,

Masz coś na sumieniu? - 7 grzechów turystycznych

15.8.14

Wydawać by się mogło, że każdy wypad - długi, czy też krótki - to wydarzenie poza tym, że bardzo wyczekiwane,  to pozytywne i bogate w nowe doświadczenia. I prawie tak jest. Prawie... 
Istnieją bowiem jednostki, szumnie nazywające się podróżnikami, dla których podróż to synonim wylotu i przylotu samolotem, tudzież dojazd do miejsca przeznaczenia i na tym koniec. Atrakcyjności w tym tyle, co w moim przejściu z dużego pokoju do kuchni po kanapkę. Tacy delikwenci to przykład turystycznych ignorantów, którzy winy swoje rok, rocznie powielają i żadnej skruchy nie okazują, a grzeszą, oj grzeszą...

#1 Ignorancja i brak zainteresowania miejscem, do którego się udają

Rezerwują pobyt (często nie potrafią odpowiedzieć, do jakiego miasta dokładnie się udają - nazwa państwa to ich szczyt wiedzy), pakują swoje manele i lecą/ jadą. A na miejscu okazuje się, że nie mają o niczym pojęcia. Są obrażeni na panujące obyczaje, zdziwieni zachowaniem miejscowych, tym, że w rejonach nadmorskich też może być pod górkę, a nawet faktem, że na obiad nie dostali schabowego - a wiadomo, że schaboszczak i kapucha to rzecz święta.

#2 Niekorzystanie z map i przewodników

I nie mam tutaj na myśli uczenia się na pamięć dróg, szlaków, czy umiejscowienia danych atrakcji. Mapa, czy przewodnik oprócz tego, że czasami mogą uratować tyłek, gdy się zaplączemy w obcym miejscu, to stanowi olbrzymie źródło wiedzy i podsuwa gotowce, które możemy wykorzystać, jeśli na drugie imię nam Ignorancja & Roztargnienie. Niestety, ale z moich obserwacji wynika, że punkty #1 i #2 chyba zawsze idą w parze.

#3 Chlanie i żarcie do upadłego

Bo all inclusive, bo zapłacili, bo mają w pakiecie. A skoro tak, to opierniczą i wysiorbią wszystko łącznie z zastawą stołową i resztką krwi kelnerskiej załogi. 

#4 Uprawianie dzikich biegów do wejścia do samolotu/autobusu, etc.

Czasami się zastanawiam, czy zakupiony bilet to nie jest jakaś wejściówka, mająca na celu eliminacje do biegów sprinterskich na przestrzeni kolejnych 10 lat ramię w ramię z Usain'em Bolt'em. W momencie, gdy oczekiwany środek lokomocji zaczyna zbliżać się do miejsca załadunku gawiedzi, cały - wcześniej dość ospały - tłum w cudowny sposób ożywa i szykuje się do startu i walki na śmierć i życie, coby wyhaczyć niepowtarzalną miejscówę przy oknie i na dodatkowym miejscu pieczołowicie posadzić bagaż.
I o ile rozumiem dziką walkę o miejsce w przypadku PKP (były czasy, że mogłam uchodzić za Panią-Żelazny-Łokieć), które podstawia dwa wagony na tłum zalegający na pół dworca, tak dzikości takiej i napalenia w przypadku wsiadania do autobusów dalekobieżnych i samolotów (które przecież nie zabiorą więcej ludków niż biletów sprzedano i każdy będzie siedział) nie ogarnę chyba nigdy.

#5 Leżenie plackiem na plaży/ przy basenie, etc.

Relaks to rzecz jak najbardziej zrozumiała, szczególnie, gdy człowiek już ostatkiem sił dotrwał do urlopu. Jedni się relaksują w czasie opalania, inni podczas zwiedzania, ale smażing trwający tydzień albo dwa to dla mnie jakieś nieporozumienie. Płacić konkretną kasę, żeby poczytać (albo nawet nie) gazetę na plaży, albo walnąć drinka przy basenie - no urlop na wypasie! Tak to ja się mogę pourlopować na balkonie albo RODOS (Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką) za free. A gdzie jakieś zwiedzanie, poznawanie nowego, kosztowanie lokalnej kuchni, wałęsanie się po miejscowych zakątkach, zdjęcia?

#6 Nieopuszczanie pokoju/ hotelu przez cały pobyt

To jeszcze gorsze niż całotygodniowy plażing. Nie ma to jak wykupienie pobytu w zakątku przecudnej urody i spędzenie go całego w obrębie hotelu, a w najgorszym przypadku pokoju (znam takie przypadki - serio!) uskuteczniając turystyczną grzeszność z punktu #3.

#7 Roszczeniowa postawa

W myśl zasady - płacę to wymagam. Staropolskiej kuchni w krajach islamskich, białego piasku na żwirowych plażach, płaskich gór, ciepłej wody w Bałtyku, braku Rosjan, Brytyjczyków, czy innych nacji, zawsze dobrej pogody i najlepiej kłaniającego się w pas personelu.

Kolejność powyższych punktów jest przypadkowa, a ich ilość - mimo 7 w tytule - nieograniczona, więc wrzucajcie swoje typy turystycznych grzeszków w komentarzach. Jestem przekonana, że powstanie tutaj całkiem ciekawy portret turystycznego grzesznika.
A tymczasem lajkujcie, podawajcie dalej i... nie grzeszcie. :)

Zdjęcie pochodzi z pixabay.com, CC0, ThePixelman
 

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM