, ,

[RECENZJA] - Siła przetrwania. Największe górskie tragedie - M. Piera

9.7.21

Siła przetrwania
 
Całkiem niedawno na górskim rynku wydawniczym pojawiła się nowa pozycja - "Siła przetrwania. Największe górskie tragedie", której autorem jest Maciej Piera aka vlogowy Szczytomaniak. Nie napiszę, że wjechała z przytupem, ale dla mnie była powiewem książkowo-górskiej świeżości.
Pisząc świeżość, nie mam tu jednak na myśli delikatnego wiatru, goniącego po halach zapachy wiosennego kwiecia skąpanego w słońcu, a świeże podejście do tematu.
 
Tą książką bowiem autor udowodnił, że literatura górska to nie tylko na okrągło spisywane i wydawane relacje z szeroko zakrojonych wypraw, na których to wyłącznie wysokogórskie harpagany święcą triumfy, ponoszą porażki i przeżywają tragedie.

"Siła przetrwania. Największe górskie tragedie" - O książce

Książka ta to najróżniejsze historie ludzi, którzy kiedyś złapali górskiego bakcyla i realizowali się w swojej pasji na różnych poziomach - typowo rekreacyjnym lub sportowym. Kolejne wycieczki czy wyprawy dostarczały wrażeń, radości i emocji, ale że wypadki chodzą po ludziach, w końcu przychodził taki dzień, kiedy coś szło nie tak i z pozoru zwyczajne aktywności przeradzały się w walkę o przetrwanie. Nie zawsze wygraną, niestety.

Autor przedstawił relacje z wybranych wydarzeń, jakie miały miejsce w Tatrach, w Bułgarii czy Wielkiej Brytanii oraz w najwyższych górach świata. Każdą z historii poprzedzają opisy, mające nakreślić, jak wyglądały przygotowania czy podejmowane decyzje, tak aby końcowe podsumowania pozwalały na wyciągnięcie wniosków i lekcji z tego, co i dlaczego poszło nie tak. 
Całości dopełniają fotografie, relacje świadków, nierzadko różniące się od informacji podawanych na przykład w prasie czy rozmowy z bliskimi poszkodowanych oraz obszerna bibliografia, dzięki której w przypływie chęci i ciekawości można zgłębić temat.

Książkę polecam każdemu miłośnikowi górskich tematów, a przede wszystkim tym, którym już nieco przejadły się wyłącznie okołohimalajskie publikacje. 
Czyta się szybko i zdecydowanie nie jest to czas stracony, a jedynym minusem dla mnie są gabaryty tejże lektury. Wolę książki zdecydowanie w formacie zbliżonym do A5. Po prostu lepiej układają się w rękach. Ale to już takie moje wygodnictwo 😉
 

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM