,

Ekscytacja przed wyjazdem - Czy jest coś fajniejszego?

11.5.17

Wyjazdy Wycieczka Góry Alpy Blog Turystczyny

Jesteśmy przekonani, że znacie to uczucie. Takie, które kiełkuje i narasta od momentu zaplanowania wyjazdu, a tuż przed samą eskapadą zmienia się w cudowną ekscytację. Czy może być coś wspanialszego niż ta ekscytacja i radocha z przygotowań? Nieważne, czy na wypad w góry, nad wodę, czy krótki city break. My każdorazowo jaramy się tak samo, niczym trawy na jesień, bo to oznacza odpoczynek i odskocznię od codziennej rutyny, która - nie ukrywajmy - bywa nudna i mało porywająca.

Na początku jest pomysł

Zwykle zaczyna się niewinnie. Coś gdzieś zobaczymy, przeczytamy, ktoś nam coś opowie. Padają więc na początek różne, spontaniczne i niezobowiązujące propozycje - co, gdzie i kiedy. Wraz z upływem czasu plany zaczynają się krystalizować i nabierają sensowniejszego kształtu. Już mniej więcej wiemy, dokąd się udamy, ogarniamy urlopy.

Planowanie szczegółów wyjazdu

To - poza samym wyjazdem oczywiście - chyba najfajniejszy moment. Już wiemy, gdzie będziemy, więc planujemy sobie czas w danym miejscu. To teraz w ruch idą wszelkiej maści przewodniki, blogi i inne, dostępne artykuły traktujące o danej destynacji. Ustalamy, organizujemy, eliminujemy i mamy przy tym masę zabawy. Znalezione ciekawostki wzmagają oczekiwania, a te aż się proszą, by je zweryfikować na własnej skórze. I choć w zderzeniu oczekiwań z rzeczywistością czasami bywa różnie, to kto by się przejmował takimi drobiazgami w obliczu spędzenia czasu w nowym miejscu.

Teraz to już tylko godziny spędzone nad mapą, podjęcie decyzji o ekwipunku, o trasie, jaką chcemy przebyć i miejscach, które chcemy odwiedzić. Do tego wszystkiego ogarnięcie i zaklepanie noclegów, by było wygodnie i po drodze. I pozostaje czekać.

Wakacje Tyrol Alpy

Czas oczekiwania

Po pierwszej ekscytacji przechodzi chwila - krótsza lub dłuższa - uspokojenia, która z biegiem dni transformuje nawet w zniecierpliwienie. No bo przecież chciałoby się teraz, już, natentychmiast. A tu trzeba czekać - czasem kilka dni lub tygodni, ale bywa, że i  miesięcy, bo czas oczywiście ma to do siebie, że w tedy, gdy tego nie chcemy, dłuży się niemiłosiernie.

I teraz wchodzę ja - nietracąca entuzjazmu - powtarzając średnio trzy razy dziennie: jedziemy, jedziemy, jedziemy na wycieczkę, a Piotruś ma ochotę zatłuc mnie laczkiem. No bo ileż można wysłuchiwać takiej zdartej płyty?! 😂

Żeby jednak nie było, ja też się w końcu uspokajam i przechodzę do porządku dziennego. Nie oznacza to jednak, że w te pędy gnam gotować obiad, czy myć okna. Co to, to nie. Wszak ważniejsze jest sprawdzanie rozkładów jazdy, kamerek internetowych, prognoz pogody (nieważne, że tak długoterminowych nie ma) i jej zaklinanie, dokupowanie na pewno potrzebnych rzeczy na wyjazd. Ja po prostu nie potrafię nie żyć wyjazdem.
Powyższemu nie ma się co dziwić. Wszak przedsmak radości to po prostu największa radocha. Radość z tego, co nas czeka, co się wydarzy.

Wyjazd = Radość i euforia

Gdy już swoje odczekamy, a kopytka nam ścierpną od ciągłego i niecierpliwego przebierania, w końcu wyruszymy na zaplanowany wypad. Staniemy się jednością z ukochanym i wypchanym samym dobrem plecakiem, wskoczymy w wygodne buty i zaczniemy odkrywać to, co dla nas jeszcze kilka dni i miesięcy temu było nowe i nieznane. Krok po kroku, szlak za szlakiem, miasto za miastem, chłonąc cały otaczający nas świat - kolory, smaki, zapachy. W końcu możemy zwolnić i cieszyć się chwilą. Czy potrzeba czegoś więcej?

A teraz ładnie się przyznawać, gdzie wybywacie w najbliższym czasie i jak mija Wam oczekiwanie na owe wyjazdy. Z entuzjazmem, czy raczej stoickim spokojem?

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM