,

5 rzeczy, z których warto zrezygnować pakując plecak

12.11.16

Czego nie pakować do plecaka

Gdy planujemy wyjazd, w naszej głowie od razu pojawia się lista dyżurnych rzeczy, bez których nie wyobrażamy sobie żadnego wypadu. Niezależnie od tego, czy ma to być górska wędrówka, czy krótki city break połączony z miejskim zwiedzaniem.
Oprócz listy rzeczy, które zabieramy zawsze, jest też kilka akcesoriów, które zyskały miano: to warto spakować. Co ważne, 'warto' nie jest przez nas stosowane zamiennie z 'trzeba'. To te rzeczy, które mogą nam umilić, tudzież usprawnić pobyt, ale spokojnie możemy się bez nich obejść, a ich wybór jest uzależniony od tego, czy, i jak długo, będziemy nasz bagaż nosić. Bądź co bądź nie dorobiliśmy się jeszcze prywatnych tragarzy. To dlatego, w ciągu tych kilku wspólnych lat nauczyliśmy się odpowiednio selekcjonować nasz wyjazdowy ekwipunek.

Nie zawsze jednak tak było i doskonale pamiętamy wyjazdy, kiedy plecaki przygniatały nas (mnie jako kurdupla zdecydowanie bardziej) do ziemi, a do niesienia popakowanych w pierdyriald toreb (!) klamotów brakowało rąk.

Jestem przekonana, że i Wy macie na swoim koncie podróżne dramaty związane z pakowaniem walizki, czy plecaka, kiedy te za cholerę - choćby upychane nogami - nie chciały się domknąć. Wówczas byliście - a może nadal jesteście - stawiani przed trudnym wyborem tego, z czego naprawdę można zrezygnować i spokojnie zostawić tę rzecz na półce w domu. No, przyznajcie się, jak to z Wami jest? A tymczasem jedziemy z tematem, którym mam nadzieję uratować czyjeś przeciążone ramiona.

Rzeczy, których nie warto pakować do plecaka

Zbyt dużo ciuchów
Tutaj oczywiście wiele będzie zależało od miejsca, do którego się wybieramy. Jednak nawet w przypadku, gdy stawiamy na wyjazd bardziej cywilizowany (w sensie, że nie przedzieramy się przez leśne chaszcze), nie ma potrzeby zabierać kilku zmian odzieży na każdy dzień pobytu. Chyba nie masz zamiaru spędzać całego czasu na zmienianiu fatałaszków w stylu: niebieska koszulka na spotkanie ze stadkiem dzików, różowa na wieczorne pogaduchy przy piwie pod schroniskiem, zielona z fikuśnymi spodenkami na popołudniową kawę? Chyba nie o to chodzi. No właśnie! Więc nie bierz tego tyle. Zestaw podstawowy i jakiś awaryjny, jakby Cię niespodziewanie wspomniana kawa lub piwo zaatakowało, w zupełności wystarczą. Oszczędzisz sobie wielkiego prania po powrocie.

Szpilki/ eleganckie pantofle
Oczywiście, jeśli na wyjeździe będziesz mieć do zaliczenia spotkanie, na którym trzeba wyglądać, to cierpisz, ale wspomniane obuwie zabierasz.
Natomiast wakacyjny, czy weekendowy wyjazd, w czasie którego zamierzasz zwiedzać, to nie pora na ograniczające i najczęściej niewygodne szpilki, które z zasady najlepiej to tylko wyglądają.
Bez nich nawet imprezę sylwestrową da się opędzić. Mało tego, jest nawet wskazane, by mieć na szpile wywalone szczególnie wtedy, gdy owy sylwek będzie miał miejsce w górskim schronisku. Po pierwsze dlatego, że schroniskowe podłogi, to nie parkiety z modnych, miejskich klubów, a  po drugie we wszechobecnych przeciągach bardzo szybko zrobi Ci się zimno w stopy.

Biżuteria
Dziesięć pierścionków, drugie tyle bransoletek, tyle samo łańcuszków, czy kolczyków? Bez sensu! W górach totalnie bez sensu, chociażby przez to, że wszelkiej maści nadmiar żelastwa jest niewygodny. Paluchy puchną ze względu na zmiany ciśnienia i noszenie pierścionków przestaje być komfortowe. To właśnie górskie wędrówki wyleczyły mnie z nadmiaru biżuterii, którą mimo wszystko bardzo lubię, bo taka ze mnie trochę sroka na błyskotki. Niemniej jednak na szlaku i w ogóle na co dzień noszę wyłącznie obrączkę i pierścionek zaręczynowy.
Abstrahując od kwestii wygody, posiadanie przy sobie w podróży dużej ilości biżuterii może być po prostu niebezpieczne. Nigdy nie wiadomo, kto i gdzie przyuważy, co mamy ze sobą i postanowi wejść w posiadanie naszych błyskotek.
O ile więc nie wybieramy się na rewię mody, czy inny fashion week, to biżuterię możemy potraktować, jak nadmiar ciuchów - olać.

Pełnowymiarowe kosmetyki
Higiena na wyjeździe to bezdyskusyjnie bardzo ważna rzecz. Niezależnie od tego, czy wybieramy się na górską wędrówkę, czy na miejskie zwiedzanie powiązane z wizytą w hotelowym SPA.
Nie oznacza to jednak, że na wyjazd musimy wpakować do plecaka całą szafkę kosmetyków i dodatkowo ogołocić z nich wszystkie półki w naszej domowej łazience. Nasza wyjazdowa kosmetyczka może mieć zupełnie podstawowe wyposażenie. Mając nocleg w hotelu, czy większym pensjonacie odpada nawet problem szamponu, czy żelu pod prysznic. O ile więc nie masz żadnych alergii, możesz spokojnie obejść się bez swoich, drogeryjnych cudeniek myjących.
Inaczej sprawa wygląda w górskich schroniskach, czy małych agroturystykach, gdzie o kosmetyki trzeba sobie zadbać samodzielnie. Nie oznacza to jednak, że masz brać ze sobą największe opakowanie pasty do zębów, trzy balsamy do ciała (skóra Ci nie zwiędnie, jak jej nie namaścisz przez te kilka dni), żel pod prysznic i szampon - każde w półlitrowej butli. Chyba nie zamierzasz tego dźwigać?! I zabierać sobie tym samym miejsca w plecaku na bardziej potrzebne rzeczy w postaci na przykład zapasu czekolady, co?

Jedzenie w dużych opakowaniach
W tym przypadku zostawiamy hotele i duże pensjonaty, bo tam nas nakarmią, a nawet jeśli nie, to do cywilizacji w postaci knajp i restauracji będzie blisko.
Wyjazd w górskie ostępy wiąże się - co już wielokrotnie ustaliliśmy - z dźwiganiem swojego dobytku na plecach. Jeśli nie w smak nam wyżywienie wyłącznie ze schroniskowej kuchni, w naszym plecaku musi się znaleźć miejsce na ulubione papu. I tutaj, podobnie, jak w przypadku kosmetyków, rezygnujemy z dużych i ciężkich opakowań. Nie potrafisz sobie wyobrazić dnia bez kromki z nutellą lub ulubionym dżemem? Żaden problem, pod warunkiem, że nie wpakujesz do plecaka największego słoika z danym specyfikiem. Chyba nie muszę pisać, dlaczego. W ogóle szklane opakowania to zło, jeśli o noszenie chodzi, więc jeśli tylko masz możliwość przepakuj sobie zawartość ze słoików do dużo lżejszych pojemników plastikowych.

Mając powyższe na uwadze, teraz oddaję Wam głos. Dajcie znać, z czego rezygnujecie? Z czego nauczyliście się rezygnować, a bez czego, mimo wszystko, nie potraficie się na wyjeździe obejść?

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM