, ,

GLINIARZ - Marcin Ciszewski, Krzysztof Liedel | Recenzja - W pogoni za marzeniami

5.4.14

Gliniarz Wydawnictwo Znak

Pamiętacie swoje dziecięce marzenia o tym, kim zostać w przyszłości? Ja osobiście oznajmiałam całemu światu, że zostanę pielęgniarką, demonstrując sadystyczne robienie zastrzyków na bogu ducha winnym misiu-maskotce. Zostanie pielęgniarką z czasem ewoluowało do zostania piosenkarką, by ostatecznie przejść w fazę... wróżki. :D - Niech mi ktoś powie, że dziecięca wyobraźnia nie jest fajna.
Wśród z was zapewne znajdą się doszli lub niedoszli strażacy, lekarze, nauczyciele, sklepowe, czy policjanci. Tak, policjanci. Ci, o których wielu wyraża się w sposób negatywny i pogardliwy, nazywając ich psami. 
Mimo wszystko, niezależnie od pokoleń, wielu stawiało sobie za cel zostanie prawdziwym gliniarzem, siejącym postrach w bandyckim półświatku.

Taki właśnie był Krzysiek Zaręba - tytułowy gliniarz. Od młodzieńczych lat pałał chęcią wstąpienia w policyjne szeregi, a książki z czasów licealnych o przygodach Sherlocka Holmesa potęgowały ten stan, budując w wyobraźni obraz prawdziwego twardziela. nie poprzestał na marzeniach, działał, by je spełniać. Po maturze mógł wybrać wojsko, a potem przyjąć się do MO. Ponieważ wojsko było traktowane przez wielu, jako przykry obowiązek, bohater nie skorzystał z tej opcji. Wybrał natomiast służbę zastępczą w prewencji, by potem zdawać do szkoły oficerskiej.

Nieopierzony, z głową pełną marzeń i wzniosłych ideałów szybko zderza się z rzeczywistością, która mało ma wspólnego z przygodami, o których tak pasjami czytał. O szumnych akcjach, spektakularnych rozwiązaniach najtrudniejszych śledztw mógł tylko pomarzyć, bo jako świeżak w prewencji był "misiem", czyli swoistym popychadłem dla starszych stopniem, który miał się spełniać w pastowaniu podłóg.
Upór i determinacja sprawiają jednak, że pnie się coraz wyżej, Rozwija się, szkoli, jest coraz lepszy, ale w dalszym ciągu pozostaje narwanym żółtodziobem, którego wczesne policyjne kroki mają miejsce w czasie transformacji i wszelakich przemian, kiedy to milicja staje się policją.

Poznajemy jego przygody począwszy od prewencji i walk z kibolami, przez służbę w miejscowościach, które niezmiennie kojarzone są z maści wszelakiej mafią i gangsterami. Na tapecie są więc Pionki, Puławy, czy Warszawa. Jest handel bronią, Ruscy i długie śledztwa, które ćwiczyły cierpliwość, bo umiejętność czekania na przełom była na wagę złota. Czas ten jednak trzeba było wykorzystywać, wykonując mało policyjną robotę, tonąc w papierach, teczkach i całym administracyjnym badziewiu. Nie oszukujmy się - pisanie raportów nie może być porywające.
Upór i ambicje Krzyśka zostają nagrodzone. W czasach, kiedy standardy w polskiej policji to dno i trzy metry mułu, trafia do CIA, ośrodka szkoleniowego FBI w Quantico, a także zalicza szkolenia w Londynie. W opisach zobaczymy przepaść jaka dzieli gliniarzy z Ameryki i tych z kraju nad Wisłą. Różnice są we wszystkim - systemie szkoleń, dostępnej broni, sprzęcie, etc. 

Wiele spraw i akcji, śledztwa, ataki, walki wręcz. "Gliniarz" aż kipi od tego. To nie jest pusta opowieść. Książkę czyta się doskonale, można ją traktować, jak swoistą biografię, lecz zasługuje ona też na to, by znaleźć się w szufladce z etykietą 'sensacja'. To historia napisana przez życie, a przeniesiona na papier nie traci nic z autentyczności, dzięki prostemu, męskiemu językowi, bez cackania i owijania w bawełnę. Czasami aż szkoda, że niektóre z akcji, czy śledztw nie kończą się spektakularnie, jak nas do tego przyzwyczaiły amerykańskie produkcje. Ale to opowieść o polskim gliniarzu i polskich realiach. Godzinach spędzonych w zimnych, zdezelowanych polonezach i akcjach z bronią, która lubiła się zacinać nie wiadomo kiedy.

"Gliniarza" polecam z czystym sumieniem. Jeśli cenicie realizm, przeczytajcie. Nie będziecie się nudzić. Autorzy zrobili kawał dobrej roboty, okraszając policyjną rutynę dużą dawką humoru, sprawiając, że gliniarze jawią się nam, jak kumple, a nie psy, którymi się gardzi. 

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM