Sześć rzeczy do zrobienia po górskiej wycieczce
- Zatroszcz się o swoje buty. Szczególnie jeśli masz je sprawdzone i kochasz je miłością nieskończoną. Niech Ci służą. Wyciągnij wkładki i zostaw razem z butami do wyschnięcia w ciepłym miejscu. Obcej cywilizacji w butach nam nie potrzeba.
- Sprawdź swój sprzęt - plecak, buty, kijki, raki, etc. Czy wszystko działa, czy nic się nie rozdarło, czy jest czyste. Nie ma nic gorszego niż odkrycie przed kolejną wędrówką lub w jej trakcie, że coś nie działa tak, jak powinno - kijki się składają, powodując spotkanie paszczy z ziemią, zamek w plecaku się nie zasuwa, itp.
- Ponieważ górska wędrówka to stuprocentowe obcowanie z naturą i, nierzadko, szlajanie się po chaszczach, trawach i krzaczorach, po powrocie obejrzyj całe ciało, czy aby nie przyniosłeś na sobie jakiegoś pasażera na gapę - krwiopijcy kleszcza.
- Nawet przy optymistycznym scenariuszu, który zakłada, że na bieżąco się nawadniałeś, uzupełnij po powrocie poziom elektrolitów i minerałów. Choćbyś nawet szedł powoli, to swoje na górskim wyciechu wypociłeś. No, chyba że Cię lektyce nieśli. Ale w to akurat wątpię. 😂
- Nie zapomnij o tych, które Cię niosły i nosić będą - Twoje jedyne, niepowtarzalne i ukochane kopytka. Zrób im dobrze, zafunduj małe, domowe SPA. Jeśli chcesz możesz im potowarzyszyć - zalegnij z nimi w wannie, a po wszystkim porządnie nakremuj. Niech odpoczywają.
- A na koniec, jak już się trochę porozciągasz, pozwalam zalec na sofie ze szklanką ulubionego napitku w dłoni. Zasłużyłeś!
Pagóry - jak i wszystkie zajawki zresztą - są jak narkotyk. Raz spróbujesz, a potem już tylko szukasz okazji, by wciągnąć kolejną kresk...
To był ten dzień, kiedy wiedzieliśmy, że mokre manto jest tylko kwestią czasu. Niezależnie od tego, jakich wygibasów byśmy nie uprawial...

Himalaistki wczoraj i dziś
"Opowieść o kobietach, które pokonują każdą górę"
Literatura górska ma się wyjątkowo dobrze, a kolejne pozycje pojawiają się jak grzyby po deszczu. Można więc przebierać niczym w ulęgał...
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas tego wyjazdy szczytowanie. O tym, jak nam nie wyszło z Furglerem poczytajcie sobie tutaj.
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas ...

Oto nadeszła. Najpiękniejsza w swej różnorodności pora roku - jesień - która swym kolorytem sprawia, że świat dookoła, z górskimi szlakami na czele, rozbłyśnie feerią barw, zachęcając ze zdwojoną siłą, by wyruszyć z domu wciągnąć w płuca nieco rześkiego powietrza.
Oto nadeszła. Najpiękniejsza w swej różnorodności pora roku - jesień - która swym kolorytem sprawia, że świat dookoła, z górskimi szlaka...

Dlaczego Korona Gór Polski?
Korona Gór Polski (KGP) - Czy było warto?
Korona Gór Polski to MY!
Tam-tararam-tadam! W końcu możemy to napisać - Korona Gór Polski padła naszym łupem. I choć jej kompletowanie wyjątkowo rozwlekło nam ...
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też względu każdy, kto akurat nie wylegiwał się w hamaku gdzieś w tropikach, już prawie hobbistycznie sprawdzał wszelkie dostępne modele pogodowe, a trasy wycieczek - szczególnie tych górskich - układał tak, żeby mieć nie tylko plan B, ale też C. A nawet Z, gdyby zaszły takie potrzeby i okoliczności.
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też wz...

Ostatnia wizyta w Brandenburgii stanowiła dla mnie gratkę z dwóch powodów. Po pierwsze - co oczywiste - poznanie nowych miejsc...

Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wskazać konkretny region i jego plusy, tudzież atrakcje. Idę o zakład, że - jeśli w ogóle przyszło Ci myśleć o Niemczech w kategoriach turystycznych - raczej Twoje myśli krążyły wokół większych i - nie ma co ukrywać - znanych miast takich jak chociażby Berlin, Frankfurt nad Menem, Kolonia, Drezno, czy Monachium.
Zanim przejdziemy do sedna tego wpisu, zastanów się, ile razy, myśląc o turystyce na terenie naszych zachodnich sąsiadów, potrafiłeś wsk...
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibracja budzika zamiast wstawać miałam ochotę przekulać się tylko na drugi bok i wyspać na zapas. Odrzuciłam jednak tę myśl.
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibr...
Jeżeli zastanawiasz się, co możesz robić w alpejskiej okolicy, w Kappl , kiedy akurat nie wdrapujesz się na któryś z pagórów, nie popij...
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które będzie mogło skumulować się w naszej pamięci. Nasza fascynacja alepjskimi szlakami ma się nad wyraz dobrze, a nawet skłonna jestem stwierdzić, że z roku na rok przybiera na sile, zaciskając na nas swoje macki. Ale czy ten fakt kogoś jeszcze dziwi?! Przecież tam jest idealnie - przestrzennie i praktycznie bezludziowo. A to, że burze próbują wystrzelać piorunami po tyłkach, albo podane czasy przejść nijak mają się do rzeczywistości... Cóż, coś za coś, jak to mawiają.
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które bę...

Jadąc do Pilzna , oprócz oczywistego spaceru po mieście, mieliśmy zaplanowane wizyty w dwóch miejscach, więc tak operowaliśmy czasem, b...

Idziemy o zakład, że większości z Was czeskie miasto Pilzno [Plzeň] w pierwszej kolejności skojarzy się z piwem. I będzie to skojarzenie jak najbardziej trafne, bo pilzneński browar jest dobrze znany nie tylko miejscowym konsumentom złotego napoju.
Idziemy o zakład, że większości z Was czeskie miasto Pilzno [Plzeň] w pierwszej kolejności skojarzy się z piwem. I będzie to skojarzeni...

Przed naszym tegorocznym wyjazdem do Austrii pan mąż stwierdził, że nie będziemy zajeżdżać się w trupa i docierać na miejsce po dziesięciu godzinach podróży w stanie przypominającym wymięty obraz nędzy o rozpaczy. Padł więc pomysł, by zrobić sobie po drodze jeden nocleg - w Niemczech lub Czechach - w miejscu, gdzie przy okazji będzie można coś dodatkowo zwiedzić.
Przed naszym tegorocznym wyjazdem do Austrii pan mąż stwierdził, że nie będziemy zajeżdżać się w trupa i docierać na miejsce po dziesięc...
Ciepła i słoneczna aura każdego roku ładuje wszystkich dookoła energią i zachęca do wyrwania się z domowego zacisza. Zapełniają się więc przydomowe ogródki, miejskie parki, rzeczne nabrzeża oraz górskie szlaki i polany. Wszak możliwość spędzania wolnego czasu na łonie natury to jest to, co większość tygrysków lubi najbardziej. O ile akurat upał nie sprawia, że część z nich chce zabunkrować się w lodówce i nie wychodzić do zimy.
Żebyśmy jednak nie mieli tak różowo, musimy się tą naturą dzielić ze zwierzyną wszelaką, która w szczególnych przypadkach może stanowić dla nas zagrożenie. I wcale nie chodzi tutaj o atak rozjuszonego niedźwiedzia w Bieszczadach, czy inwazję wściekłych kozic w TPN. Nie chodzi nawet o biegające samopas wiejskie kundle, które lubią dopadać naszych nogawek.
Dziś na tapetę bierzemy znacznie mniejsze żyjątka - latające, pasiaste, błonkoskrzydłe - pszczoły, osy i szerszenie. Niby niewielkie, całkiem pożyteczne (bo pszczółka zrobi miodek, a osa rozprawi się np. z... komarami), a mimo to upierdliwe i mogące stanowić zagrożenie.
Oczywiście to nie tak, że za każdym rogiem czai się chorda dzikich owadów gotowych ruszyć na nas, gdy tylko się zbliżymy. Bywają jednak sytuacje, w których dochodzi do użądleń.
Zagrożenie dla alergików
Dla większości śmiertelników, czyli ludzi zdrowych, pojedyncze użądlenia nie są tak groźne, jak dla osób z alergią. Będzie to z pewnością zdarzenie niekomfortowe i bolesne, ale nie będzie zagrażać życiu. Oczywiście do pierwszego zdarzenia - jeśli nie miało się robionych testów uczuleniowych pod kątem jadu - możemy nawet nie wiedzieć, że jesteśmy uczuleni. Również miejsce użądlenia będzie miało wpływ na to, jak bardzo zareaguje nasz organizm. Najbardziej niebezpieczne są użądlenia w wargę, policzki, szyję, czy gardło/przełyk (gdy zdarzy się komuś owada połknąć, gdy ten sobie zanurkuje w słodkim kompociku).Ja miałam cztery przygody. Pierwsze użądlenie w stopę - nadepnęłam pasiastą na trawniku. Poza tym, że bolało jak cholera i stopa spuchła, nie stało się nic. Drugie użądlenie w udo - nie polecam noszenia szerokich spodenek. Opuchlizna była znacznie większa, pojawił się stan podgorączkowy, ale w tym przypadku wystarczyły zimne okłady i wypicie wapna. Trzeci raz - udziabała mnie gadzina w ramię. Tu już konieczne były leki przeciwhistaminowe (na pogotowiu), bo reakcja alergiczna była znaczna. Kumulacja była za czwartym razem. Użądlenie podobne do tego trzeciego, ale do bardzo dużego obrzęku i mocnej reakcji alergicznej, doszły problemy z oddychaniem. Ta wizyta na pogotowiu skończyła się podaniem adrenaliny.
Pszczoły, osy - Jak się chronić przed użądleniami?
Owady same z siebie nie są agresywne. Atakują i żądlą, gdy poczują się zagrożone i bronią po prostu swojego terytorium. Też byś nie chciał, by Ci się intruz do chaty ładował. Najczęściej do użądleń dochodzi przypadkiem. Nadepnięcia bosą stopą, wypicie owada z napojem, etc.Jeśli podczas wycieczki trafisz na pasiaste osobniki latające, nie wykonuj gwałtownych ruchów rękami, nie odganiaj ich zaciekle, bo w ten sposób dasz owadom sygnał, że mają się przed Tobą bronić. Jeśli sytuacja będzie miała miejsce w pobliżu gniazda, inne owady mogą przylecieć temu jednemu, czy kilku z odsieczą. Mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem, jak to jest. Po tym, jak wiem, jakich atrakcji mogę się spodziewać po użądleniu, zamieram, nie ruszam się i czekam aż paskuda odleci. Ewentualnie małżonek przybywa na ratunek.
Jeśli podczas wypadu do lasu, czy na działkę trafisz na gniazdo os, czy szerszeni, oddal się i nie kombinuj, nie dłub w nim patykiem, nie sprawdzaj, czy może jest opuszczone. Nawet jeśli nie jesteś uczulony, to dziesiątki, a nawet setki użądleń wkurzonego (bo przecież zaatakowałeś ich dom) roju staną się niebezpieczne i zagrażające życiu.
Jedząc na świeżym powietrzu, zawsze sprawdzaj napoje i jedzenie. Osy pchają się tam gdzie słodkie i bardzo szybko lądują w herbatach, sokach, czy kompotach, a stąd już bardzo krótka droga do użądlenia w najbardziej newralgiczne miejsca.
Nie chodź boso, a przed założeniem butów sprawdź, czy jakiś owad nie wlazł do środka. Lepiej nosić przylegającą do ciała odzież, tak by owad nie mógł pod nią wlecieć.
Zrezygnuj z jaskrawych ubrań. Jaskrawe i kolorowe niech będą kwiatki na łące i w ogrodzie i to do nich niech lecą sobie owady. No, chyba że chcesz być kwiatem dwunożnym. Nie wnikam.
Nie noś na sobie całej perfumerii. Zapachy perfum czy dezodorantów mogą działać na owady zarówno przyciągająco, jak i drażniąco.
Co robić w przypadku użądlenia?
Niezależnie od tego, czy to Ty zostałeś użądlony, czy tylko udzielasz pomocy, bezwzględnie zachowaj spokój. Nie ma sensu dodatkowo potęgować stresu.Jeżeli owad pozostawił żądło, należy niezwłocznie je usunąć. Robimy to delikatnie, nie naduszając, żeby nie wciskać więcej jadu. Bardzo ważne jest, by powstrzymać się od rozdrapywania użądlonego miejsca, bo może wdać się infekcja. Aby zmniejszyć świąd i opuchliznę warto zastosować zimne okłady. Bardzo dobrze sprawdzają się kostki lodu lub bardzo zimna woda. Chłodzenie naprawdę pomaga. Jeśli nie wystąpiła reakcja alergiczna, opuchlizna zwykle schodzi po dwóch, trzech dniach.
W przypadku mocnej reakcji alergicznej, użądleń w obrębie jamy ustnej, rozległym obrzęku, etc. nie ma co kombinować i od razu udać się po pomoc medyczną. Nigdy do końca nie wiadomo, jak zareaguje organizm - niezależnie czy u dorosłego, czy u dziecka. W tym przypadku lepiej dmuchać na zimne i nie czekać aż wystąpi wstrząs, niewydolność oddechowa, czy problemy z krążeniem.
A jak u Was? Mieliście jakieś wątpliwe przyjemności po spotkaniach z latającymi (i nie tylko) żyjątkami? Dajcie znać.
Ciepła i słoneczna aura każdego roku ładuje wszystkich dookoła energią i zachęca do wyrwania się z domowego zacisza. Zapełniają się więc...

Mówimy, że wyjeżdżamy po to, by się odciąć od codziennego zgiełku, natłoku informacji, by spędzić czas ze sobą, na łonie natury, pozwiedzać. W ciszy i spokoju, bez zbędnych rzeczy oraz dupereli. Mówimy tak zawsze do momentu pakowania, bo wtedy następuje zwrot akcji o sto osiemdziesiąt stopni i w naszym bagażu - obok oczywistego przyodziewku, dokumentów, ewentualnego jedzenia, czy rzeczy przydatnych w podróży - zaczynają się kłębić zdobycze techniki, z kabelków których można by zaplatać warkoczyki, gdy znudzi nas już bezczynne czekanie na opóźniony środek transportu.
Można by podjąć wyzwanie i nie zabierać elektroniki ze sobą. Za nami są już jednak czasy, kiedy wszystko było analogowe i wyjazd w dzicz oznaczał całkowite odcięcie się od cywilizacji i bycie zdanym wyłącznie na siebie. Skoro więc mamy dostęp do najróżniejszych sprzętów i gadżetów, warto się nimi wspomagać.
Elektronika, którą najczęściej zabieramy na wyjazd
Właściwie to pakowanie rozpoczynamy zawsze od otwarcia dwóch szuflad - jednej z klasycznymi mapami i przewodnikami oraz drugiej, będącej twierdzą dla wszystkich kabelków, ładowarek i innych elektro-cuda-wianków. Gdy wybierzemy to, czego nam potrzeba, dopiero wtedy dopakowujemy plecaki resztą rzeczy.W tym miejscu trzeba nadmienić, że wszelkiej maści urządzenia elektroniczne, to nie tylko (dla niektórych zbędne) zwykłe gadżeciarstwo, ale też sprzęty bardzo przydatne, mające wpływ nie tylko na naszą rozrywkę, ale również na nasze bezpieczeństwo.
Sprzęty dla frajdy/do pracy/dla bezpieczeństwa
- aparat fotograficzny, karty pamięci, ładowarka, statyw, filtry, etc. - do pracy, zabawy, do uwieczniania tych wszystkich cudownych kadrów, które pojawiają się na naszej drodze. Bez zdjęć wspomnienia bardzo szybko ulatują z pamięci lub mieszają się z innymi.
- telefon, ładowarka i słuchawki - bo czasami w firmie pożar (ja i tak nie odbieram - niech się palą 😂); bo zdjęcie lepiej trzasnąć na szybko i je mieć niż wywlekać duży aparat, ustawiać i obejść się smakiem, gdy kadr już zdąży się zmienić; bo czasem dobrze się odciąć od otoczenia, szczególnie, jak trafimy na jakiegoś opoja-gawędziarza, który akurat nam postanowił opowiedzieć cała historię swojego życia.
- kindle - chwała jego wynalazcom. Dobrze pamiętam sytuacje, kiedy rezygnowałam z zabrania papierowej (dużej i ciężkiej) książki, żeby zaoszczędzić miejsce w plecaku i po prostu nie musieć jej dźwigać. Gdy pogoda dopisywała, nie odczuwałam tej straty. Schody robiły się wtedy, gdy ulewa uziemiała nas na kwaterze na długie godziny, a nawet dni. Dramat. Teraz niewielki czytnik towarzyszy mi zawsze i już nie raz zadbał o rozrywkę, gdy za oknem niebo rzucało żabami, bo postanowiło zmienić świat w jedno, wielkie jezioro.
- bank energii - na wszelki wypadek. Gdyby telefon dogorywał, a my zapomnimy zabrać analogowej mapy i jedyna, jaką mamy, to ta w telefonie. Gdyby przyszło nam wezwać pomoc, a dogorywający telefon nie pozwalał nam wykonać połączenia. W tych i wielu podobnych sytuacjach bank energii podrzuci prądu do potrzebnego urządzenia. Jeszcze kilka/ kilkanaście (starość 😂) lat temu nawet nie myślałam o tym, by sprzęty podładowywać inaczej niż przez kabelek podłączony do kontaktu. Mało tego, kto kiedyś myślał o jakimkolwiek sprzęcie. Teraz nie wyobrażam sobie, że powerbanku mogłoby zabraknąć w moim górskim plecaku. Przede wszystkim dlatego, że telefon naładowany mieć trzeba, a czasy, kiedy bateria wytrzymywała tydzień, minęły raczej bezpowrotnie.
Wy tymczasem dajcie znać, bez jakiego sprzętu, czy elektro-gadżetu nie wyobrażacie sobie wyjazdu. Jesteśmy ciekawi.
Mówimy, że wyjeżdżamy po to, by się odciąć od codziennego zgiełku, natłoku informacji, by spędzić czas ze sobą, na łonie natury, pozwied...

Nie mogło być inaczej. Po prostu nie godziło się nie wykorzystać wysokich budynków w BeniYorku i nie trzasnąć
Nie mogło być inaczej. Po prostu nie godziło się nie wykorzystać wysokich budynków w BeniYorku i nie trzasnąć kilku, no kilkunastu , no...
Zakładam, że nawet jeśli ktoś nie interesuje się tematyką wysokogórską, to i tak gdzieś mu się o uszy obiło to imię i nazwisko - Wanda Rutkiewcz. Pierwsza kobieta na K2 i pierwsza Europejka na Mount Evereście. A to nie wszystko.
Historia Wandy Rutkiewicz
Zginę w górach ~ Wanda Rutkiewicz
Jeśli igram ze śmiercią, widocznie tego potrzebuję. Kocham przygodę i ryzyko, one są częścią mojego życia. ~ Wanda Rutkiewicz
Zakładam, że nawet jeśli ktoś nie interesuje się tematyką wysokogórską, to i tak gdzieś mu się o uszy obiło to imię i nazwisko - Wanda R...