Wydawać by się mogło, że dni roku kalendarzowego - nie wliczam tutaj oczywiście dużych świąt typu Boże Narodzenie, czy inne dla nas osobiście ważne dni - są do siebie podobne, jak krople wody. Czas sobie płynie, a rzeczone dni mijają jeden za drugim, nie wnosząc sobą nic szczególnego - tak myśli większość, żyjąc w nieświadomości. Tymczasem, większość dni w roku ma swoją przypisaną funkcję/rangę/nazwę - jak zwał, tak zwał. Można się szczerze zadziwić ilością tak zwanych świąt nietypowych (nie są zaznaczone na czerwono - szkoda), o których można czasami usłyszeć w radio, gdy zaczynają trąbić, że dziś jest: "dzień bez stanika, dzień czekolady, dzień kaca, dzień sprzątania biurka, etc." Dni te można mnożyć i mnożyć. Nie będę ich tutaj wszystkich wypisywać. Jeśli jesteście ciekawi, jakie dni Was omijają, zajrzyjcie do kalendarza świąt nietypowych. Wybierzcie swoich faworytów i celebrujcie, chociażby na przekór temu, że w normalnym kalendarzu nie ma o takich dniach żadnej wzmianki i każdy z nich prezentuje się wyłącznie w zwykle czarnej, tudzież szarej, liczbowej szacie.
Święta nietypowe powstają, jak grzyby po deszczu. W końcu każdy powód do świętowania jest dobry. Blogerzy też mają swój dzień 31 sierpnia, jeśli ktoś jeszcze nie zauważył.
Jak się jednak okazuje, nie tylko nietypowe święta ludziom w głowach - i bardzo dobrze.
Kilka dni temu na portalach informacyjnych pojawiły się wpisy o tym, że w Japonii mogą cieszyć się nowym dniem wolnym od pracy. Nie było by w tym nic dziwnego i nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że nie jest to zwykłe święto narodowe, do jakich jesteśmy przyzwyczajeni. Nie ma żadnego związku z historią czy polityką i bardziej pasuje do wyżej wspomnianych świąt nietypowych, choć muszę przyznać, że rzeczone święto jest dla mnie jednym z oryginalniejszych. Mowa tutaj o Dniu Góry, który ma przypadać 11 sierpnia.
W tym miejscu uprzedzam uwagi typu: Przecież jest coś takiego jak Międzynarodowy Dzień Terenów Górskich - 11 grudnia, więc taki Dzień Góry, to żadna nowość. Może i nie nowość, ale Międzynarodowy Dzień Terenów Górskich występuje w kalendarzu świąt nietypowych, więc nikt z jego powodu nie dostaje dnia wolnego w pracy. Dzień Góry natomiast będzie świętem narodowym w Japonii, będzie zaznaczony w kalendarzu na czerwono, dając Japończykom możliwość dłuższego wypoczynku bez wyrzutów sumienia - tak, Japończycy, to takie ludki, które cierpią na pracoholizm i czują dyskomfort, jeśli mają obarczyć swoimi obowiązkami współpracowników, podczas gdy oni mieliby udać się na urlop. Z przysługujących im dni urlopu w ciągu roku wykorzystują zwykle, zaledwie 8. Trzeba więc "zmuszać" Japończyków urzędowo (za pomocą ogólnych świąt) do odpoczynku, żeby mogli się zregenerować.
Fot. Travellerguide
Dlaczego padło akurat na górę? Pomysłodawcy umotywowali to tym, że taki dzień pozwoliłby Japończykom zbliżyć się do gór i podziękować im za błogosławieństwa. Jakby nie było, góry od wieków stanowią ważny element japońskiej kultury, a najwyższy szczyt kraju - Góra Fuji 3776 m n.p.m. - uważany jest za święty, rozpoznawany na całym świecie i widnieje nawet na jednym z banknotów. W tym miejscu warto dodać, że góry pokrywają 70% Kraju Kwitnącej Wiśni, więc takie święto wcale nie jest na wyrost. Tym sposobem Japończycy będą mieli 16 dni ustawowo wolnych od pracy i wyprzedzą wiele przyjaznych pracownikom krajów, np. Włochy.
Osobiście będę odczuwała więź z tym świętem - góry kocham - to już wiecie - miłością nieskończoną, a data też jest niczego sobie - nasza ślubna rocznica. :)
U nas - póki co - dni ustawowo wolnych mamy 13, w tym 2 niedziele - Wielkanoc i Zielone Świątki, więc suma summarum tych dni ustawowo wolnych mamy tylko 11. Osobiście bym się nie obraziła, gdyby wpadły nam do kalendarza jakieś miłe, zaznaczone na czerwono święta, które w dodatku wypadałyby tak, aby można było sobie skomponować kolejny długi weekend. :) Jakieś propozycje?