Od postawienia kropki nad i, które miało miejsce na Chełmcu , a tym samym skompletowania Korony Gór Polski minęło niewiele. Jednak moj...
To był ten dzień, kiedy wiedzieliśmy, że mokre manto jest tylko kwestią czasu. Niezależnie od tego, jakich wygibasów byśmy nie uprawial...
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas tego wyjazdy szczytowanie. O tym, jak nam nie wyszło z Furglerem poczytajcie sobie tutaj.
Na ten dzień byliśmy napaleni, jak szczerbaci na suchary i łysi na grzebienie razem wzięci, bo oto kroiło się pierwsze i jedyne podczas ...
Dlaczego Korona Gór Polski?
Korona Gór Polski (KGP) - Czy było warto?
Korona Gór Polski to MY!
Tam-tararam-tadam! W końcu możemy to napisać - Korona Gór Polski padła naszym łupem. I choć jej kompletowanie wyjątkowo rozwlekło nam ...
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też względu każdy, kto akurat nie wylegiwał się w hamaku gdzieś w tropikach, już prawie hobbistycznie sprawdzał wszelkie dostępne modele pogodowe, a trasy wycieczek - szczególnie tych górskich - układał tak, żeby mieć nie tylko plan B, ale też C. A nawet Z, gdyby zaszły takie potrzeby i okoliczności.
Tegorocznej aurze urlopowo-wakacyjnej można przypisać wiele epitetów, jednak stabilność nie była jej najmocniejszą stroną. Z tego też wz...
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibracja budzika zamiast wstawać miałam ochotę przekulać się tylko na drugi bok i wyspać na zapas. Odrzuciłam jednak tę myśl.
Z założenia miała to być spokojna i leniwa niedziela, więc gdy z samego rana z przerywanego snu wyrwały mnie upierdliwy dzwonek i wibr...
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które będzie mogło skumulować się w naszej pamięci. Nasza fascynacja alepjskimi szlakami ma się nad wyraz dobrze, a nawet skłonna jestem stwierdzić, że z roku na rok przybiera na sile, zaciskając na nas swoje macki. Ale czy ten fakt kogoś jeszcze dziwi?! Przecież tam jest idealnie - przestrzennie i praktycznie bezludziowo. A to, że burze próbują wystrzelać piorunami po tyłkach, albo podane czasy przejść nijak mają się do rzeczywistości... Cóż, coś za coś, jak to mawiają.
Urlop, ile by nie trwał, jest zawsze za krótki i właśnie dlatego każdorazowo staramy się wypełnić go po brzegi dobrem wszelkim, które bę...
Benidorm - o czym już wspominaliśmy w poprzednich wpisach i postach na naszej twarzoksiążce - to nie tylko górujące nad plażą, nicz...
Od naszej ostatniej zdobyczy koronnej - Kłodzkiej Góry - minęło już trochę czasu, ale wolnym i dostojnym krokiem - dosłownie i w przenośni...
Czasy mamy fotografii wielce sprzyjające, w sprzęcie możemy - o ile nam akurat portfel na suchoty nie cierpi - grzebać jak w ulęgałkach i wybrać dla siebie odpowiednie fotozabawki, w posiadaniu których będąc, wyczarujemy takie foty, że klękajcie narody.
Pośród tych wszystkich, cyfrowych fotocudeniek zrodziły się selfie-sticki, kiedy to już zwykła fota z rąsi stała się passé i potrzeba było tę kończynę przedłużyć, aby na fotce zmieściło się coś więcej niż tylko facjata nie zawsze przecudnej urody.
Tym sposobem kijki do zdjęć towarzyszą nam wszędzie, a w pobliżu atrakcji turystycznych mamy ich zatrzęsienie - z jednej strony atakują nas nimi ich właściciele, a z drugiej sprzedawcy tej samojebkowej technologii.
Jako, że selfie-stick to technologia wielce ekspansywna, zadomowiła się też na dobre na górskich szlakach, szczególnie tych popularnych. Tam czasami można odnieść wrażenie, że kijków więcej niż ludzi.
Ale czy selfie-stick to naprawdę konieczny gadżet (po przecież nie artykuł pierwszej potrzeby) podczas górskiej eskapady? Czy jest przydatny, a może więcej mamy z nim kłopotu niż pożytku?
Selfie-stick i górska wędrówka
Żeby nie było - też jesteśmy posiadaczami patyczka do selfie. Często łazimy po szlakach, gdzie przez cały dzień nie spotykamy nikogo, a miło przywieźć do domu wspólną fotkę i kawałek krajobrazu za nami. Nie zawsze jednak okolica jest aż tak super-hiper-ślinotokogenna, żeby kombinować, gdzie ustawić lustrzankę, nie mówiąc już o rozkładaniu statywu. Nie zawsze też mamy ochotę prosić napotkane osoby o zrobienie zdjęcia, bo najczęściej kończy się tak, że albo nie mamy nóg, albo ciemni jesteśmy, jakby noc nas nagle zastała, etc. Selfie-stick wydaje się więc być gadżetem idealnym, szczególnie wtedy, gdy uda się złapać fajną perspektywę.Jakby jednak nie było, używanie selfie-sticka podczas górskiej wędrówki ma wady i zalety. Pisząc o zaletach mam na myśli sytuacje, w których fota z samej ręki nie wchodzi w grę, a skorzystanie z profesjonalnego sprzętu jest utrudnione.
Plusy korzystania z selfie kijka:
- łatwiej strzelić swej nadobnej facjacie zdjęcie na ciekawym tle
- łatwiej objąć, a tym samym zmieścić na fotce grupę ludzi, z którymi akurat wędrujemy
- kijek jest teleskopowy, więc możemy pobawić się perspektywą
- z pewnością przykujesz spojrzenia innych - lansiarska fota jak znalazł 😂
Minusy korzystania z selfie kijka:
- kijek, choćby najlżejszy, to jednak dodatkowy ciężar do targania - lepiej zabrać czekoladę
- w sytuacjach wyjątkowych kijek może okazać się nieporęczny, a nawet przyczynić się do wypadku, kiedy wpatrzony w ekranik zamiast pod nogi, będziesz się kręcić w poszukiwaniu TEGO ujęcia, a wtedy to już tyko krok od jebu-dubu-dup
- z pewnością przykujesz spojrzenia innych - i nie będzie to wzrok pełen podziwu 😂
Korzystacie? A może macie i tylko ze sobą nosicie i jeszcze się używaniem nie skalaliście?
Z wyjazdami - zarówno tymi bliskimi jak i dalekimi, w górach, mieście czy nad morzem - wiążą się fotografie, na których staramy się złapać ...