Dolina Pałaców i Ogrodów,
Pałac Wojanów,
Wojanów,
Zamki i Pałace
Dolina Pałaców i Ogrodów - Pałac Wojanów
28.5.15
Region sudecki zachwyca różnorodnością bez dwóch zdań. Nawet jeśli nie jesteś maniakiem górskich szlaków i szlajania się po lasach, znajdziesz tam kilka miejsc i obiektów, na których warto zawiesić oko. I nie mam tutaj bynajmniej na myśli leśnych ssaków okupujących pobocza dróg i czających się na słabe ogniwa wśród zmotoryzowanych.
Praktycznie cały obszar Kotliny Jeleniogórskiej, między Karkonoszami, Rudawami Janowickimi i Górami Kaczawskimi, skrywa w sobie architektoniczne perełki i zupełnie bez przesady zwany jest Doliną Pałaców i Ogrodów. Obiektów do obejrzenia tam dostatek, a wybierać możemy pomiędzy dworami, zamkami i pałacami. Korzystając z faktu, że obrana przeze mnie trasa przebiegała obok jednego z nich, nie mogłam sobie odpuścić.
Do Wojanowa docieram z małymi problemami, bo jak się okazało, znakujący szlaki mieli wyjątkowego lenia, albo stwierdzili, że tamtędy to nikt nie chodzi, bo to ani miejsce atrakcyjne, ani widokowe. Ot, las, las i jeszcze więcej lasu. O ile było zaznaczone odbicie na szlak zielony z czerwonego, tak już później musiałam poruszać się intuicyjnie, bo skubańca nie było, albo zbratał się z czapką niewidką i miał ze mnie ubaw. A nóż się babsko zgubi. Ale nieeee, babsko z lasu wylazło. W całości, bez uszczerbku na zdrowiu i bez potrzeby biegania - niczym Bear Grylls - za zwierzyną, celem przyrządzenia jej na ognisku przed zapadnięciem zmroku.
Szlak zielony
zmaterializował się oczywiście w sposób cudowny na granicy lasu, gdy wypełzam
zeń na łąki i minęłam nawet innych ludków. Teraz, gdy już droga do cywilizacji
coraz bardziej prosta, to się to znakowanie szlaku mogło ugryźć w kant swojego
zielonego koloru.
Teren odsłonięty,
słońce dawało w dekiel, raźność kroków jakby zmalała, a mięśnie zaczęły
przypominać, że są. To był już ten etap wędrówki, w którym pomału mam ochotę
usiąść i czekać aż siły cudownie wrócą, albo otworzy się przede mną magiczny
teleporter.
Zanim dotarłam do
Wojanowa, minęłam remontowany pałac w Bobrowie, przekroczyłam rzekę Bóbr (żeby
nie było, w sposób cywilizowany, mostem) i idąc wzdłuż drogi (najgorsze co może
być) docieram do ostatniego punktu wycieczki.
Pałac
Wojanów czekał, wyróżniając się mocno na tle okolicy. Zadbany i odremontowany
robi niesamowite wrażenie, pięknie komponując się z otaczającym go, zadbanym
parkiem. Niestety nie byłam grupą liczącą pond 20 osób, więc nie miałam
możliwości zwiedzenia pałacowych wnętrz.
Dla pełniejszego obrazu, polecam spojrzeć na obiekt oraz najbliższą okolicę nieco szerzej, również z lotu ptaka, a pomoże Wam w tym przygotowana przez karpacz.net PANORAMA 360°.
Pozostało nacieszyć oko tym, co udało się dojrzeć na zewnątrz, a po wszystkim odpocząć w sąsiadującym parku. Jednak, ponieważ nie potrafię siedzieć bezczynnie w jednym miejscu, obeszłam wszystkie możliwe parkowe alejki i stwierdziłam, że już nic tu po mnie.
Zapas czasowy do zaplanowanego pociągu miałam kosmiczny, ale postanowiłam mimo wszystko udać się w kierunku stacji. Dziwnym zbiegiem okoliczności dobiegł mnie pociągowy gwizd. Oszołom to jednak ma szczęście, bo na stację weszłam równocześnie z wjeżdżającym pociągiem. Czy muszę dodawać, że dopadłam wagonu w ostatniej chwili, bo puściłam się dzikim cwałem przez peron, a czasówki na setkę mógłby mi pogratulować sam Usain Bolt. Tak, zdecydowanie, lubię to. Wy też możecie.