Dzień pierwszy, a właściwie noc, rozpoczął się
w sierpniową niedzielę, kiedy to rozpychając się łokciami i rozdzielając naszą
skromną 5-cio osobową ekipę na całej długości peronu, udało nam się wbić do
pociągu realacji Wrocław-Zakopane, składającego się z - uwaga, uwaga - 3 (słownie:
trzech) wagonów. Nie muszę chyba dodawać, że sierpień to trwające w najlepsze
wakacje, kiedy to ilość podróżującego luda zwiększa się w dwu-, trój-, czy
nawet n-nasób. PKP widocznie nie ogarnęła wakacyjnej kuwety, jak zwykle
zresztą. Ale nic to, wbić się do pociągu udało, mało tego, udało się nawet
usadzić tyłki w przedziale. O wyjściu do kibelka tylko mogliśmy zapomnieć, więc
ograniczyliśmy spożywanie herbaty i innych napitków, coby nie musieć się
przeciskać (to i tak byłoby niewykonalne) przez ciżbę luda rozłożonego na
korytarzu na karimatkach i czym tylko można było.
Skoro świt dodarliśmy do Zakopanego, gdzie z
radością popędziliśmy do WC. Jeszcze nigdy publiczny kibelek nie sprawił nam
tyle radości :D
Ponieważ do autobusu jadącego w stronę
Popradu, przez Stary Smokovec, było jeszcze sporo czasu, rozbiliśmy się ze
śniadankiem z posiadanej wałówki na dworcu PKS. Najedzeni, średnio wyspani,
zapakowaliśmy się do autobusu, który miał nas powieźć na słowacką stronę.
Powiózł bez najmniejszych problemów, a że trasa urokliwa, to i przez większą
część podróży siedzieliśmy z gębami rozdziawionymi i twarzami przyklejonymi do
szyb, żeby się na Taterki napatrzeć. Zapowiadało się zacnie. Po dotarciu do
Starego Smokovca przesiedliśmy się do kolejki, która zawiozła nas do
miejscowości Nová Lesná, gdzie mieliśmy miejscówkę.
Po dotarciu na miejsce, szybkie zakwaterowanie,
zakupy, coby mieć co w górki brać, aby z sił nie opaść i planowanie trasy na
kolejny dzień, będący drugim dniem pobytu ale pierwszym naszej wędrówki.
Zaczynamy!
Na pierwszy ogień poszła Bystra Ławka (Bystrá lávka) 2300 m n.p.m.
Wstaliśmy więc skoro świt i zapakowlaiśmy w
kolejkę, aby po ok. 30 minutach dojechać do miejscowości Štrbské Pleso skąd w dalszą drogę udaliśmy się szlakiem żółtym.
Dzień pierwszy, a właściwie noc, rozpoczął się w sierpniową niedzielę, kiedy to rozpychając się łokciami i rozdzielając naszą skromną 5-cio...