,

Słowacja - Vysoké Tatry - Dzień I i II - Dolina Młynicka i Bystra Ławka

1.12.12

Dzień pierwszy, a właściwie noc, rozpoczął się w sierpniową niedzielę, kiedy to rozpychając się łokciami i rozdzielając naszą skromną 5-cio osobową ekipę na całej długości peronu, udało nam się wbić do pociągu realacji Wrocław-Zakopane, składającego się z - uwaga, uwaga - 3 (słownie: trzech) wagonów. Nie muszę chyba dodawać, że sierpień to trwające w najlepsze wakacje, kiedy to ilość podróżującego luda zwiększa się w dwu-, trój-, czy nawet n-nasób. PKP widocznie nie ogarnęła wakacyjnej kuwety, jak zwykle zresztą. Ale nic to, wbić się do pociągu udało, mało tego, udało się nawet usadzić tyłki w przedziale. O wyjściu do kibelka tylko mogliśmy zapomnieć, więc ograniczyliśmy spożywanie herbaty i innych napitków, coby nie musieć się przeciskać (to i tak byłoby niewykonalne) przez ciżbę luda rozłożonego na korytarzu na karimatkach i czym tylko można było.

Skoro świt dodarliśmy do Zakopanego, gdzie z radością popędziliśmy do WC. Jeszcze nigdy publiczny kibelek nie sprawił nam tyle radości :D

Ponieważ do autobusu jadącego w stronę Popradu, przez Stary Smokovec, było jeszcze sporo czasu, rozbiliśmy się ze śniadankiem z posiadanej wałówki na dworcu PKS. Najedzeni, średnio wyspani, zapakowaliśmy się do autobusu, który miał nas powieźć na słowacką stronę. Powiózł bez najmniejszych problemów, a że trasa urokliwa, to i przez większą część podróży siedzieliśmy z gębami rozdziawionymi i twarzami przyklejonymi do szyb, żeby się na Taterki napatrzeć. Zapowiadało się zacnie. Po dotarciu do Starego Smokovca przesiedliśmy się do kolejki, która zawiozła nas do miejscowości Nová Lesná, gdzie mieliśmy miejscówkę.

Po dotarciu na miejsce, szybkie zakwaterowanie, zakupy, coby mieć co w górki brać, aby z sił nie opaść i planowanie trasy na kolejny dzień, będący drugim dniem pobytu ale pierwszym naszej wędrówki.

Zaczynamy!

Na pierwszy ogień poszła Bystra Ławka (Bystrá lávka) 2300 m n.p.m.
Wstaliśmy więc skoro świt i zapakowlaiśmy w kolejkę, aby po ok. 30 minutach dojechać do miejscowości Štrbské Pleso skąd w dalszą drogę udaliśmy się szlakiem żółtym.



 Štrbské Pleso


Zatrzymaliśmy się na poranną fotkę przy Szczyrbskim Jeziorze (Štrbské Pleso) i ruszyliśmy dalej szlakiem, mijając ośrodek FIS, skocznie narciarskie i Przednią Polanę. Po około 10 minutach weszliśmy w Dolinę Młynicką (Mlynická Dolina), która prowadziła nas dalej i dalej, ofiarując widoki, o jakich się marzy, planując górski wyjazd. Po naszej prawej stronie wznosiły się: Skrajna Baszta 2203 m n.p.m., Mała Baszta 2288 m .n.p.m., Pośrednia Baszta 2374 m n.p.m., Szatan 2422 m n.p.m.





Po około półtorej godziny dotarliśmy do Wodospadu Skok (Vodopád Skok), gdzie przyszedł czas na chwilę odpoczynku i słodkie, wafelkowe co nieco. W pobliżu wodospadu znajduje się Staw nad Skokiem (Pleso nad Skokom), gdzie również moje ślepia nie mogły się napatrzeć, a wszystko dookoła.

Wodospad Skok (Vodopád Skok)



Po kolejnych dwóch godzinkach, mijając liczne stawki i strumyczki dotarliśmy do Capiego Stawu (Capie Pleso), gdzie zrobiliśmy sobie kolejną przerwę przed wejściem na Bystrą Ławkę.



Staw nad Skokiem (Pleso nad Skokom)



 Capie Pleso




Niżni Wielki Staw Furkotny (Nizné Wahlenbergovo pleso)                                 

Pierwsze wrażenie było: Jak my się tam wdrapiemy?! Naszym oczom ukazała się pionowa ściana, która obserwowana z wysokości Capiego Stawu potęgowała wątpliwości. Jednak, po przejściu kawałka trasy, okazało się, że im wyżej, tym łatwiej. Mimo skał, łańcuchów i baczenia na każdy krok. A drapać się do góry było warto (jak to zwykle w górach bywa ;)). Widok z góry na Dolinę Furkotną (Furkotska Dolina), Furkotne Oczko (Sedielkové Pliesko) oraz Niżni Wielki Staw Furkotny (Nizné Wahlenbergovo pleso) zapierał dech. Aż chciało się tam tak stać i się gapić... i gapić.
Trzeba było jednak iść dalej. Jako, że trasa była dosyć długa, jak na pierwszy dzień (tak wiem, jak zwykle się porwaliśmy, jak wariaty - no ale, jak człowiek na górskim głodzie, to biegnie na szlak ile sił w nogach, nie bacząc na to, że może być za długi na pierwszy dzień :D), pomału zaczęliśmy schodzić w dół Doliną Furkotną. Po około dwóch godzinach dotarliśmy do Soliska, a stamtąd szlakiem niebieskim ruszyliśmy w drogę powrotną do Szczyrbskiego Jeziora, gdzie zapakowaliśmy się w kolejkę wiozącą nas na kwaterę. Zmęczeni, jak konie po westernie, ale z uśmiechem na gębie rozpoczęliśmy planowanie na następny dzień.

P.S. Serdeczne "Dziękuję" dla Kamila Filipowskiego za jego cenne uwagi!

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM