, , , , ,

Weekend nad Adriatykiem: Rimini - Co warto zobaczyć?

3.4.17

Rimini Most Tyberiusza

Z Bolonii do Rimini dotarliśmy wygodnie pociągiem. Był już jednak późny wieczór, więc wszelkie spacery zapoznawcze z tym nadadriatyckim miastem zostawiliśmy sobie na kolejne dni. 
Czy było warto lecieć do Włoch, by spędzić kilka dni nad morzem, w dodatku w miejscowości, która uchodzi za jedną wielką imprezownię, kipiącą komercją i średnio trzeźwymi Rosjanami?

Było warto. I to bardzo. A jeśli jesteście ciekawi, czym można w Rimini nacieszyć oko, to chodźcie z nami na mały spacer. Będzie klimatycznie, kameralnie, kolorowo i... spokojnie.

Zabytkowe atrakcje - Co warto zwiedzić w Rimini?

Po śniadaniu niespiesznie opuściliśmy naszą hotelową bazę i plażą ruszyliśmy w kierunku centrum. Cisza, spokój, morskie fale delikatnie liżące brzeg pełen chrzęszczących pod butami muszelek. Kilka, może kilkanaście osób w zasięgu wzroku i słońce. Dużo słońca. Okoliczności przyrody idealne na wiosenny reset. Snuliśmy się bez szczególnego planu. Po prostu chłonęliśmy miejsce.


Jako pierwsza na naszej drodze pojawiła się Świątynia Malatesty [wł. Tempio Malatestiano]. Ponieważ nie wstrzeliliśmy się w godziny otwarcia, nie zajrzeliśmy do środka. Ale w końcu nie wybraliśmy się do Włoch po to, by biegać wyłącznie po kościołach. Dawka z Bolonii była w sam raz.


Stamtąd, idąc ulicą via IV Novembre docieramy na rimińską starówkę z Placem Trzech Męczenników - [wł. Piazza tre Martiri]. Nic tylko przycupnąć tam na kawę i lody. W takich miejscach smakują sto procent lepiej. W oczy, oprócz urokliwych kamienic oczywiście, rzucają się wieża zegarowa i kościół św. Antoniego [wł. Tempietto di Sant'Antonio].

Spacerując dalej, przechodzimy ulicą Corso d'Augusto w kierunku jednego z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Rimini - Łuku Augusta [wł. Arco d'Augusto] z pozostałościami murów miejskich. Budowla przetrwała kawał czasu - ponad dwa tysiące lat robią wrażenie. W starożytności ten łuk triumfalny znajdował się na końcu traktu via Flaminia - drogi prowadzącej z Rzymu do ówczesnego Ariminum. Mieli rozmach!


Spod Łuku Augusta kierujemy się na plac Piazza Cavour, gdzie dumnie prezentują się między innymi Teatro Galli, czy Antica Pescheria. A to wszystko w towarzystwie gwaru ulicznych rozmów. Idealna miejscówka, by usiąść i poprzyglądać się ludziom.






Teraz to już rzut beretem do Mostu Tyberiusza [wł. Ponte di Tiberio]. Po drodze mieliśmy wprawdzie odbić w stronę zamku Castello Malatestiano, ale jakoś nam się zapomniało. Trochę szkoda, ale nic to. Obejrzycie za nas. 😊 
Most Tyberiusza, podobnie jak Łuk Augusta to wyjątkowo odporna budowla, mająca również ponad dwa tysiące lat na karku (a może na przęsłach 😂). Niewielki, łukowy most, który przetrwał zawieruchy dziejów. Szczęśliwie nie został wysadzony przez Niemców podczas II Wojny Światowej, nie straszny był i jest mu ruch pieszy i samochodowy.
Okolica obfituje w zieleń, jest kolorowa, uliczki są jak z obrazka. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się dzielnica San Giuliano, typowo włoska, wręcz pocztówkowa. U Agnieszki z bloga Pozornie Zależna znajdziecie mnóstwo cudownych zdjęć obrazujących tę dzielnicę właśnie.



Oczywiście Rimini i okolica to nie tylko starożytne zabytki ale również parki rozrywki (dla podróżujących z dzieciakami będą, jak znalazł) - Fiabilandia czy Włochy w miniaturze [wł. Italia in miniatura] i muzea, np. Muzeum Miejskie [wł. Museo della Città di Rimini]. Jest w czym wybierać i co robić. Nic tylko się wybrać. Ale, w naszym odczuciu, zdecydowanie lepiej zrobić to przed sezonem, zanim się tam zjadą wszyscy ci żądni niekończącej się imprezy. Na długi weekend majowy będzie akurat.

W Rimini osobiście polecamy Hotel Principe di Piemonte, w którym sami nocowaliśmy.

To jak? Kto z Was się wybiera? A może już byliście? Jeśli tak, podzielcie się wrażeniami.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM