, ,

BATORY Gwiazdy, skandale i miłość na transatlantyku - Bożena Aksamit | Recenzja

17.6.15


Jakie jest Wasze pierwsze skojarzenie ze słowem 'Transatlantyk'? Gotowa jestem zaryzykować stwierdzenie, że większości przyjdzie na myśl Titanic, którego kariera na morzu trwała nad wyraz krótko, bo, mimo że miał należeć do najlepszych i najbezpieczniejszych, wpisał się na listę katastrof linii żeglugowej White Star Line. Przykre, ale nie o Titanicu będziemy dziś prawić. 

Gwiazdy, skandale i miłość na transatlantyku

Gdy w moje ręce (najpierw dopadł się małżonek) trafił egzemplarz "Batorego" autorstwa Bożeny Aksamit (wyd. Agora, premiera 21. maja), mimo ciekawej zapowiedzi, nie wiedziałam, czego dokładnie mogę się spodziewać. Był to również pierwszy tekst autorki, z jakim miałam styczność. Nie czytałam jej wcześniejszych publikacji, więc mogłam podejść do tej pozycji bez oczekiwań, z czystą i zupełnie otwartą głową, gotowa na zaskoczenie i na to, co nowe. A czego możemy się spodziewać, jeśli autorka to absolwentka oceanografii, graficzka i dziennikarka w jednej osobie? Strach się bać? Niekoniecznie, bo za tym miksem kryje się doświadczenie, które pozwoliło autorce stworzyć wyjątkową treść. Czy inną niż wszystkie? Tego Wam nie powiem, ocenicie sami, jeśli będziecie chcieli.

Jak na ówczesne czasy był potężny i nad wyraz elegancki. On - Batory - transatlantyk. Statek pasażerski, którego pokłady widziały wiele, jeśli nie wszystko. Był świadkiem ludzkich dramatów i euforii, mocno zakrapianych przyjęć i ekscesów załogi, jak i samych pasażerów. Elektryzował i przyciągał, uzależniał.

Cóż więcej można napisać o statku? Okazuje się, że całkiem sporo.

Transatlantyk trudnych czasów

Jeśli pominiemy osoby prominentne, to dla całej reszty podróż transatlantykiem jawiła się jako szczyt luksusu i wyprawa po lepsze jutro. Wiązała się z poświęceniem oszczędności często całego życia po to, by tam za oceanem znaleźć pracę, a otrzymanymi za nią dolarami wspomóc rodzinę pozostałą w kraju.

Sam statek służył długo, bo ponad trzydzieści lat, co, biorąc pod uwagę ciężki czas, wojnę światową i komunistyczne rządy, było wynikiem imponującym. Nazywano go szczęśliwym statkiem - "Lucky Ship" - bo bez uszczerbków przetrwał czasy wojennej zawieruchy. Obrastał legendą, jak i jego kapitan.

Od autorki otrzymujemy obraz statku i czasów, w których przyszło mu przemierzać oceaniczne wody. Książka jest zbiorem zapisków, anegdot i wypowiedzi. Wydawać by się mogło, że będzie to tylko czysta zbieranina tekstów zaczerpniętych ze źródeł, które w nadmiernej ilości, okażą się męczące. Nic bardziej mylnego. Wszystko zostało podane w przystępny sposób, oszczędzając przynudzania, wręcz zachęcając do poznawania perypetii pasażerów i załogi. To obszerny zbiór faktów, okraszony emocjami, gdzie obawy, złość, radość i ludzkie żądze grały pierwsze skrzypce, a statek był tylko miejscem, w którym się to wszystko kumulowało, dając nierzadko mieszankę wybuchową.

Ze swojej strony polecam, choć uprzedzam, że do lekkości wakacyjnej lektury tej pozycji daleko. Niemniej jednak, jeśli lubisz się z literaturą faktu i jesteś ciekaw, jak to niegdyś między ludźmi bywało, czytaj śmiało.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM