, ,

Polska turystyka na zakręcie?

13.1.14

Turystyka - Wciąż wędrujemy

Jak większość z Was wie, moja lista z destynacjami "DO ODWIEDZENIA" ciągle się wydłuża. Ciągle spotykam osoby, które skądś wracają i inspirują do dalszych wojaży. Chciało by się rzec, że turystyka kwitnie, a mapy miejsc wyrysowane w sercu czekają tylko na użycie w trakcie krótkich i długich wypadów.

Nie jest chyba jednak tak różowo, bo czytając ostatnio gazetkę "Wciąż wędrujemy" trafiłam na krótki artykuł traktujący o tym, że polska turystyka znajduje się obecnie w dołku, a minione lata należały do jednych z najgorszych. Od razu nasuwa się pytanie: Czy to stwierdzenie nie jest trochę przesadzone? 

Okazuje się, że wcale nie jest takie na wyrost. Turystyka, w ogólnym tego słowa znaczeniu, boryka się z problemami. Trzeba to przyznać otwarcie, bo kłopoty mają zarówno małe pensjonaty, jak i większe, prywatne hotele. Coraz częściej słyszymy też o bankructwach firm organizujących wyjazdy zorganizowane. Usługodawcy oczywiście chcą ratować swoje biznesy, jednak robią to w mało konkurencyjny sposób - zwykle podwyższają ceny, powodując tym samym, że coraz więcej potencjalnych turystów i wycieczkowiczów skraca swoje wyjazdy, a tym samym zostawia mniej pieniędzy w kieszeni usługodawców lub w ogóle przesuwa swoje plany wyjazdowe na bliżej nieokreśloną przyszłość.

Janusz Sapa w gazetce "Wciąż wędrujemy" pisze:
Kłopoty z przetrwaniem ma także wiele hoteli. (...) We wszystkich wykorzystanie miejsc nie przekraczało w roku 2012 41 proc. W roku 2013 ten wynik ma być jeszcze gorszy. Zabraknie więc obiektom pokrycia finansowego dla wszystkich potrzeb, dla którego minimalne wykorzystanie miejsc powinno przekroczyć 50 proc.
Rozumiem oczywiście, że każdy hotel, pensjonat, schronisko, gospodarstwo agroturystyczne, ponosi koszty związane z utrzymaniem, mediami, wyżywieniem, etc. i każdy usługodawca chciałby sprawnie zarobić na pokrycie tych kosztów z nawiązką - w końcu miło, jeśli z własnego biznesu, coś nam wpada do kieszeni i nie jesteśmy pod kreską. Jednak jeśli usługodawcy nie wyjdą do potencjalnych turystów, odbiorców z dobrą ofertą, będzie im ciężko utrzymać zarządzany lokal. Niestety, jeśli tylko wywindują ceny w kosmos, nie zarobią, bo gości przyjedzie mniej.

Z drugiej jednak strony, jeśli przyjrzymy się turystycznym destynacjom, możemy stwierdzić, że wszędzie mamy mrowie odwiedzających, chętnych do wydawania swojej kochanej gotówki. Nieważne, czy to nasze polskie miasta, góry, morze, jeziora, czy zagraniczne miejsca. Jeśli mamy w planach jakiś wyjazd, zwykle trzeba się dobrze naszukać i mocno napocić, by znaleźć interesującą nas miejscówkę, w której moglibyśmy zarezerwować nasz pobyt w interesującym nas okresie. Często okazuje się, że szukanie odpowiadającego nam pensjonatu/hotelu, to wyczyn wręcz karkołomny, gdy okazuje się, że w danych hotelach, etc. nie ma wolnych miejsc. Jest więc gro osób, którym się udaje wyrwać, by pozwiedzać, poznać nowe miejsca - niezależnie od tego, jak jest rzekoma kondycja turystyki polskiej.

Pozostaje więc pytanie: Skoro turystyka rzekomo leży i kwiczy, a hotele/pensjonaty użalają się nad faktem, że mają za mało gości, to jakim cudem tak ciężko zarezerwować nocleg nawet ze sporym wyprzedzeniem? Nie uwierzę, jeśli ktoś mi powie, że z praktycznie 100 procentowego obłożenia, nagle nie przyjeżdża 50 procent gości. - NO WAY!

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM