,

Moje bieganie - podsumowanie kwietnia i maja

6.6.14

Ponieważ mamy początek czerwca, a właściwie już dość późny początek, czas najwyższy na małe podsumowanie dwóch ostatnich miesięcy truchtacza.
Kwiecień i maj upłynęły na w miarę regularnych próbach biegowych i trzech pierwszych razach, które dały mi małego motywacyjnego kopniaka. Dystanse niezmiennie nie powalają, ale już chyba pomału koniec z umieraniem - tzn. dalej sapię, jak lokomotywa, a może nawet i trzy, ale nie mam już ochoty zdychać po drodze pod pierwszym lepszym krzakiem, albo nawet na środku chodnika. ;)

Trening biegowy w kwietniu
Spokojny kwiecień obfitował najczęściej w wyścigi z deszczem i świąteczne pochłanianie łakoci w ilościach hurtowych, tak więc do biegowej diety to mi daleko i jakoś nie mam zamiaru tego zmieniać. Za bardzo kocham ciastka. :)
Szurałam więc tak sobie dzielnie po asfaltowych wstążkach chodników i parkowych alejkach, żeby w końcu razu pewnego popełnić swój pierwszy raz. Zupełnie bezbolesny, ale satysfakcjonujący, wykręcony pod osłoną parkowego drzewostanu - moje pierwsze 8 kilometrów.

Trening biegowy w maju
A potem przyszedł maj, by znowu mieszać w pogodzie, dopiekać pierwszymi upałami i przeganiać plany dzikim deszczem z piorunami. Moje kończyny dolne wydawały się być z truchtaniem polubione i wyprowadzały mój szanowny tyłek, żeby się rozruszał, co zaowocowało już pierwszego dnia tegoż majowego miesiąca okrągłą dyszką, z której się cieszyłam, jak nienormalna. A że powszechnie wiadomo, że jak człowiek odpowiednio zachęcony, to i więcej chce, więc całkiem spontanicznie popełniłam czyn (zapisy internetowe), który zaowocował moim kolejnym pierwszym razem - biegowymi zawodami w Siechnicach na dystansie 10 km. Przeżyłam mimo zdychania w trakcie, by pozwolić mojej głowie rodzić kolejne wariacje, o których mam nadzieję już wkrótce. Czas pokaże, co z tego wyjdzie. :)
Wytrzymałość i wydolność biegowa
W porównaniu do poprzednich miesięcy, ilość przebytych kilometrów wygląda dużo lepiej. Szału jeszcze nie ma, ale osobiście jestem dumna z tych rosnących zielonych słupków i swojej upartości. Ciekawa jestem tylko, jak wypadnie na tym tle czerwiec, bo póki co, to walczę z powodzią alergicznego kataru. Ale nic to, zobaczy się.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM