, ,

A wszystko przez kalmary - (Nie) SMAK MORZA w Sopocie

7.5.15

Sopot Restauracja Smak Morza

Po powrocie z wyjazdów, czy to dłuższych, czy krótszych, a nawet w ich trakcie raczej nie narzekam. W każdym razie mój narzek (jeśli już zostanie przeze mnie wyartykułowany) zawsze ma mocne podstawy. 
Zwykłam nie przejmować się pierdołami i drobnostkami, nie robię testów białej rękawiczki w hotelach, zwykle jem w biegu i  nie wybieram pieczołowicie miejsca na szamę. Wybór miejscówki zbiega się zawsze z odczuciem głodu w danej chwili. Jest głód, jest knajpa, nie szukam dalej, idę, zamawiam, jem, wychodzę, zwiedzam dalej.
Tym razem było inaczej. Było źle, choć wcale się na to nie zapowiadało, chociaż gdybym poczytała opinie (te jedzeniowe sprawdzam stanowczo za rzadko) to byśmy się tam nie zapuścili. Ale, od początku...

Do Sopotu zawitaliśmy na koniec naszego weekendowego wypadu, kiedy to odpoczywaliśmy w Jastrzębiej Górze i zwiedzaliśmy trójmiejskie zakątki. Doceniając uroki tej miejscowości, nie mogliśmy się tam nie wybrać choć na chwilę. Jak to z chwilami bywa, lubią się przedłużać, powodując zużycie energii, którą siłą rzeczy trzeba uzupełnić. Tak, zgłodnieliśmy i naszła nas dzika chęć na kalmary. Trzeba było działać.

Gdy przemierzaliśmy plażę przy sopockim molo, w oczy rzuciło nam się miejsce serwujące papu o sugestywnej nazwie Smak Morza RESTAURACJA & BAR. Jako, że miejscówka prezentowała się bardzo fajnie, sprawdziliśmy szybko wystawione na zewnątrz propozycje z menu. Pożądane kalmary zamachały do nas radośnie, więc nie pozostawało nam nic innego, jak wejść, złożyć zamówienie i cieszyć się smakiem.

W tym jednak momencie nasza radość i możliwość wszamania obiadu się skończyły, o czym przekonaliśmy się za chwilę. Chociaż nie. Chwila to bardzo niefortunne określenie, bo jak się okazało czas oczekiwania na cokolwiek w tym przybytku był nieokreślony, a my sami nie dostąpiliśmy zaszczytu, by obsługa zwróciła na nas uwagę.
A nie sposób było nas nie zauważyć. Nawet biorąc poprawkę na mój wzrost z metra cięty. Restauracja nie była przepełniona (trafiliśmy tam jeszcze przed sezonem), zajętych było kilka stolików. Na sali urzędowała trójka kelnerów, plus pani za barem.

Jeszcze przed próbą złożenia zamówienia podeszłam zapytać o toaletę (kolejna możliwość dla obsługi, by ogarnęła, że jacyś klienci się pojawili), wróciłam i... zaczęłam się nudzić, akompaniując palcami do marszu, który zaciekle zaczęły wygrywać moje kiszki. Gdy po piętnastu minutach nikt się nie pojawił, mąż poszedł poprosić o kartę. Chociaż byśmy się zajęli czytaniem. Pani za barem poinformowała, że koleżanka za moment (trwający od piętnastu minut) podejdzie. Nie podeszła ani koleżanka, ani ona, ani nikt inny. Minuty mijały, robiliśmy się coraz bardziej głodni. A ja, głodna, robię się zła (#prawdziwapolka). Mąż poszedł się przypomnieć i zapytać łaskawą panią: "Czy w dniu dzisiejszym można coś zamówić i zjeść?" i usłyszał tę samą śpiewkę o koleżance, co to za chwilę podejdzie. Nie podeszła.

Nie wiem, ile dokładnie czasu tam zmarnowaliśmy, bo gdy minęło ponad pół godziny porzuciłam liczenie straconych minut. Z wyrazem ostrej irytacji - mojej i towarzyszy wycieczki - wyszliśmy zniesmaczeni.

Jestem w stanie zrozumieć, że w szczycie sezonu, gdy w lokalu jest tabun ludzi, można się pogubić, zapomnieć o zamówieniu, etc., ale w spokojny dzień, gdy klient kilkukrotnie się upomina, takie zachowanie obsługi to absurd, pomyłka i zupełny brak profesjonalizmu. Nikt nie zwracał uwagi na to, czy ktoś wchodzi, gdzie siada, czy ma kartę, a może dłubie w zębie, lub rozkręca stół i krzesła wykałaczką. Szkoda, że nie dostąpiliśmy zaszczytu spróbowania potraw. Być może moja ocena byłaby inna. Niestety, nie mam żadnej podstawy, by mówić dobrze o tym miejscu. Niesmak, jaki pozostał, skłania mnie tylko do jednego stwierdzenia - NIE POLECAM! Szkoda nerwów.

A co do kalmarów, przez które to wszystko, to wszamaliśmy je kawałek dalej. W lokalu może mniejszym, z zewnątrz zupełnie nie przyciągającym, ale wewnątrz bardzo klimatycznym. Tam zajęto się nami od razu i na wysokim poziomie, tak jak się to powinno odbywać. Bar Black Pearl, również przy plaży, możemy polecić z czystym sumieniem. Miło, smacznie i szybko, bez zbędnych ceregieli.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM