Bardzo mile i pozytywnie zaskoczona drezdeńskim nowym miastem [niem. Dresden Neustadt] , z niesłabnącym entuzjazmem przemieszczałam się ...
- Piszesz przystępnie i bez zadęcia
- Może więcej relacji podróżniczych z miast, a nie tylko gór.
- Generalnie jest ok, ale irytuje mnie prowadzenie instarama. Chyba został zgubiony sens...
- Łapię się do przedostatniej kategorii wiekowej :(
- Wszystko jest świetne. Każdy wpis ciekawy.
- wszystkie wpisy są super : mądre życiowe przemyślane. Pozdrawiam Autorkę :-)
- Karola, nie ma opcji, abym na Ciebie krzyczała! :) Uwielbiam Cię za Twoją miłość do górskich szlaków i właśnie dlatego tu trafiłam. Podzielam Twoje pasje, choć nie wybacze Ci tego, że do moich ukochanych gór masz bliżej, niż ja z tego mojego Olsztyna. :/ Trzymam kciuki za pomysły, nowe teksty i ciekawe ścieżki. Ściskam, Ola
- Uwag brak. Być może to nie pomoże, ale naprawdę lubię Twojego bloga takiego jakim jest.
- Brakuje mi tu możliwości odpowiedzi "inne" Jak trafiłeś/-aś na Życie Me?
Miał być świeżutki wpis kontynuujący relację z wyjazdu do Drezna , ale ankieta tak się dopraszała uwagi, że w końcu ogarnęłam jej wyniki...
#PodróżujZSisters92 - Nie tylko kulinarne PODRÓŻE PO POLSCE, NIEMCZECH I CZECHACH - Martyna i Paulina Kwiatkowskie
Dla osoby, która odnalazła się już w wyjazdach turystycznych, planowanie wycieczki to sama frajda. Nie mniejsza niż poznawanie wszystkich...
Drezno chodziło mi po głowie już od dawna, a chęć odwiedzenia tego miasta wzrastała za każdym razem, gdy mijaliśmy je autostradą. Zawsze...
Zapewne nie raz zadawałeś sobie pytanie, czy to w ogóle jest możliwe, by w czasie wyjazdu nie przegapić tych najciekawszych miejsc i atrakcji. Jeśli bardzo mocno nie ogranicza nas czas, podczas podróży możemy naprawdę wiele zdziałać, jeśli o rzeczone atrakcje chodzi i nie mam tutaj bynajmniej na myśli tych czysto turystycznych, o których przeczytamy w pierwszym lepszym przewodniku.
Założę się o całoroczny zapas czekolady, że choć raz miałeś taką sytuację, że oglądając czyjeś zdjęcia z miejsca, w którym byłeś już wcześniej, robiłeś oczy wielkie ze zdziwienia i pytałeś: Ale jak to?! Coś takiego tam jest?! Gdzie?
Tak bywa, mi też się to zdarzyło.
Jakim cudem? Ano takim, że ktoś zadał sobie więcej trudu w przygotowaniu wyjazdu. Więcej szukał i sprawdzał, a jeszcze więcej pytał: gdzie pójść, co zjeść, co zobaczyć, w jakim wydarzeniu wziąć udział. Tym sposobem podróże różnych ludzi w to samo miejsce mogą się różnić od siebie tak bardzo, że czasem ciężko znaleźć ich punkt wspólny. To nic złego. Pokazuje to tylko, jak bardzo plastyczny jest temat podróży i jak wiele możemy zeń wyciągnąć.
Jeśli masz właśnie przed sobą perspektywę wyjazdu, a opcja - kościół, muzeum, kościół, jeść, muzeum, itd. - już dawno przestała Cię kręcić, zepnij poślady i zatroszcz się o to, by był to wyjazd wyjątkowy, a przede wszystkim bogatszy w różnorakie atrakcje i lepszy niż wszystkie dotychczasowe.
Z pomocą przyjdą Ci:
Przewodniki i Mapy
Przy założeniu, że nie chcemy uchodzić za nieogarnięte podróżnicze łosie i totalnych ignorantów, mapy i przewodniki to podstawa i punkt wyjścia do jakiegokolwiek planowania wyjazdu. To dzięki nim podejmiemy pierwsze decyzje o tym, co i gdzie będziemy chcieli zobaczyć, lub na co nie będziemy poświęcać cennego czasu. Uzbrojeni w podstawową wiedzę, możemy się pokusić o poszukanie przewodników, które nie skupiają się na opisywaniu miejsc powszechnie znanych, czy kojarzonych, a podrzucają świetne i oryginalne ciekawostki, dzięki którym będziemy mogli urozmaicić nasze odwiedziny w nowym miejscu.Strony regionów i miast
Przez wielu nie doceniane, ze względu - na szczęście to się zmienia - na dość archaiczną szatę graficzną, brak aktualizacji, a nawet podstawowych informacji o regionie.Są jednak strony miast i regionów prowadzone na najwyższym poziomie, a osoby za nie odpowiedzialne dbają o to, by informacje pojawiały na bieżąco, a potencjalny gość, czy wycieczkowicz mógł z odpowiednim wyprzedzeniem znaleźć ciekawe informacje, które pomogą mu w zaplanowaniu wypadu. Tym sposobem na stronach miast znajdziemy zapowiedzi o lokalnych wydarzeniach kulturalnych, czy kulinarnych, które mogą stanowić świetny dodatek do naszych planów urlopowych.
Znajomi
Dzięki zdjęciom i opowieściom znajomych zweryfikujesz swoje decyzje podjęte na podstawie przewodników. Dobry znajomy szczerze Ci powie, czym się warto zainteresować będąc w danym miejscu, a jego zdjęcia powiedzą Ci dużo więcej niż te wymuskane w folderach biur podróży. Jest jeden warunek, musicie mieć wspólne lub choćby zbliżone zainteresowania. Miłośnik architektury z pewnością powie więcej ciepłych słów o zabytkach, jakie by one nie były, a przy tym nie wspomni na przykład o wydarzeniach kulturalnych, w których warto uczestniczyć. To tak, jakby mi smażingo-plażofil mówił, że góry są do kitu. :) Dlatego każdą informację trzeba uwzględniać pod kątem własnych upodobań, a nowości traktować na zasadzie - jak starczy czasu to spróbuję, a nóż mi się spodoba.Własne informacje
Tak zwane informacje z zewnątrz to jedno, ale własna wiedza też się przydaje. W końcu to my wyjeżdżamy, a nie papierowy przewodnik, czy album ze zdjęciami znajomych.Szczególnie, gdy jedziemy po raz kolejny w to samo miejsce. Wtedy jesteśmy mądrzejsi, bogatsi we wcześniej poczynione obserwacje. Wiemy, co gdzie jest. Wiemy już na co zabrakło nam czasu - oczywiście plan jest turbo ambitny, zakładający czterdziestoośmio godzinną dobę - i chcemy to nadrobić. Wychodzi różnie, to fakt, ale wyjeżdżamy ze świadomością, że gdzieś tam, czeka na nas dużo więcej niż pokazali na podręcznej mapie.
Jeśli się odrobinę wysilimy, nasz wyjazd okaże się wyjątkowy, a my sami przestaniemy się dziwić, że danym miejscu można zobaczyć coś więcej ponad te znane, a czasami wręcz oklepane turystyczne atrakcje.
Porady, poradami, więc dorzućcie swoje pomysły, jak dotrzeć do nietuzinkowych atrakcji. Niech nam się podróżuje z fantazją. Jakby jednak nie było, nawet wtedy, gdy planów nie będzie żadnych, a w głowie zrodzi się czysty spontan, czerpmy z tego frajdę.
Zapewne nie raz zadawałeś sobie pytanie, czy to w ogóle jest możliwe, by w czasie wyjazdu nie przegapić tych najciekawszych miejsc i atr...
Walentynkowa niedziela zapowiadała się zwyczajnie i w domowych pieleszach. Na leniucha i przede wszystkim z dala od wszechobecnych czerw...
Wy to musicie mieć kondycję, skoro tak chodzicie po tych górach...
Sama nie raz miałam ochotę usiąść, walnąć się w łeb za swoje pomysły, które kazały mi umierać po drodze z siedem (oby tylko) razy.
Jakby jednak nie było, nie musisz rozpisywać sobie treningu i wyrabiać kondycji, biegając maratony tylko po to, by zacząć rekreacyjną przygodę z górami. Skończ więc z wymówkami, że słabiak z Ciebie. :)
Odnoszę wrażenie, że w odniesieniu do gór, kondycja i sprawność fizyczna urastają do rangi mitycznego stwora, którego trzeba okiełznać,...
Posiadanie plecaka podczas górskiej wycieczki to sama wygoda, bo to ten rodzaj aktywności, kiedy reklamówka z dyskontu, dyndająca w dłoni, nie przejdzie. Liczą się przede wszystkim nasze bezpieczeństwo i wygoda, a o te z rzeczoną siatą byłoby trudno. Chwała więc temu, kto kiedyś wpadł na pomysł uwolnienia dłoni i stworzenia tego cudu, który teraz z lubością pakujemy na grzbiety i pozwalamy przygniatać się nim (na szczęście tylko czasami) do ziemi.
WYBIERZ PLECAK DLA SIEBIE
Jak więc spakować plecak, by było wygodnie?
Ciężkie rzeczy na dole, lekkie na górze
Posiadanie plecaka podczas górskiej wycieczki to sama wygoda, bo to ten rodzaj aktywności, kiedy reklamówka z dyskontu, dyndająca w dłon...
Od ostatniej blogowej ankiety minął rok z małym kawałkiem, a jej wyniki możecie podejrzeć tutaj. Okazaliście się być całkiem zdrową blogową zgrają, której tutaj fajnie, a ja mam radochę z Waszej obecności i chciałabym niezmiennie dostarczać Wam treści inspirujących, ciekawych, a przede wszystkim takich, które wywołają uśmiech na Waszych twarzach.
Ponieważ w ciągu roku ujawniały się na blogu nowe czytelnicze dusze, to dobry czas, by ponownie Was "przebadać". Dajcie znać, jak zmieniały się Wasze preferencje odnośnie serwowanych treści. Co Wam się podoba, co nie, a może coś byście dodali?
Przyznaję, że chodzi mi pogłowie chęć zmiany, ale do końca nie wiem, co byłoby dobre i najbardziej sensowne. Potrzebuję inspirującej burzy mózgów i mam nadzieję, że Wasze głosy ją spowodują i sprawią, że pomysły się skonkretyzują i pozwolą ubierać się w słowa, generując tym samym nowe wpisy. Bo wiecie, to miejsce jest przede wszystkim dla Was i dlatego Wasze sugestie mogą przyczynić się do tego, że ten blog będzie jeszcze lepszy i ciekawszy.
To jak? Dacie się przebadać? Plissss, plissss, plissss <oczy_kota_ze_Shreka> Zajmie Wam to tylko chwilę.
Od ostatniej blogowej ankiety minął rok z małym kawałkiem, a jej wyniki możecie podejrzeć tutaj . Okazaliście się być całkiem zdrową blo...
Pamiętam doskonale swoją pierwszą, zimową wycieczkę górską. To były Rudawy Janowickie z wejściem na Skalnik. Czasy licealne, wyjście ze szkolną grupą turystyczną. Jarałam się niczym trawa na jesień. Sęk w tym, że dzień wcześniej dowaliło tyle śniegu, że szlak był zupełnie nieprzetarty, a my brodziliśmy w białym opadzie po kolana, co poskutkowało oblepieniem spodni, które szybko zaczęły zamarzać, a my w środku niczego musieliśmy brnąć do przodu, ociężale, noga za nogą. Początkowa frajda uleciała ekspresowo, a w głowie kołatała jedynie myśl: 'Byle mi się tylko nie zachciało sikać'
Waligóra (Góry Kamienne, Sudety Środkowe)
Docieramy do Schroniska Andrzejówka. Najprościej dojechać tam autobusem z Wałbrzycha lub samochodem, który zostawimy spokojnie na parkingu.
Poza samym podejściem na Waligórę, szlak jest spokojny wiedzie wygodną ścieżką przez las. Nie dostarcza wprawdzie spektakularnych widoków, ale wierzcie mi, że taki około 2 godzinny spacer w bajkowym, zimowym lesie zapamiętacie na długo, a w gratisie otrzymacie przedsmaki bardziej górskich klimatów. Dodatkowo, korzystając z okazji można podejść/podjechać do położonego w pobliżu Sokołowska i trochę pozwiedzać.
Wielka Sowa (Góry Sowie, Sudety Środkowe)
Żeby nie być uzależnionym od kursującej, mniej lub bardziej sprawnie, komunikacji busikowej, na Przełęcz Sokolą dojeżdżamy samochodem, który standardowo zostawiamy na parkingu. Ruszamy w górę. Już po kilkudziesięciu metrach warto obejrzeć się za siebie, bo przy dobrej pogodzie okolica prezentuje się bardzo malowniczo. Szybko docieramy do pierwszego ze schronisk, więc w razie potrzeby można się w nim zatrzymać. Na szczyt Wielkiej Sowy dotrzemy po około godzinie, a w nagrodę (o ile akurat nie trafimy na mgłę) wdrapujemy się na wieżę widokową. Co poniektórzy mogą narzekać, że jak to, znowu do góry i to jeszcze po schodach. Zapewniam jednak, że panorama, jaka się rozpościera z wieży, jest warta tego całego sapania przy wchodzeniu, a dodatkowo ukażą się naszym oczom kolejne potencjalne cele wycieczkowe. :)
Śnieżka (Karkonosze, Sudety Zachodnie)
Ten szlak należy do sudeckich klasyków, jest jednym z moich ulubionych (mimo, że piechurów bywa tam sporo) i darzę go wyjątkowym sentymentem. Z tych trzech tutaj podanych jest najdłuższy (na Śnieżkę z Karpacza idziemy około 4 godzin) i zarazem najbardziej widokowy. Pozwala poczuć smak górskiej wędrówki, zmęczenie na podejściach, radość z rozpościerających się panoram. Wysokość zdobywamy stopniowo, nie jesteśmy więc narażeni na bardzo ostre podejścia, które mogłyby zniechęcić na początku. Należy jednak pamiętać, że fragment szlaku od Domku Myśliwskiego do Schroniska Samotnia jest zamknięty w zimie ze względu na zagrożenie lawinowe. Na pewno rzucą się Wam w oczy nawisy śnieżne, gdy podniesiecie głowy do góry. Dlatego też na tym odcinku nie wchodzimy na zagrożony szlak, a mijamy go bezpiecznie drogą.
Z tego miejsca prośba do moich czytaczy, którzy już się śmiało przemieszczają po zimowych górach. Podzielcie się, od czego zaczynaliście i które wzniesienia padły Waszym pierwszym, zimowym łupem.
Jak zacząć chodzić po górach zimą? - 3 przyjemne szlaki w Sudetach na dobry początek
Nie każdy potrafi nasycić swoją górską duszę wypadami wyłącznie w sezonie od wiosny do jesieni. Z tego względu zimowe miesiące stają się pr...
Zdecydowani na przygodę planujemy wszystko z należytą starannością, jesteśmy zwarci i gotowi, nawet ze średnią znajomością języka. I choć niedostatecznych umiejętności językowych nie trzeba się bardzo obawiać, to jest jedna sprawa, na którą warto - a nawet trzeba - wcześniej zwrócić uwagę, by nie narazić się na śmieszność, czy nawet agresję ze strony miejscowych. O co chodzi? O gesty i mowę ciała, a te są przecież na porządku dziennym, jeśli o komunikacji międzyludzkiej mowa.
Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że naszą komunikację werbalną urozmaicamy, bądź ułatwiamy sobie właśnie za pomocą przeróżnych gestów. Jak się jednak okazuje, gesty, które u nas uchodzą za zwyczajne i zupełnie niewinne, za granicą mogą zgotować nam mniejszych lub większych nieprzyjemności. Jeśli zależy nam na bezstresowym przeżywaniu wojaży, warto wcześniej dowiedzieć się co nie co o zachowaniach mieszkańców danego kraju. Internety służą radą i pomocą, a i w gronie znajomych zawsze znajdzie się ktoś, kto już miał możliwość odwiedzenia danego miejsca i będzie mógł podzielić się cennym doświadczeniem i uwagami. które warto sobie przyswoić.
Jeśli mimo wszystko nie mieliśmy okazji zagłębić się w temat komunikacji między tubylcami, pozostaje nam baczna obserwacja ich zachowań oraz rezygnacja z pewnych gestów. Ja wiem, że tkwi w nas ukryty komunikacyjny ninja, któremu gestykulacji potrzeba do życia bardziej niż powietrza, ale ten raz jedyny można przestać machać łapkami.
Różne znaczenie gestów
Kciuk w górę
W Polsce i krajach kultury zachodniej oznacza, że wszystko jest w porządku, OK. Gestem tym dajemy również znać kierowcom, że łapiemy stopa.
Powinniśmy się go natomiast wystrzegać na południu Europy (np. na Malcie i w Grecji), na Bliskim Wschodzie, gdzie jest odczytywany jako obraza i oznacza perwersyjną formę stosunku seksualnego. Lepiej więc nie łapać tam stopa "na kciuka", no chyba, że chcecie zostać odebrani, jako perwersyjne "ssaki leśne".
Niby niewinny i bardzo popularny w naszej kulturze gest, który oznacza zwycięstwo. Jednak i tutaj możemy się przejechać. Szczególnie wtedy, gdy zdarzy nam się pokazać "victorię" na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii, Nowej Zelandii, czy Australii, zwracając w stronę rozmówcy wierzch naszej dłoni. Zostanie to odczytane jak środkowy palec na turbo doładowaniu, a chyba nie tak chcemy rozpoczynać nasze zagraniczne znajomości.
Kółko z kciuka i palca wskazującego
W Polsce ma znaczenie pozytywne, szczególnie w gastronomii wywołuje dobre emocje. W końcu restaurator lubi wiedzieć, że serwowane danie "było pyszne, wyśmienite".
Niestety ten ładnie wyglądający i pozytywnie kojarzony gest ma wiele znaczeń, które już tak pozytywne nie są. W Japonii na przykład oznacza chęć otrzymania łapówki, a w Niemczech, Grecji, czy Hiszpanii jest odwzorowaniem odbytu, więc w ten sposób naszego rozmówcę nazwiemy homoseksualistą. Zdecydowanie słaby początek komunikacji.
Przywoływanie palcem wskazującym
Palec wskazujący i u nas ma wydźwięk negatywny. Wszak od dziecka słyszymy, by "nie pokazywać paluchem". Jeśli jednak będziemy próbowali przywołać tak kogoś w Azji, ten obrazi się na nas koncertowo, bo tam w ten sposób przywołuje się wyłącznie psy. Nie wskazujmy tak też nikogo w krajach Ameryki Łacińskiej, w Indonezji, czy Australii. No, chyba że uprawiacie seks turystykę i macie zamiar przywołać sobie prostytutkę.
Uderzenie otwartą dłonią w szyję
Czy komuś w Polsce trzeba tłumaczyć ten gest? Nie sądzę. A jeśli faktycznie znajdzie się na sali osoba nie zorientowana, niech podpyta wujka, lub kumpli z wojska. :)
W przypływie euforii i chęci upojenia trunkiem nie traćmy jednak czujności. Szczególnie, gdy będziemy we Włoszech. Tam ten gest obrazuje gilotynę i może być odebrany nawet jako grożenie śmiercią, więc jeśli trafimy na kogoś wyjątkowo drażliwego, nieprzyjemności murowane.
Mając powyższe na uwadze, warto przed wyjazdem zaznajomić się choć trochę z zasadami panującymi w danym kraju, byśmy nie stali się ofiarami naszych własnych gaf i wpadek.
Podzielcie się swoimi przygodami z mową ciała w tle. Na co i w jakich krajach zwracać uwagę? Komentarze są Wasze.
Gdy tylko możemy, korzystamy z tego, że mieszkamy w globalnej wiosce i dużo łatwiej niż kiedyś możemy przemieszczać się z miejsca na m...
Nowy rok to okres mocnych postanowień (które rzadko wytrzymują próbę czasu), dalekosiężnych planów, szturmów na siłownie i... WYPRZEDAŻY. Te ostatnie przyciągają w galeryjne ostępy tłum, w którym najbardziej rzucają się w oczy trzy grupy osób (mieszanki tychże zapewne też się znajdą, ale już tak wnikliwych obserwacji nie prowadziłam).
Prym wiedzie zwarty i gotowy na wojnę tłum, który żądny sklepowych zdobyczy urządza sobie prawdziwe safari. I biada temu, kto miałby owo polowanie uniemożliwić. Gdzieś pomiędzy - boczkiem, boczkiem, aby szybciej - buszują ci, którzy przyszli po konkret, korzystając z niższych cen. Trzecią grupę stanowią (zazwyczaj) mężczyźni, którzy wyciągnięci przez swoje partnerki na "szybkie zakupy", cierpią katusze, wysiadując pod przymierzalniami i tachając za nimi torby ze zdobyczami.
Pierwsza grupa, ta, która żyje zakupami niezależnie od pory roku, nie potrzebuje specjalnych wskazówek ponad tę, która mówi, by do tego zakupowego szału podejść mądrze. Tak, by na dzień następny nie mieć kaca moralnego w stylu: 'po co mi kolejna niebieska bluzka/spódnica/czapka', 'znowu tyle wydałam/-em'. Niby wydaje się to niemożliwe, ale jest wykonalne.
Skoro już wiesz, czego chcesz, wystarczy skupić się na potrzebnym kolorze, materiale, cenie. Dołożyć do tego chwilę zastanowienia, czy aby na pewno tego potrzebujemy i akurat na to chcemy wydać naszą gotówkę. Często bowiem okazuje się, że rzecz na pierwszy rzut oka wygląda dobrze, ale naprawdę to badziew, który rozpadnie się po pierwszym praniu. Dodatkowo, jak się mocniej zastanowisz, to okaże się, że coś takiego już w szafie masz, a przydałoby się coś zupełnie innego. Życie. ;) Pamiętaj - zero kompromisów.
Zrób więc wcześniej rozeznanie - co i gdzie planujesz kupić. Oszczędzisz w ten sposób czas. W miarę możliwości unikaj zakupów w weekend. Wiem, że w trybie pracującym o to ciężko, ale czasami się udaje i od razu człowiek spokojniejszy i mniej agresywny. ;) Trzymaj się zaplanowanych konkretów i jeśli w planach było kupno spodni, czy butów, nie rozglądaj się za swetrem. Wszystko ma iść zgodnie z planem.
Plan będzie miał się jednak nijak do rzeczywistości, jeśli w czeluści galerii zostaniemy zaciągnięci przez "lepszą połówkę". Tak, na tę okoliczność są narażeni przede wszystkim panowie, którzy traktują zakupy, jak zło konieczne. Niestety, ich córki, żony, matki i kochanki mogłyby spędzać w sklepach całe dnie.
Pozostaje więc uzbroić się nie tylko w cierpliwość i stoicki spokój, ale również w kilka gadżetów, które umilą oczekiwanie, skracając męki. Warto mieć w zanadrzu coś do poczytania, sprawdzi się też jakaś gra w telefonie. Ostatecznie można uciec do sklepu z elektroniką lub na szamę. Sprawa się skomplikuje, jeśli nie zdążysz wrócić na posterunek, gdzie z uśmiechem na ustach będziesz oczekiwał na to, by już za chwilę, już za momencik odbyć pierwszy w tym roku spacer farmera z górą zakupowych zdobyczy sprawnie upchanych w siatki i torebeczki.
To jak? Kiedy ostatnio dopadło Was zakupowe szaleństwo? Przeżyliście?
W tym miejscu muszę przyznać, że musieliśmy ostatnio wybrać się na małą zakupową krucjatę, bo nasze górskie buty zasłużyły już, by odejść na obuwniczą emeryturę. Potrzeba obucia naszych kopytek wykopała nas z domu. Pojechaliśmy, łaziliśmy, patrzyliśmy, macaliśmy, ale najgorsze w tym wszystkim jest to, że nic nie kupiliśmy, bo nic nas w tych stacjonarnych sklepach za serce nie chwyciło (poza cenami niektórych egzemplarzy, które przyprawiały o migotanie przedsionków). Póki co, zostaje nam bieganie na boso, liczenie na rychłe znalezienie naszych faworytów (pod względem technicznych i wizualnym) i nasze szczęście do zakupów internetowych.
Nowy rok to okres mocnych postanowień (które rzadko wytrzymują próbę czasu), dalekosiężnych planów, szturmów na siłownie i... WYPRZEDAŻY...
Komentujący, zamiast po ludzku, pochylić się nad tragedią, po której najzwyczajniej w świecie szkoda człowieka (kimkolwiek by nie był), wylewają na ofiary wiadro pomyj. Szczególnie, gdy temat nagłaśniają popularne media z masowym zasięgiem, karmiące publikę newsami, bez głębszego wglądu w daną sytuację, czy wypadek, jaki miał miejsce. Liczy się trup, bo jak ofiara to sensacja, a ta z kolei przyciągnie rzeszę domorosłych ekspertów od wszystkiego.
"Ekspercki" poziom nienawiści eskalował do tego stopnia, że wypowiedzi osób związanych z górami, czy wrzucenie zdjęcia z tematyką górską były zakrzykiwane, a autor tychże oskarżany o propagowanie szaleństwa, skrajny brak odpowiedzialności i wodzenie niewinnych duszyczek na śmiertelne pokuszenie.
Podczas czytania komentarzy pod informacjami, jakie pojawiły się w ostatnim czasie, oczy - z niedowierzania w to, co czytam - robiły mi się wielkie, jak spodki, a włos jeżył się nie tylko na głowie. Lawina nienawiści i niepopartych niczym osądów rosła w zastraszającym tempie.
Pusto, bezmyślnie, byle tylko dopieprzyć ofiarom. Bo według komentujących pieniaczy, ofiary są zawsze sobie winne, bo zapewne osoby te były nieprzygotowane, niedoświadczone, bez sprzętu. No idioci-samobójcy, których nikt żałować nie powinien.
Prawda jest taka, że nikt przy zdrowych zmysłach nie idzie w góry, czy gdziekolwiek indziej, bo ma zamiar zakończyć swój żywot. Jest jednak w życiu taka siła, która nakręca ludzi do tego, by żyć bardziej, chcieć więcej i jest to indywidualna sprawa pojedynczej jednostki. Nikt nie jest uprawniony do tego, by zarzucać komukolwiek, że ten swoim postępowaniem daje zły przykład, narażając tym samym innych na niebezpieczeństwo. Zakładam, że każdy posiadający mózg, jest w stanie rozsądzić, co jest dla niego dobre, czy bezpieczne. Nikt nikogo nie ciągnie w góry skutego w łańcuchy i nie puszcza wolno na grani, by ten tam sobie radził w pojedynkę.
Wypadki w górach były, są i będą. I choć czasami bywają wynikiem skrajnej nieodpowiedzialności, to jednak w wielu przypadkach są to zdarzenia losowe, które mogą przydarzyć się każdemu. Bo wszyscy jesteśmy ludźmi. Zwykłymi ludźmi. Jak dotąd nie było mi dane poznać żadnego nadczłowieka, który byłby ponad to. Zginąć może każdy - turysta (mniej, lub bardziej doświadczony), narciarz, przewodnik, czy TOPRowiec niosący ratunek, lub trenujący w trudnych warunkach, by być przygotowanym na najtrudniejsze akcje. Potknięcia, rozkojarzenia, rutyna, czy nagłe osunięcia śniegu nie pytają, czy to dobry moment. One się dzieją.
Zamiast więc bić pianę, prowadźmy rzeczowe dyskusje, by następni mogli wyciągać z nich wnioski. Być może ktoś się dwa razy zastanowi, czy podejmie dane ryzyko. I nie mam tutaj na myśli doniesień wyłącznie o tragediach górskich (choć te aspirują do bycia tymi najbardziej spektakularnymi). Wypadki towarzyszą nam na każdym kroku, codziennie. Śmierć możemy znaleźć wszędzie - upadając na prostym chodniku, jadąc samochodem, czy rowerem, lecąc samolotem, czy w sytuacji tak abstrakcyjnej, o której w życiu byśmy nie pomyśleli, że może być niebezpieczna. Takie jest życie i tylko od nas zależy, jak je będziemy przeżywać.
Ostatnie dni starego roku i początek nowego niechlubnie zapisały się w historii tatrzańskich wypadków śmiertelnych. "Szklane góry...
Stało się. Zimowa aura przypomniała sobie o Wrocławiu i zrobiła oczekującym jej mieszkańcom niespodziankę na nowy rok. Biała pierzynka...
To już. Znowu kolejny rok za nami. Pełen wrażeń, emocji, uśmiechu, skopanego tyłka i cudownych górskich miejscówek, do których zawitali...
Dziesięć dni po wydarzeniu to bardzo dobry czas, by szepnąć słówko o tymże. Tym bardziej, że po świątecznych aktywnościach, polegających na...
Gdy już znajdziecie chwilę spokoju i z dumą spojrzycie na Wasze wypieki, uszka i całą świąteczną otoczkę, usiądźcie wygodnie i przyjmijc...
Święta już tuż, tuż. Mikołaj, czy inny Gwiazdor czają się za rogiem, a pierniki - o ile wcześniej nie zostały pożarte w tajemniczych okolicznościach - czekają na zakończenie swego piernikowego żywota w świątecznie wygłodniałych brzuszkach.
Święta już tuż, tuż. Mikołaj, czy inny Gwiazdor czają się za rogiem, a pierniki - o ile wcześniej nie zostały pożarte w tajemniczych oko...
Zdecydowałeś się. Wybierasz się w góry zimą. Jesteś świadomy zagrożeń i starasz się odpowiednio przygotować do wycieczki, by wszystko - a przynajmniej w większości - poszło po Twojej myśli. Kompletujesz ekwipunek, zabierając ze sobą potrzebne rzeczy. Nie zapominaj jednak, że zima ze swoim chłodem będzie wymagała od Ciebie "zarządzania" ciepłem. Nie ma się co oszukiwać, zimą w górach jest zimno. Chłód może być mniej lub bardziej dokuczliwy, ale występował będzie zawsze. Dobrze przygotuj się na starcie z zimnem i podmuchami lodowatego wiatru.
Skupmy się na odzieży. Zdecydowanie należy odrzucić wszelkiej maści skrajności. Jeśli ubierzemy się za cienko (niezależnie od marki naszego ubioru), zmarzniemy. Bez dwóch zdań. Jeśli nałożymy na siebie za dużo, bez możliwości zdjęcia niepotrzebnych rzeczy, szybko się zgrzejemy, następnie nas przewieje i... Tak, będzie nam zimno. Bardzo.
W przypadku górskich wędrówek (na co dzień z resztą też) najlepiej sprawdza się ubieranie warstwowe. Tak trochę na cebulkę, by łatwo nam było założyć/zdjąć daną sztukę odzieży, w zależności od potrzeb. Chodzi przecież o naszą wygodę i komfort.
3 WARSTWY ODZIEŻY O RÓŻNEJ GRUBOŚCI
#1 Warstwa: ODPROWADZANIE POTU
#2 Warstwa: IZOLACJA CIEPLNA
#3 Warstwa: OCHRONA ZEWNĘTRZNA
Zdecydowałeś się. Wybierasz się w góry zimą. Jesteś świadomy zagrożeń i starasz się odpowiednio przygotować do wycieczki, by wszystko -...
Dla sporej rzeszy turystów górskich rozpoczyna się ten okres w roku, kiedy buty trekkingowe zamieniają na kapcie, softshell na koc, a mapę na kubek z grzańcem i książkę. Tak, to zima. Chłodna i niedostępna z zasady, strasząca mrozem i uprzykrzająca życie zbyt krótkim dniem.
Co zwiększy zimą nasze bezpieczeństwo i pozwoli unikać zagrożeń?
POKORA
Najczęstszą przyczyną górskich tragedii - nie ma się co oszukiwać - są błędy ludzkie, brak chociażby elementarnego przygotowania, wyjście na żywioł, na tak zwanego cwaniaka. Brak doświadczenia nie każe nam jednak zamykać się w domu, ale jeśli nie jesteśmy do końca pewni swoich umiejętności, idźmy z grupą, w której będą osoby bardziej ogarnięte od nas. To żaden wstyd. W ten sposób mamy możliwość nauczenia się czegoś nowego od tych, którzy wiedzą, co, jak i z czym.
Nie trzeba od razu walić na Rysy. Niższe pagóry to nie tylko czysta wygoda oraz zwiększone bezpieczeństwo, ale również bardziej komfortowa wędrówka, bo szlaki w niższych i bardziej dostępnych górach są zwykle bardziej przedeptane (Nie, nikt tam pługiem nie odśnieża). Zimową turystykę możemy z powodzeniem uprawiać na bardziej dostępnych szlakach, ale wcale nie jest powiedziane, że będzie to super lekki spacerek.
OCENA SAMOPOCZUCIA
OCENA SYTUACJI
PROGNOZY POGODY
Dla sporej rzeszy turystów górskich rozpoczyna się ten okres w roku, kiedy buty trekkingowe zamieniają na kapcie, softshell na koc, a ma...