, , , ,

KGP - Tarnica 1346 m n.p.m., Bieszczady - 13.11.2015

19.11.15

Bieszczady Tarnica

Nowy dzień nastał szybko, przeganiając ciemną noc w posezonowej bieszczadzkiej głuszy. Spaliśmy twardo, ale na dźwięki budzika zareagowaliśmy prawidłowo. Nie, nie była to chęć rzucenia nim o ścianę. Nasze oczy powędrowały praktycznie równocześnie w kierunku okna, za którym jaśniał dzień. Cudowny, z wymarzoną aurą i bezchmurnym niebem. Wpuszczone rześkie powietrze orzeźwiło nasze umysły i ciała do tego stopnia, że zmęczenie spowodowane łazęgowaniem po Górach Świętokrzyskich minęło, jak ręką odjął.

Wyszczerzyliśmy się do siebie w dzikim uśmiechu, bo właśnie mieliśmy spełnić nasze małe marzenie o bieszczadzkiej, jesiennej wędrówce. I choć załapaliśmy się na owej jesieni schyłek, to jeszcze mogliśmy cieszyć wzrok bezkresem rudości bieszczadzkich traktów i połonin. Wyśniony pierwszy raz z tym pasmem górskim. Lepiej być nie mogło. Tym razem wygraliśmy w pogodowej loterii.

Zachęcone oczekującą nas za oknem aurą, kopytka rwały się do wymarszu. Wciągamy śniadanie, dopijamy herbatę, szykujemy papu na drogę i ruszamy.
Pierwotny plan zakładał, by wchodzić bezpośrednio z Ustrzyk Górnych. Zdecydowaliśmy się jednak wystartować w Wołosatem, dokąd podjechaliśmy na parking, by oszczędzić sobie sześciu kilometrów asfaltowej drogi. Decyzja jak najbardziej na plus.

Zostawiamy naszą błękitną strzałę w towarzystwie kilku innych samochodów oraz okolicznych kotów na parkingu w Wołosatem i ruszamy szlakiem niebieskim na Przełęcz Krygowskiego, czyli Przełęcz pod Tarnicą.

Bieszczady Szlak Wołosate

Bieszczady Szlak Wołosate Most

Bieszczady Szlak Wołosate

Do Przełęczy pod Tarnicą mamy jakieś dwie godziny, co oczywiście sobie wydłużamy przerwą na popas i radością z towarzyszących nam widoków. Szlak niebieski pokrywa się z poprowadzoną tamtędy ścieżką przyrodniczo-historyczną Wołosate-Tarnica "Orlik krzykliwy", na której towarzyszą nam co jakiś czas niewielkie tablice informacyjne traktujące o faunie i florze okolicy. Edukacja w pięknych okolicznościach przyrody. Czego chcieć więcej. :)

Szlak Bieszczady


Szlak Bieszczady Wołosate

Szlak Bieszczady Wołosate

Szlak Bieszczady Wołosate

Pierwsze podejście czeka nas po niedługiej wędrówce, gdy zmieniamy otoczenie z cudownej, skąpanej w słońcu łąki i wkraczamy w las bukowy. Stroma, kamienista ścieżka zadbała o nasze pierwsze sapanie. Turystów nie ma wielu, mijamy się wzajemnie, przystając co kawałek, oglądając się za siebie i wodząc wzrokiem po słonecznych promieniach tańczących w koronach drzew. Bajka!





 Tyyyle przestrzeni...


Czas na herbatę... i batonik. Batonik przede wszystkim. ;)

Wiata znajduje się w idealnym miejscu, zaraz po podejściu, w połowie drogi do przełęczy. Wręcz zaprasza, by zrobić sobie przerwę. Posileni, ruszamy dalej, delektując się aurą i rześkim powietrzem. Aż chciało się je chłonąć. W otoczeniu drzew zupełnie nie odczuwamy wiatru, jest ciepło i odnosi się wrażenie, że to wczesna wiosna, a nie połowa listopada. Naprawdę, takiej pogody to się nie spodziewaliśmy.



Mało górskie "schody na Tarnicę", ale jeśli ma to wspomagać utrzymywanie szlaków w dobrej kondycji i nieszkodzenie mieszkającym tam żyjątkom, to narzekać nie zamierzam.



Od naszego przystanku uchodzimy niewiele, a już przed sobą mamy apetyczne widoki i kolejne miejsce, gdzie możemy przysiąść. Widok na okoliczne szczyty jest faktycznie nieporównywalny do innych gór. Bieszczady to miejsce jedyne w swoim rodzaju. Z każdym kolejnym krokiem i panoramą przestawałam się dziwić zachwytom ludzi, których opowieści kiedyś słuchałam i których zdjęcia obejrzałam.

Schodkowy szlak spokojnie przybliża nas do celu. Kopuła Tarnicy jest już praktycznie na wyciągnięcie ręki. Jeszcze tylko ostatnie kroki na przełęcz, krótka przerwa, chwila na nałożenie kurtki, czapki i rękawiczek, bo tutaj już wiatr smagał wściekle, i można ruszać dalej, na szczyt, po kolejną cegiełkę do naszej korony.

Szlak zmienia kolor na żółty, zagęszczenie turystów zwiększa się, ale nie można mówić o dzikim tłumie. Jest miło, przyjemnie i po raz pierwszy nikt nie patrzy się dziwnie, gdy rzucamy radosne "hej", czy "cześć". Każdy, niezależnie od wieku, odpowiada z identyczną radochą w głosie. To jest piękne!






Nasz kolejny cel tego dnia - Halicz 




Po szybkim wejściu na szczyt następuje maksymalny efekt WOW. Głowa kręci się dookoła, widoki są ekstazą dla oczu, palec nie nadąża z naciskaniem spustu migawki w aparacie. Nieważne, że wiatr wieje niemiłosiernie i ziębi do kości. To wszystko nieważne. Trafiliśmy do małego górskiego nieba, w którym spędzimy tego dnia jeszcze trochę czasu, bo na Tarnicy nasza wędrówka się nie zakończyła. Teraz czas na Halicz i Rozsypaniec. :)


Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM