Względnie
najedzona, lekko wypoczęta i odpowiednio nawodniona opuszczam miejscówkę, którą
grzałam pod Szwajcarką i ruszam w kierunku Gór Sokolich, tzw. Sokolików. Koniec
siedzenia w lesie. Pora wleźć wyżej i nacieszyć oczy jakimiś widokami. W końcu
co to za górski wypad, jeśli przy dobrej pogodzie nie byłoby okazji do
podziwiania okolicy.
Husyckie Skały
Według znaków czarnych po około 30 minutach, mijając Przełączkę 525 m n.p.m. i Husyckie Skały, powinnam dotrzeć na Krzyżną Górę 654 m n.p.m. Zajęło mi to chwilę dłużej, bo oczywiście musiałam wleźć na kilka kamlotów, które nie wymagały umiejętności wspinaczkowych. Jeśli dołożyć do tego dwie mijanki ze stonkową wycieczką, to moje opóźnienie nie było jakieś szczególnie duże. Po wdrapaniu się na Krzyżną Górę kilka obowiązkowych fotek musiało zasilić aparatową kartę pamięci.
Krzyżna Góra
Szybki powrót tym
samym szlakiem w kierunku Przełączki i zmiana koloru na czerwony, który miał
mnie zaprowadzić w kierunku Sokolika 623 m n.p.m. – miejsca, gdzie wspinacze
oblegają każdy fragment skały, a przy dobrej pogodzie jest ich zatrzęsienie.
Mają tam idealną miejscówkę do nauki i doskonalenia swoich wspinaczkowych
umiejętności. Tak, Wanda Rutkiewicz – nasza słynna himalaistka - też spędziła
kupę czasu w Sokolikach.
Sokolik
Zanim wpełznę na
platformę widokową, wciągam wafelka i napawam się zmęczeniem innych,
podziwiając zwinność i gibkość obecnych i aktywnych tam wspinaczy. Tak, ja się
nie wspinam. Włażę tylko tam, gdzie mi na to pozwalają moje krótkie kopytka. Po
prostu, jak na razie nie potrafię sobie wyobrazić, że miałabym ogarnąć te
wszystkie klamry, karabinki, liny, węzły, uprzęże i inne cuda-wianki. Plus tego
jest taki, że się przez nieuwagę nie powieszę i nikogo nie uszkodzę. Póki co.
Bo kto wie, co mi jeszcze do łba strzeli. Pozostaje mi włażenie na wysokości w
wersji dla piechurów, co oczywiście nie odbiera możliwości doświadczenia widoków
z góry. A te są wyjątkowo malownicze, bez dwóch zdań.
Po
zejściu z platformy i odtańczeniu dzikiego tańca odganiającego osopodobne,
bzyczące stworzonka, stacjonujące przy przepełnionym śmietniku, ruszam w drogę
powrotną, w kierunku łącznika ze szlakiem zielonym, którym mam dotrzeć do
Wojanowa, gdzie czeka na mnie jeszcze jeden cel tego dnia – Pałac Wojanów.