Skoro złota i kolorowa jesień się już na nas ostatecznie wypięła i raczy wyłącznie szarością, mgłami i deszczowym shitem plującym z nieba, ...
Fakt istnienia sponsoringu nie powinien w obecnych czasach nikogo dziwić, a tym bardziej oburzać. I bynajmniej nie mam tutaj na myśli ga...
Mój romans z Google Analytics trwa i ma się dobrze, co skutkuje moimi częstymi odwiedzinami w owym systemie, coby sobie ego dopieścić. W...
Jeśli nie zostanie to wszystko uregulowane urzędowo, to góralska samowolka nie będzie miała końca. Turyści będą gromadnie siadać na wozach, konie będą padać, jak padały. Grunt, żeby w kiesie ilość dutków się zgadzała. Nie ma się jednak co temu dziwić. Skoro jest popyt, to fiakrzy będą to wykorzystywać, wszak to ich praca i ich zarobek.
Kolejne protesty będą powodowały eskalację agresji, ale nic w temacie nie zostanie zrobione. Jedni i drudzy przyjadą, pokrzyczą, pobiją się, zrobią z siebie idiotów większych niż są i... nic.
Był wprawdzie pomysł wypuszczenia na trasę do Morskiego Oka meleksów. Biorąc pod uwagę chęć odciążenia zwierząt, można by temu pomysłowi przyklasnąć, jednak jeśli weźmiemy pod uwagę podhalańską tradycję, takie jeżdżące elektro-pudełka będą tam pasowały, jak pięść do oka, a nie o to przecież w tym chodzi, by oszpecić tatrzańskie drogi plastikiem.
Konie i fasiągi są tak wpisane w tamtejszy krajobraz, jak człowiek przebrany za misia na Krupówkach. Tak było, jest i niech tak będzie, ale bez szkody dla innych - nieważne, czy to człowiek, czy zwierzę.
Z mojego punktu widzenia, sposób jest jeden - ograniczyć na wozach liczbę przewożonych osób. Niby proste, ale nie dla fiakrów, dla których taki obrót sprawy zapewne wiązałby się ze spadkiem przychodów. Jeśli dołożyć do tego być może większe kolejki oczekujących na taki przewóz, to mamy kolejną wizję utyskujących turystów, którzy będą narzekać, że im się ogranicza dostęp do gór i tradycji.
Czy kiedykolwiek znajdzie się wyjście z tej, jak na razie, patowej sytuacji? Szczerze w to wątpię, choć nie ukrywam, że chciałabym się mile zaskoczyć rozwiązaniem, które usatysfakcjonowałoby wszystkich zainteresowanych.
Na temat mojego ostatniego niezadowolenia, dotyczącego górskich klimatów, produkowałam się w ramach wpisu na temat absurdalnego projektu sc...
Mój dotychczasowy romans z polską kinematografią więcej miał upadków niż wzlotów, a ja sama do oglądania naszych rodzimych produkcji zabier...
...z racji nominacyjnej, potrójnej kumulacji w ramach Liebster Blog Award.
Niby mówią, że świat przeobrazi się wcześniej lub później w globalną english-wioskę, ale to nie przeszkadza temu, by liznąć też innych języków. Nigdy nie wiadomo, jaki i gdzie się nam przydadzą. A biorąc pod uwagę chociażby geopolityczne położenie naszego kraju, to warto władać którymś z języków sąsiadów.
1. Co sprawia, że czujesz się spełniona/ -y?
2. Co jest Twoją największą wadą, a co zaletą? W czym Ci to pomaga/ przeszkadza?
3. Jak sobie radzisz z pleniącą się głupotą wokół nas?
4. Co Cię najbardziej irytuje u innych?
5. Jakimi zasadami kierujesz się w życiu?
6. Jaki jest Twój idealny sposób na spędzenie wolnego czasu?
7. Jeśli teraz miał(a)byś wybrać miejsce zamieszkania, gdzie by to było?
8. W jaki sposób lubisz się relaksować?
9. Jakie cechy powinien mieć idealny kompan w podróży?
10. Co robisz, gdy nie możesz zasnąć?
11. Kto wymyślił, że ta cała zabawa ma się składać z 11 pytań?
A teraz trochę zepsuję zabawę i nie będę uskuteczniać imiennych nominacji, bo mam lenia i nie chce mi się wybierać blogów, bo moja lista czytelnicza się "delikatnie" rozrosła. :D W związku z tym czujcie się nominowani wszyscy - a co! Odpowiedzi popełniajcie w komentarzach pod tym wpisem, lub u siebie na blogach. Wasze odpowiedzi - Wasz wybór. :)
...z racji nominacyjnej, potrójnej kumulacji w ramach Liebster Blog Award . Jakby jeszcze przyświecili światłem w ślepia, można ...
Szczęśliwy ten, kto nigdy nie doświadczył wątpliwej przyjemności poszukiwania lokum do wynajęcia, które na czas mniej lub bardziej określony miało stać się domem i stanowić schronienie przed złymi zombie tego świata, jak również zapewnić ciepełko w zimne i deszczowe dni, coby nic na głowę nie kapało, a wiatr nie przepizgiwał do szpiku kości.
Jeśli się tak delikatnie zastanowić, to pod tym względem ja właściwie w czepku urodzona jestem, bo wspomniane poszukiwania uskuteczniałam TYLKO DWA razy, co na powszechnie znane realia jest osiągnięciem wręcz mistrzowskim i nawet godnym pozazdroszczenia.
Niestety, świat pełen jest nieszczęśników, którzy zmuszeni są do częstszego poszukiwania czterech kątów, a powodów, czemu tak się dzieje, jest całe mnóstwo - chociażby nieustannie wzrastająca cena za wynajem, niestabilni emocjonalnie właściciele lokalu, dziwni sąsiedzi/współlokatorzy, etc. Dziś jednak nie o tym, a o kwestii samej batalii, jaką trzeba przeprowadzić, zanim dostaniemy upragnione klucze. Czasami bywa to naprawdę jazda bez trzymanki.
Wydawać by się mogło, że skoro październik się skończył, to już na rynku nieruchomości jest spokój, bo wszyscy studenci i ci zaczynający nową prace poza rodzinnym miejscem zamieszkania, znaleźli już swoje miejsce. Owszem, znaleźli, ale w międzyczasie okazało się, że muszą stamtąd spierniczać, żeby pozostać przy zdrowych zmysłach i nie zaciupać kogoś sztachetą. Zabawa zaczyna się na nowo, a ludki bogatsze o wcześniejsze doświadczenie podchodzą do sprawy bardziej zachowawczo.
Oczywiście, szukając mieszkania, mamy w głowie listę rzeczy, które są dla nas ważne i na które będziemy zwracać uwagę w trakcie naszej selekcji. Niech ta lista jest zawsze obszerna do bólu, niech nie brakuje na niej żadnego, choćby najdrobniejszego, punkcika. Potem użytkowanie wynajętej chaty mniej boli, a przy odrobinie szczęścia jest całkiem przyjemne. :)
Jak więc wynająć mieszkanie i nie stracić przy tym rozumu? Na co zwracać uwagę, by się nie przejechać?
W ogłoszeniach bardzo rzadko jest podawana ulica, przy której znajduje się nieruchomość. Zwykle rzucona jest nazwa dzielnicy, co i tak nie gwarantuje nam sukcesu, bo nawet jeśli jesteśmy zainteresowani miejscem w danej dzielni, to po sprawdzeniu okazuje się, że to już obrzeża obrzeży i dalej się nie da. Hasła typu 10 minut do centrum, super węzeł komunikacyjny, etc. też są zwykle na wyrost, a te wspomniane 10 minut to chyba w przypadku, gdy jesteśmy właścicielami odrzutowca, lub nabyliśmy umiejętność sprawnej teleportacji. Jeśli ogłoszenie jest przekłamane, ale miejscówka nam się spodoba, mamy kartę przetargową do zbicia ceny. ;)
Kaucja to taki enigmatyczny twór, charakteryzujący się tym, że jest zwrotny. Ilu bym opowieści nie wysłuchała, to zawsze znajdzie się jakiś oszołom, który sobie tę kaucję przywłaszczy i zupełnie bez powodu nie będzie chciał zwrócić. Oczywiście nie mówimy tutaj o zniszczeniach mieszkania, zalaniach, czy innych demolkach, a o przykładnym, spokojnym, normalnym użytkowaniu lokum. Ten, który myśli, że się w ten sposób nachapie, będzie wymyślał nieustanne podwyżki cen wszystkiego, od czynszu, przez wodę, prąd, po śmieci. A gdy się już mieszkający ludek spróbuje zbuntować, to taki szumnie stwierdza, że "w takim razie, to on sobie wszystko potrąci z kaucji".
Jeśli jednak chata nam się spodoba, jesteśmy w stanie przełknąć dodatkowy koszt, to zadbajmy o to, by w umowie był porządny zapis, który będzie sprawy rzeczonej kaucji regulował w taki sposób, żebyśmy w ostatecznym rozrachunku nie byli stratni.
To już jest dla mnie kuriozum. Zawsze myślałam, że nikt tak nie robi, ale okazuje się, że byłam w błędzie. A takich, którzy będą chcieli wykorzystać nierozgarniętych jest wielu. Na to zasada jest prosta - żadnych zaliczek, żadnych przelewów przed obejrzeniem lokalu, ŻADNYCH!
Udało się, znalazłeś swoje miejsce. Yeah! Wiesz, że chcesz tam zamieszkać. To już połowa sukcesu. Warto w tym momencie na chwilę odłożyć na bok hura-optymizm i pobawić się trochę w detektywa. Co mam na myśli? Ano dość prostą sprawę. Podpytaj sąsiadów, jak długo mieszkali poprzedni lokatorzy i czy nie uciekli zbyt szybko. Jeśli uciekli, niech ci się zapali czerwona, alarmowa lampka - bądź czujny. Popytaj sąsiadów o... innych sąsiadów. Nie ma nic gorszego niż oszołom za ścianą, który będzie twierdził, że zakłócasz ciszę dzienną i nocną, kiedy po prostu kichniesz. Jeśli wynajmujesz pokój, zlustruj współlokatorów. Nie ma nic gorszego niż osoby szperające w twoich rzeczach pod twoja nieobecność.
Podsumowując - oprócz szczęścia, trzeba mieć oczy dookoła głowy, a będzie dobrze. Najlepszy scenariusz przewiduje również ogrzewanie i ciepłą wodę. ;)
No i standardowo, jak to przy wpisach-wskazówkach, dzielcie się Waszymi doświadczeniami i patentami w tej materii. Ilu wśród Was szczęściarzy, a ilu wojowników o cztery kąty? Komentarze są Wasze.
P.S. Jakby się box z komentarzami nie ładował, odświeżcie stronę.
Szczęśliwy ten, kto nigdy nie doświadczył wątpliwej przyjemności poszukiwania lokum do wynajęcia, które na czas mniej lub bardziej okr...
Ostatni dzień października już od dobrych kilku lat rozświetlają lampiony z wydrążonych dyń, po piorunochronach wspinają się kościotrupy made in China, a na osiedlowych - i nie tylko - uliczkach coraz częściej pojawiają się poprzebierane dzieciaki, które czerpią frajdę z zapożyczonej amerykańskiej tradycji, odwiedzając sąsiadów z pytaniem: Cukierek albo psikus?.
Ostatni dzień października już od dobrych kilku lat rozświetlają lampiony z wydrążonych dyń, po piorunochronach wspinają się kościotru...
Jesień gości w naszych kalendarzach od miesiąca, potęgując tym samym falę narzekań, jak to źle, bo mokro, chłodno (choć śmiem twierdzić,...
"Z przerażeniem stwierdziłem, że architekci (...) potraktowali Tatry jak nowo odkrytą planetę lub świeżo podbitą kolonię. Niczego tu wcześniej nie było: żadnej tradycji, kultury, architektury. Owszem, były dzikie plemiona - turyści, górale, mieszkańcy Podtatrza - i ich romantyczne chałupki. No i ten krajobraz: dziki, nieużyteczny. Teraz my tu wkraczamy z najnowsza technologią i techniką, z prawdziwą cywilizacją i architekturą, która zapewni szczęście dzikim i upiększy tę ponurą okolicę."
Nowe schronisko w słowackich Tatrach - Stodoła lepsza od kostki Rubika i innych UFO-tworów
Gdy myślę 'góry' , z czeluści mojej wyobraźni od razu wyłania się obraz niezmąconej niczym przestrzeni, przyrody i usytuowanego gdz...
Stąd też pojawił się pomysł na #wyzwanie10jaków, które, poza tym, że trochę pomęczy nasze mózgowia, to dodatkowo zwrócą uwagę na problem. Wyzwanie polega na tym, by w innych słowach oddać nasze znane i utarte wyrażenia.
2. Zabiera się jak pies do jeża - Zabiera się, jak ja do mycia okien
3. Proste jak drut - Proste, jak moje cienkie "trzy piórka" na głowie
4. Idzie jak krew z nosa - Idzie, jak paczka pocztowa w okresie świątecznym
5. Brzydki jak noc listopadowa - Brzydki, jak chińskie ciupaski sprzedawane nad Bałtykiem
6. Nudne jak flaki z olejem - Nudne, jak Moda na Sukces
7. Kłamie jak z nut - Kłamie, jak leniwy współpracownik o rzekomo wykonanej robocie
8. Wyskoczył jak Filip z konopi - Wyskoczył, jak Adaś Małysz z progu
9. Tani jak barszcz - Tani, jak górski nocleg na dziko
10. Siedzi cicho jak mysz pod miotłą - Siedzi cicho, jak student na ćwiczeniach z wyrazem twarzy "tylko mnie nie pytaj, tylko mnie nie pytaj"
Żeby nie było, że to koniec. Nic z tych rzeczy. Nominuję Was wszystkich i każdego z osobna do poćwiczenia Waszych mózgów - piszcie u siebie, piszcie w komentarzach, niech się akcja niesie.
Coś Wam powiem w sekrecie - te "wstrętne i zadufane w sobie Blogery" to super człowieki, które wypełniają Blogosferę pozytywnymi...
Mam do Ciebie prośbę, tak, do Ciebie. Usiądź wygodnie, zamknij oczy i przenieś się na moment do czasów Twojej dziecięcej młodości. Pamiętas...
W ramach buntu przeciw deszczowej aurze, zapraszam Was dziś z powrotem do Chorwacji , na szybką wycieczkę do Splitu . W porównaniu z od...
Nastrój nocy przed wejściem na szczyt jest uroczysty. Jutro nastąpi dzień wielkiej próby, chyba największej dla alpinisty. Już nie mam obaw i wątpliwości, czy starczy mi sił, czy podołam. Nie myślę nawet, ani nie zastanawiam się nad tym. Z góry bowiem założyłam, że dam radę i mam podstawy, by tak sądzić. [...] Jestem zdeterminowana i daje mi to poczucie wolności. Uwolniona od wszystkiego, co nie jest Górą i mną, wolna od strachu i obaw - bo nie mam już wyboru. Czekająca nam nie akcja likwiduje strach. Lubię to uczucie. Myślę, że jest to jeden z powodów, dla których się wspinam. W. Rutkiewicz
Życie alpinisty - kobiety - w tamtych czasach nie należało do najłatwiejszych. Kobieta często była postrzegana, jako najsłabsze ogniwo, dlatego też Wanda z całych sił walczyła nie tylko o to, by zdobywać szczyty i pokonywać własne słabości, stawiając sobie coraz to nowe wyzwania, ale również o uznanie w górskim, męskim towarzystwie. Upór i charakter stały się dopełnieniem jej umiejętności. Pomagały przetrwać trudy sytuacji ekstremalnych, ułatwiały otrząśniecie się po trudnych i traumatycznych przeżyciach, napędzały do walki z własnymi słabościami i górskim żywiołem, który mimo okazywanego mu respektu był celem do osiągnięcia.
Jeśli weźmiemy na tapetę zwyczajnego górskiego zapaleńca, wyjdzie nam obraz dość prosty: ot, entuzjasta, który ślini się na co ładniejsze w...
Polska vs. Niemcy - 4 rady dla leniwych wyjadaczy i nieopierzonych jeszcze młokosów piłkarskiego światka
Tak, to dziś, ten "wielki" dzień, który - gdyby tylko wypadł w lipcu - zostałby okrzyknięty drugim, a nawet trzecim (mając w pami...
Muszę się Wam do czegoś przyznać. Warunkiem, jaki musiał zostać spełniony, abym się w ogóle do Chorwacji wybrała, miała być możliwość choć ...
Trogir jest niewielkim miastem, liczącym około 12 tyś. mieszkańców. Wydawać by się mogło, że popołudnie w zupełności wystarczy, by zap...
Trogir - Widok z mostu łączącego miasto z wyspą Čiovo Po totalnym relaksie i zażytych kąpielach wodno-słonecznych, zarówno dzień w...
Jako, że czas w podóży się nam trochę dłużył, a sam dojazd nas lekko zmęczył, trzeba było doładować akumulatorki, coby na cały pobyt starc...
Po dość intensywnym weekendzie, jaki spędziliśmy w roli gości weselnych u znajomych, bóle związane z pakowaniem urlopowym nawet nie były b...