Wroblog, Wroblog i po Wroblogu, ale zanim wszystko dobiegło końca zaliczyliśmy jeszcze instawalk po wrocławskich zakamarkach - polec...
Ponieważ bloger to - wbrew pozorom - stworzenie stadne, chętnie bierze udział w różnej maści przedsięwzięciach i aktywnościach. I nie chodzi tutaj wyłącznie o branżuniowe konfy, porównywanie zasięgów i chmielworking. Choć to też czas zacny, miły i owocny.
Jako, że #WroBlog nie mógł się zakończyć wyłącznie na sobocie, organizatorki zadbały również o niedzielne atrakcje.
Na pierwszy ogień poszedł instawalk po wrocławskich zakamarkach. A jak instawalk, to zdjęcia. Dużo zdjęć, więc nasze wewnętrzne Japończyki zacierały łapki i skrzętnie ładowały baterie w fotosprzętach. Był tylko jeden minus. Niedzielna aura postanowiła wyjątkowo dorzucić do pieca. Był gorąc niczym w piekle. Tym większe barwa dla nas, że nam się chciało wypełzać z chaty. Normalnie, przy takiej pogodzie, raczej uciekamy gdzieś, gdzie jest chłodniej, a gdyby się dało, to i do lodówki byśmy wleźli i nie wychodzili z niej do końca lata.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Karola Franieczek (@zycie.me)
W samo południe (sic!) stawiamy się w miejscu zbiórki pod wrocławskim Monopolem. Hotelem, nie sklepem. Grzeczni byliśmy. Już w oczekiwaniu na resztę grupy pomału się roztapiamy. Żeby nie powiedzieć, że pozwalamy słońcu na wytopienie z nas zjedzonych w ostatnim miesiącu burgerów i ciastek.
Instawalk był zaplanowany z myślą o blogerach przyjezdnych, a ostatecznie wyszło tak, że większość była z Wrocławia. Po co więc Wrocławiakom łazić po mieście, które oglądają na co dzień? W dodatku w dzikim upale?!
Jaki Wrocław jest, każdy widzi. Większość miasto chwali, przyjezdni się nim zachwycają, bo urody odmówić mu nie można. Po spacerze wiemy jedno. Dupy z nas, a nie Wrocławianie. Tymi zostaniemy, gdy poznamy wszystkie wrocławskie zakamarki, wnętrza i czeluści, oraz nauczymy się na co dzień zadzierać łby wysoko, by podziwiać mnogość architektonicznych detali. A tych mamy we Wrocławiu pełno. Plan na jesień - robić foto tournée po wrockowych klatkach schodowych, a tymczasem dość wywodów. Pora na kilka zdjęć. W końcu poszliśmy focić.
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Karola Franieczek (@zycie.me)
Błagam, nie każcie mi już nigdzie iść...
A tak wyglądaliśmy po wszystkim. Instazwłoki, średnio wysmażone w późnoletnim upale. Foto by Maciej Lulko
Ponieważ bloger to - wbrew pozorom - stworzenie stadne, chętnie bierze udział w różnej maści przedsięwzięciach i aktywnościach. I nie ch...
W zeszły weekend Wrocław przeżywał oblężenie. Z jednej strony najechany został przez fanów rockowego brzmienia, a z drugiej przez blogerów, którzy, jak jeden mąż - i żona, i córka, i synowie pewnie też - stawili się na konferencji WroBlog2016: blogowe do & don't, na którą byłam napalona, jak wściekły kornik na drewnianą szafę, więc nie mogło nas tam zabraknąć.
Bloggers gonna blog
WroBlog - Ale, że o co cho?!
To kameralna - jeszcze - konferencja stworzona z myślą o (v)blogerach przez samych twórców internetowych. Wszak swój swojego zrozumie najlepiej i najbardziej obrazowo przekaże wszelkiej maści zawiłości z działań w internetowych czeluściach. Dziewczyny-Organizatorki postawiły sobie poprzeczkę wysoko, ale widać było doskonale, że wiedzą, jak temat pociągnąć. I mimo, że było to pierwsze wrocławskie wydarzenie blogowe na taką skalę, to wypadło świetnie i organizatorki powinny przybić sobie piątki i wznieś porządny toast. No dwa, albo pięć, góra dziesięć. Dla mnie osobiście organizacja takich przedsięwzięć to czysta abstrakcja, więc zawsze patrzę z podziwem na osoby, które mają nie tylko pomysł, ale jeszcze przekuwają go na faktyczne wydarzenia. Tak więc, Kasia, Milena, Daria, Joanna, Natalia, szacun!
Z mojej strony wielkie dzięki dla prelegentów i panelistów za to, że chcieli się podzielić wiedzą, doświadczeniem, zwrócić uwagę na ważne i przydatne w blogowaniu kwestie. Wyznanie miłości leci więc do Uli, Konrada i K., Andrzeja, Krzysztofa, Pawła, Janka, Moniki oraz Marty. Wiedza rzeczowa i konkretna, bez przynudzania i zbędnych pierdoletów.
A po wszystkim nadszedł wieczór, a wtedy działy się cuda i dziwy. Znaczy się o dziwach nic mi nie wiadomo, wszak wszyscy grzeczni byli, a po afterku zapewne równie grzecznie pochrapywać poszli, coby mieć siły na niedzielne aktywności spod znaku instawalku i eksploracji wrocławskiego Afrykarium. Będą foty, stay tuned!
Nie śpię, piszę bloga!
WroBlog & Ludzie
Nie byłoby Wrobloga, gdyby nie ludzie, których łączy wspólne działanie i frajda z tworzenia w internetach. To właśnie podczas takich spotkań jeszcze bardziej czujesz, że to, co robisz, ma sens. Tutaj nikt nie popatrzy na Ciebie z politowaniem i nie powie: ale co to, ten blog i na co to komu?! Pozytywne nastawienie i życzliwość wylewają się uszami. Normalnie miłość, przyjaźń, jednorożce. Tak więc nawet jeśli na co dzień trochę odludek z Ciebie (jak i ze mnie), to wśród pozytywnych ludzi i tak się odnajdziesz. A żeby poczuć się pewniej zawsze możesz przyciągnąć ze sobą jakąś duszyczkę, z którą masz dobry kontakt (chociażby tylko w internetach). W ten sposób do rejestracji namówiłam Jacka. Myślałby kto, że mam takie moce sprawcze. :D
Foty w zestawieniu by Gabriela Orłowska aka Erill
Wroblog & Wiedza
Człowieki, człowiekami, luźne gadki, śmiechy, chichy, głupoty i nawiązywanie nowych kontaktów, swoją drogą, ale w tym wszystkim nie można zapomnieć o sporej dawce wiedzy, którą w sposób bezbolesny (mimo, że w uczelnianych ławkach) i nierzadko z humorem, przekazują ci bardziej doświadczeni.Z mojej strony wielkie dzięki dla prelegentów i panelistów za to, że chcieli się podzielić wiedzą, doświadczeniem, zwrócić uwagę na ważne i przydatne w blogowaniu kwestie. Wyznanie miłości leci więc do Uli, Konrada i K., Andrzeja, Krzysztofa, Pawła, Janka, Moniki oraz Marty. Wiedza rzeczowa i konkretna, bez przynudzania i zbędnych pierdoletów.
Rysowała: Milena ze Smiley Project
Mówili: #6 - Krzysztof Kotkowicz, #7 - Paweł Opydo
A po wszystkim nadszedł wieczór, a wtedy działy się cuda i dziwy. Znaczy się o dziwach nic mi nie wiadomo, wszak wszyscy grzeczni byli, a po afterku zapewne równie grzecznie pochrapywać poszli, coby mieć siły na niedzielne aktywności spod znaku instawalku i eksploracji wrocławskiego Afrykarium. Będą foty, stay tuned!
W zeszły weekend Wrocław przeżywał oblężenie. Z jednej strony najechany został przez fanów rockowego brzmienia, a z drugiej przez blogerów,...
Kiedy kilkanaście dni temu pojawiła się informacja o zapisach na pierwszą blogową konferencję we Wrocławiu - WroBlog, stwierdziłam, że wypadałoby w końcu ogarnąć temat i się na niej pojawić. Chociażby z tego względu, że w końcu jestem na miejscu, że nie ma potrzeby gnania w Polskę, na co dotychczas (bo większość taki blogowych spotkań jest w tygodniu) praca średnio pozwalała.
Z przyjemnością odebrałam maila od Kasi z Zapętlone, którym potwierdzała moje uczestnictwo. Nie obyło się oczywiście bez momentu zawahania, bo gdy - brzydko mówiąc - przeleciałam nazwiska na twarzoksiążkowej stronie wydarzenia, stwierdziłam, że nikogo nie kojarzę i... miałam nawet przez chwilę ochotę napisać do Kasi, że jednak nie dam rady się zjawić. Bo ze mnie to taki trochę dzikus jest... :D
Na całe szczęście mignęły mi dwie znane (póki co tylko z blogów, ale mocno przeze mnie kojarzone i lubiane) twarze: Asi z Króliczka Doświadczalnego i Marty z CodziennieFit. Krótka piłka - Idę. Gryźć mnie chyba nikt nie będzie, co się oczywiście potwierdziło i dziś mogę potwierdzić, że uszczerbku na zdrowiu nie doznałam, wszystkie kończyny całe i nieponadgryzane.
Po pracy rzuciłam się więc w radosnym turbo-galopie na tramwaj, by dokulać się sprawnie do Barbary. Moje uzbrojenie w postaci uśmiechu numer jeden zdechło jednak szybko, gdy współpasażerowie wspomnianego środka lokomocji próbowali zrobić ze mnie średnio udeptaną sardynkę. Ale, skoro zaprawiona jestem w górskich bojach, nie polegnę przecież w tramwaju - pomyślałam i wrzuciłam na paszczę uśmiech numer dwa. Na miejscu szybka rejestracja i można było zasiąść w oczekiwaniu na wystąpienia prelegentów.
Z tego miejsca pozdrawiam dziewczyny, z którymi siedziałam w bezpośrednim sąsiedztwie - Bernadettę i Anię, ale moja małomówność nie pozwoliła nam na nawiązanie bliższej rozmowy. Jednak ich blogi sobie nadrobię, bo - jakem mały szpieg - adresy blogów sobie zapamiętałam. Ha!
Wystąpienia prelegentów dostarczyły sporej dawki informacji - mniej lub bardziej znanych, ale jak najbardziej wartościowych - i humoru. Przekaz okraszony dowcipem jest najlepszy i dobrze zapada w pamięć. Zdecydowanie. Paulina (stresowałam się z Tobą), Asia (Minionki rulezzz), Tomek (od oglądania pomidorowych zdjęć zaczynało burczeć w brzuchu) i Radzka (pogromczyni damskiej garderoby) zrobili robotę. Serio, bo jeśli ktoś do mnie mówi, a ja nie ziewam, to znaczy, że gada fajnie i z sensem. Czego chcieć więcej.
Po prelekcjach krótka wizyta na After Party i pogaduchach w Szklanej Ćmie. Nasz stolik podsunął kolejne nowe twarze do poznania. Ze swojej strony będę sobie obserwować poczynanie motocyklowego małżeństwa z Odrobiny Raju.
Cieszę się, że poszłam na spotkanie, bo fajnie jest pogadać z ludźmi, których jara słowo pisane i nie patrzą się na Ciebie ze zdziwieniem i prośbą o wyjaśnienie pt. Ale, że po co komu blogi?!
Kiedy kilkanaście dni temu pojawiła się informacja o zapisach na pierwszą blogową konferencję we Wrocławiu - WroBlog , stwierdziłam, że...