Wszystko, co dobre szybko się kończy, a ja się pytam głosem pełnym rozpaczy - DLACZEGO? Przecież byłam taka grzeczna - prawie zawsze. Grzecznie szamałam obiadki i zapijałam winkiem, grzecznie grzałam dupkę na plaży, zwiedzałam starówki i szlajałam się po kamienistych wzniesieniach. Jak więc teraz żyć?
Ale, nie ma to tamto. Było leniwie, sielsko, zwiedzająco, ale teraz trzeba się wziąć za bary z rzeczywistością, która mam nadzieję nie zaaplikuje nam od razu turbo dawki mokrej, rasowo-jesiennej aury.
W najbliższym czasie spodziewajcie się więc na blogu wakacyjnych wypocin, choćby po to, żeby tę jesień osłodzić. :)