Mimo, że dzisiaj za oknem słoneczna lampa daje o sobie znać, to jednak powietrze zaczęło pachnieć jesiennym chłodem. Nie żebym narzekała, broń Boże! Dla mnie taka aura jest wręcz idealna. Organizm wprawdzie zaczyna wtedy trochę grymasić i straszy mnie pojawiającym się znikąd katarem, ale mimo to oddycha mi się lżej, nawet z tym wspomnianym katarem, niż w dni upalne, kiedy to jestem nie do życia i najchętniej siedziałabym z zamrażarce, której nota bene nie posiadam ;) Tak więc cieszę się tymi spadkami temperatur.
Trochę mniej mi się facjata cieszy, jak leje nieprzerwanie i po 5 minutach mam spodnie mokre i uchlapane po kolana. Nie wiem, jak chodzę, że ja się zawsze utytłam. Z moich obserwacji wynika, że inni przedstawiciele homo sapiens, jakoś lepiej sobie radzą z chlapiącym deszczem ;)
Jakby nie było deszcz, który mnie wczoraj obudził i chłód całkiem przejmujący, jak na wrześniowy dzionek, zwiastują front, który sobie "przypełznął" był w nasze rejony i wywołał to jesienne ochłodzenie.
Gdyby ktoś się wybierał w Tatry, to uprzedzam, że - UWAGA, UWAGA - spadł śnieg.
Zdjęcia z kamerek obiegły dzisiaj chyba możliwie wszystkie portale społecznościowe, co najmniej, jakby to była jakaś anomalia.
Żeby nie być gołosłowną załączam odnośniki to tych cudnych jesienno-zimowych obrazków widocznych na kamerkach TOPRu.
Camera TOPR - Morskie Oko
Camera TOPR - Morskie Oko - Widok na Rysy
Camera TOPR - Dolina Pięciu Stawów Polskich
Tych, którzy są mało zorientowani w temacie i wielce zdziwieni tymże cudownym opadem atmosferycznym, informuję, że śnieżek w górach o tej porze roku to nic nadzwyczajnego. ;)
To kolejny dowód na to, żeby przed wyjazdami sprawdzać prognozę pogody. No chyba, że ktoś lubi sobie wyskoczyć w krótkich gaciach na świeży, śniegowy puszek, czego oczywiście nie polecam z wiadomych względów. ;)
Mimo, że dzisiaj za oknem słoneczna lampa daje o sobie znać, to jednak powietrze zaczęło pachnieć jesiennym chłodem. Nie żebym narzekała, b...



Przy schronisku wchodzimy na szlak niebieski, który prowadził nas aż do
Po około 15 minutach dreptania żółtym szlakiem dochodzimy do źródła Łaby. Niestety źródła nie dało się zobaczyć, bo schowane było jeszcze pod grubą warstwą śniegu. W związku z tym z fotki uwieczniającej przekroczenie Łaby suchą stopą - nici.
Spod Źródła Łaby ruszyliśmy szlakiem zielonym i po około 45 minutach byliśmy przy schronisku. Mimo, że jeszcze było nieczynne, bo byliśmy tam przed sezonem (tak, tak, w Czechach większość schronisk otwarta jest tylko sezonowo. Nie to co u nas...), było to idealne miejsce na odpoczynek w promieniach wiosennego słońca i wszamanie kolejnej kanapki. - Wychodzi, że ja ciągle coś szamię :D