, , ,

Speed hiking, czyli aktywna jesień na szlaku

24.10.15

Gdy przychodzi jesień zwalniamy, czasami wręcz wchodzimy w tryb czuwania, bunkrując się w bazie z koca, z książką w ręku, czy ulubionym serialem na ekranie. To chwile bardzo pozytywne, nie przeczę, bo taki odpoczynek przydaje się każdemu. Jednak również jesienią warto wykrzesać z siebie trochę więcej niż zaleganie na kanapie.


Jesień jest doskonałą porą roku, by na nowo odkrywać górskie destynacje. Również te, które już wcześniej odwiedzaliśmy. Brak upałów, delikatniejsze światło słoneczne, poranne mgły, czy wszechobecne kolory sprawią, że nawet najbardziej znane miejsca nas zaskoczą.

Dodatkowo, korzystając z faktu, że temperatury są bardziej przyjazne i po kilku krokach nie zalewa nas fala potu, możemy spróbować czegoś nowego, co podkręci naszą górską aktywność, pozytywnie wpłynie na kondycję i pozwoli lepiej dotlenić organizm, a to przyda się szczególnie tym, którzy mają siedzącą pracę. Tej jesieni (i każdej kolejnej też, a co) nawiązujemy przyjaźń ze speed hikingiem. Ale bez obaw, nie zostaniemy biegowymi ultrasami.

Speed hiking - Z czym to się je?

Gdy wędrujesz po górach, idziesz raczej spokojnym, czasem wręcz spacerowym tempem (no, chyba że Ci się trasa pomyrdała i musisz zapitalać, żeby zdążyć do schornu/ na autobus, etc. przed nocą), robiąc fotkę każdej napotkanej skale, czy latającym motylkom i kontemplując otaczającą Cię przyrodę. I to jest super. 
Tym razem jednak spinamy cztery litery i... przyspieszamy. Utrzymujemy stałe, ale szybkie tempo energicznego marszu (nie biegniemy!), dostosowując je zależnie od tego, czy akurat podchodzimy w górę, czy przemieszczamy się w dół. Nie muszę chyba dodawać, że przy zejściu nasze prędkości zostaną podkręcone. Uważajcie więc na Wasze cenne kopytka.

Jak zacząć?

Wyjściem do speed hikingu ma być przede wszystkim wędrówka i przemierzanie szlaków. Będzie odbywać się tylko w szybszym tempie. Gdy chcesz spróbować swoich sił, nie pakuj się od razu w najwyższe góry, czy trasy, które zajęłyby Ci cały dzień. No, chyba że chcesz wypluć płuca, a jęzorem pozamiatać wszystkie okoliczne skałki.

Rozpoczynamy z głową, od mniej wymagających celów. Wybieramy krótkie trasy, wzgórza, łagodniejsze pagórki. W ten sposób przyzwyczaimy organizm do wysiłku, z czasem coraz większego. Ważne, żeby nie było zbyt płasko. Płaskie to mamy chodniki w mieście - wystarczy.

W zależności od tego, jak będziemy się czuli, możemy wydłużać dystans każdej kolejnej wycieczki "na speedzie". W ten sposób poprawimy wydolność naszego organizmu, a nasze serducha będą nam wdzięczne.

Jak się ubrać i co ze sobą zabrać?

Jakby nie było, ruszamy w góry, więc górski ekwipunek to podstawa. Musimy go jednak trochę odchudzić, żebyśmy mogli się sprawnie poruszać. Będziemy się w końcu przemieszczać dużo szybszym niż zwykle tempem, więc nie możemy się zbytnio obciążać. 
Odpadają więc wielkie plecaki, po których założeniu na plecy, uginają nam się kolana. Zdecydowanie musimy podstawić na lżejsze obuwie, bo w przeciwnym razie szybko będziemy powłóczyć nogami, którym po prostu będzie zbyt ciężko. Do pełni szczęścia zabieramy ze sobą lekkie kijki oraz coś na ząb, co doda nam energetycznego kopa, no i piciu - wiadomo.

To co? Jaką sobie robicie tę jesień? Aktywną, czy będziecie ją przeżywać wyłącznie z poziomu kokonu wymoszczonego z koca?

Mocna Grupa Blogerów

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM