Obecne czasy wymagają od nas - dzielnych ludzików - życia na wysokich obrotach, byśmy mogli sprostać wszystkim oczekiwaniom, planom i innym '-anom'. Każdy dzień rozpoczynamy z myślą, by wycisnąć z niego, jak najwięcej się da, by działać, by - broń Boże - się nie uwsteczniać w naszych poczynaniach. Ma być szybko, intensywnie i perfekcyjnie, a tymczasem nasz żywot może zakończyć auto, tramwaj, pendolino, górska lawina, tudzież spadająca na łeb cegła, bo ona - kostucha - czai się wszędzie, ostrząc kosę.
Przyznaj się, ale tak szczerze, czy na co dzień dopuszczasz do siebie negatywne myśli, szczególnie te najgorsze, o śmierci? Wątpię, byś odpowiedział twierdząco. Skąd we mnie takie przekonanie i pewność? Ano stąd, że sama również nie oddaję się hobbystycznie tej wątpliwej przyjemności, jaką byłoby rozmyślanie o zgonach. Tak już chyba ludzka natura, żeby odsuwać od siebie wszystko to, co negatywne i napawające lękiem.
Uważam jednak, że warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, co by było gdyby. Czy chcielibyśmy trafić tak po prostu w piach?
Ja nie. I mimo, że życzę sobie i każdemu z Was, by żadne makabryczne wydarzenia nie stały się naszym udziałem, to świadomość zaczyna podpowiadać różne scenariusze. Tak, może być różnie.
I nie mam tutaj na myśli dzieci, twórczości, czy innych dokonań. Chodzi mi o część nas, nasze narządy i tkanki, które - kiedy nam już nie będą potrzebne - będą mogły uratować czyjeś życie. Lepszy byłby z nich pożytek, gdyby mogły przyczynić się do tego, że ktoś "wygra" kolejne dni, miesiące, a nawet lata, dzięki naszej woli.
Mimo, że temat w dalszym ciągu budzi kontrowersje (zupełnie nie wiem, dlaczego), to jednak coraz więcej osób (co pochwalam i sama jestem wśród nich) świadomie wyraża chęć na zostanie dawcą narządów w przypadku śmierci.
Według polskiego prawa obowiązuje domniemana zgoda na bycie dawcą, jednak wiemy, że rodziny zmarłego często nie chcą się na to godzić. Dlatego też w Polsce i na świecie promowane jest noszenie przy sobie oświadczenia woli, aby w razie sytuacji zgonu, rodzina i przyjaciele zmarłego mieli jasną sytuację, co było życzeniem bliskiej osoby. Warto więc podejmować dyskusje w tej materii, by być oswojonym z przekonaniami i życzeniami bliskich.
W końcu pożytek z naszych narządów będzie kiepski, jeśli staną się tylko i wyłącznie pożywką dla cmentarnego robactwa. Wystarczy, że za życia dokarmialiśmy ptaki, bezdomne psy i koty. Robali paść sobą nie musimy. Zgon wszak nie musi oznaczać końca. Może stać się darem, przedłużającym życie, a w tym momencie nasz wcześniejszy wybór i nasza wola awansują do rangi najwyższych wartości. Warto o tym pomyśleć... A tymczasem życzę nam wszystkim, byśmy dożyli wieku, kiedy nasze organy wewnętrzne, wyeksploatowane życiem, już nikomu się nie przydadzą.
Uważam jednak, że warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć, co by było gdyby. Czy chcielibyśmy trafić tak po prostu w piach?
Ja nie. I mimo, że życzę sobie i każdemu z Was, by żadne makabryczne wydarzenia nie stały się naszym udziałem, to świadomość zaczyna podpowiadać różne scenariusze. Tak, może być różnie.
A gdyby zostawić coś po sobie?
I nie mam tutaj na myśli dzieci, twórczości, czy innych dokonań. Chodzi mi o część nas, nasze narządy i tkanki, które - kiedy nam już nie będą potrzebne - będą mogły uratować czyjeś życie. Lepszy byłby z nich pożytek, gdyby mogły przyczynić się do tego, że ktoś "wygra" kolejne dni, miesiące, a nawet lata, dzięki naszej woli.
Mimo, że temat w dalszym ciągu budzi kontrowersje (zupełnie nie wiem, dlaczego), to jednak coraz więcej osób (co pochwalam i sama jestem wśród nich) świadomie wyraża chęć na zostanie dawcą narządów w przypadku śmierci.
Według polskiego prawa obowiązuje domniemana zgoda na bycie dawcą, jednak wiemy, że rodziny zmarłego często nie chcą się na to godzić. Dlatego też w Polsce i na świecie promowane jest noszenie przy sobie oświadczenia woli, aby w razie sytuacji zgonu, rodzina i przyjaciele zmarłego mieli jasną sytuację, co było życzeniem bliskiej osoby. Warto więc podejmować dyskusje w tej materii, by być oswojonym z przekonaniami i życzeniami bliskich.
W końcu pożytek z naszych narządów będzie kiepski, jeśli staną się tylko i wyłącznie pożywką dla cmentarnego robactwa. Wystarczy, że za życia dokarmialiśmy ptaki, bezdomne psy i koty. Robali paść sobą nie musimy. Zgon wszak nie musi oznaczać końca. Może stać się darem, przedłużającym życie, a w tym momencie nasz wcześniejszy wybór i nasza wola awansują do rangi najwyższych wartości. Warto o tym pomyśleć... A tymczasem życzę nam wszystkim, byśmy dożyli wieku, kiedy nasze organy wewnętrzne, wyeksploatowane życiem, już nikomu się nie przydadzą.
Zdjęcie pochodzi z pixabay.com, CC0, condesign
Obecne czasy wymagają od nas - dzielnych ludzików - życia na wysokich obrotach, byśmy mogli sprostać wszystkim oczekiwaniom, planom i in...