Mimo słonecznej pogody dnia poprzedniego, poranek przywitał nasz szarością nieba i mglistymi chmurami, które przyklejały się do nas z lubością tylko przez nie rozumianą.
Wyruszamy z Nowego Targu, kierując się w stronę osiedla/osady Kowaniec. Nieopodal, na wysokości Oleksówek, gdzie mają swój początek znakowane ścieżki, zostawiamy nasz wehikuł na parkingu, zabieramy jedzonko i w drogę na kolejny szczyt koronny. Tym razem, z racji względnie bliskiej odległości do dwóch poprzednich, padło Turbacz 1310 m n.p.m., najwyższy szczyt Gorców.
Wyruszamy z Nowego Targu, kierując się w stronę osiedla/osady Kowaniec. Nieopodal, na wysokości Oleksówek, gdzie mają swój początek znakowane ścieżki, zostawiamy nasz wehikuł na parkingu, zabieramy jedzonko i w drogę na kolejny szczyt koronny. Tym razem, z racji względnie bliskiej odległości do dwóch poprzednich, padło Turbacz 1310 m n.p.m., najwyższy szczyt Gorców.
Widoczność pozostawiała wiele do życzenia
Z parkingu ruszamy szlakiem zielonym, który początkowo biegnie wzdłuż asfaltowej drogi. Mijamy stróżówkę GOPR-u i posuwamy się na przód, szczęśliwie uchodząc zębom warującego przy drodze psiura, który umyślił sobie, żeby pysk swój otworzyć akurat w momencie, gdy go spokojnie minęliśmy. Na szczęście kąt widzenia małżonka ie zawiódł. Wkrótce asfalt się kończy - na całe szczęście - i wchodzimy na leśną, ubitą drogę.
Pomnik pamięci żołnierzy Konfederacji Tatrzańskiej Armii Krajowej
Mijamy pasterskie chaty, a na wysokości 969 m n.p.m. przystajemy na chwilę pod pomnikiem pamięci żołnierzy Konfederacji Tatrzańskiej Armii Krajowej.
Aura średnio sprzyja wędrówce. Nie pada, ale wszechogarniająca wilgoć z mgły i bardzo niskich chmur czyni spacer mało komfortowym. Ale spinamy dupki i idziemy. Wyznaczony cel będzie osiągnięty. Po około dwóch godzinach marszu docieramy do Bukowiny Waksmundzkiej 1103 m n.p.m., gdzie szlak zielony łączy się z niebieskim.
Idziemy dale, mijając Polanę Wisielakówkę. Co nam się nie spodobało na całym szlaku to fakt, iż był bardzo rozjeżdżony przez Quady i inne pojazdy motorowe. Szkoda, bo okolica sama w sobie spokojna. Nawet w tak mglisty i pochmurny dzień, ciszę niejednokrotnie przerywał warkot silników.
Z Polany Wisielakówki maszerujemy dalej.
Wkrótce szlaki zielony i niebieski zbiegają się z żółtym, który prowadzi z Kowańca przez Bukowinę Miejską. Z tego miejsca już niedaleko do położonego u stóp Turbacza schroniska PTTK Turbacz, które znajduje się na wysokości 1283 m n.p.m. Zanim usiedliśmy w schronisku, podreptaliśmy czerwonym szlakiem na szczyt.
Na szczycie niestety widoczności brak. Również przy schronisku, gdzie przy dobrej pogodzie roztacza się cudowna panorama na Pieniny i Tatry, mogliśmy podziwiać wyłącznie wilgotność mgły i czubki własnych nosów. Jakby nie było, szczyt zdobyty. Teraz trzeba tam wrócić przy lepszej pogodzie, żeby nasycić wzrok wspomnianą panoramą.
Po zejściu ze szczytu obiad i chwilowy odpoczynek w schronisku przy kubku herbaty z jagodami. Tak dokładnie, jedną czwartą kubka zajmowały jagody. Herbata była idealnie rozgrzewająca i bosko słodka. Mogłaby stanowić ekwiwalent dla czekolady. Tak, wiem, prawię herezje, ale tak właśnie było. Herbata na Turbaczu była, cud miód. :)
Mimo słonecznej pogody dnia poprzedniego, poranek przywitał nasz szarością nieba i mglistymi chmurami, które przyklejały się do nas z lubośc...