W ostatnim wpisie, w którym pokazaliśmy Wam alternatywną stronę hiszpańskiego Benidormu , zaznaczyliśmy, że możecie się tam oddawać różn...
Wybieraj uczęszczane szlaki
Zdaję sobie sprawę z tego, że w góry idziesz po to, by uciec od tłumu i zgiełku, jednak gdy dopiero rozpoczynasz przygodę z samotnymi rajdami, wybieraj się tam, gdzie spotkasz ludzi. Tak w razie czego. Poza tym popularne szlaki są zwykle dobrze oznaczone, więc i pobłądzić trudniej. Schroniska się znajdą, gdybyś jednak chciał zawrócić, czy się posilić. Dodatkowo popularny szlak najczęściej obfituje w ciekawe widoki, więc czymś sobie wynagrodzisz nadmiar ludzi.Zrezygnuj z nieznanych terenów
Wybierasz się gdzieś po raz pierwszy? Nie ładuj się tam w pojedynkę. Nie wybieraj dróg, których nie znasz lub takich, które wiodą daleko od głównych węzłów szlakowych. Lepiej wiedzieć, czego można się w danym miejscu spodziewać. A przecież może się zdarzyć, że utkniesz samotnie na jakimś podejściu, gdzie ruszyć się nie będziesz mógł ani w górę, ani w dół. Słaba perspektywa. Wtedy, jak znam złośliwość rzeczy martwych, z zasięgiem też będziesz mieć kłopot, więc ewentualne ogarnięcie pomocy może urosnąć do rangi wyczynu stulecia.Ogarnij ekwipunek i prowiant
Idziesz samotnie, więc samodzielnie musisz zadbać o wszystko i równie samodzielnie nieść wszystkie niezbędniki na plecach. Nie będzie nikogo przy Tobie, komu mógłbyś podrzucić co nieco, ani kto mógłby poratować Cię czymś do jedzenia, czy picia, kiedy Tobie skończą się zapasy.Pakowanie plecaka na samotny trekking powinno być zdecydowanie bardziej przemyślane. Tak byś nie przytyrał sobie pleców, a jednocześnie, by niczego Ci nie brakowało.
Sprawdzaj na bieżąco prognozy pogody
To, że pogoda w górach jest bardziej zmienna niż kobieta podczas PMS już zapewne wiesz, dlatego musisz cholerę wyprzedzać o krok. Ufaj, ale kontroluj. Sprawdzaj prognozy zarówno przed wyjściem w góry, jak i w trakcie wędrówki, by mieć pewność, czy prognozowana sytuacja nie uległa zmianie na gorsze. Deszcz to jeszcze pół biedy, ale o burzach i gwałtownym załamaniu pogody lepiej wiedzieć i mieć w zanadrzu miejsce do odwrotu.Miej plan B
Oczywiste jest, że jak sobie coś zaplanujemy, to zakładamy, że realizacja planu wypali w stu procentach. Niestety złośliwość świata nie raz pokazała, że plany trzeba było modyfikować na prędce. Z tego też względu warto mieć w zanadrzu plan B, żeby wypadu nie spisywać całkowicie na straty. Sprawdź wcześniej, czy szlak, którym zamierzasz wędrować można skrócić i bezpiecznie wrócić do punktu wyjścia. Zorientuj się, gdzie i czy na szlaku znajdują się wiaty turystyczne, leśniczówki, etc., gdzie będziesz mógł się schronić w razie potrzeby.Poinformuj kogoś, gdzie się wybierasz
To, że ruszasz na szlak samotnie, nie oznacza, że powinieneś robić z tego tajemnicę. Poinformuj zaufaną osobę, gdzie się wybierasz, jakim szlakiem masz zamiar iść, i kiedy planujesz powrót. Zostaw też podobną informację w schronisku, jeśli z niego startujesz, wpisując się w księgę wyjść. Jeśli nie zameldujesz się o określonej godzinie, dana osoba może zacząć sprawdzać sytuację i wezwać ewentualną pomoc, czy poinformować służby.Samotna wędrówka - W ogóle po co to komu?!
Po przeczytaniu powyższego ktoś może pomyśleć, że skoro z tym wszystkim tyle zachodu i na tyle rzeczy trzeba uważać, to może lepiej zawsze wybierać się na szlak z kimś. Po co w ogóle samotna wędrówka?Warto tutaj zaznaczyć, że mimo wszystko samotna łazęga po górach dostarcza równie mnóstwo frajdy i pozwala na intensywniejsze przeżywanie otoczenia. Dodatkowo nikt nie zaprząta Ci głowy, możesz skupić się na sobie, czerpać z tego przyjemność. A że też nie zabawiasz nikogo rozmową, to i stuprocentowo się wyciszysz. To zupełnie inny rodzaj odprężenia. Idziesz swoim tempem, ptaszki ćwierkają, potok szemrze, wiatr smaga po twarzy, a trawa mizia po łydkach.
Jeśli więc w samotności nie pakujesz się świadomie w niebezpieczne sytuacje, to szkoda, byś siedział w domu, czekając na lepsze okazje.
A Wy, co o tym myślicie? Chodzić, czy nie chodzić samotnie? A może podzielicie się swoimi przygodami z samotnych wędrówek? Komentarze są, jak zwykle, Wasze.
Szykuje się trochę wolnego, za oknem sprzyjająca aura, więc przebierasz kopytkami, bo nosi Cię nieziemsko. Zaczynasz roztaczać przed so...
Są takie miejsca, które na pierwszy rzut oka wyglądają, jak jedna wielka imprezownia z powietrzem ciężkim od wydychanych przez rozpasaną gawiedź procentów, i w których próżno szukać dodatkowych atrakcji, które byłyby czymś innym niż wlewanie w siebie drinków i wódki na wyścigi.
A jaki jest Benidorm? Czy warto zapuścić się do miasta wieżowców oraz przyplażowych knajp i dyskotek? Polecieliśmy - nie powiem, ze sporymi obawami - i wszystko sprawdziliśmy.
Alternatywne oblicze miasta Benidorm - Czy warto je poznać?
Ci z Was, którzy śledzili nas dzielnie na fejsie, wiedzą, że wątpliwości ogarnęły nas jeszcze przed wylotem. Gdy zgłosiła się do nas organizacja turystyczna z Benidorm z propozycją wyjazdu, abyśmy sprawdzili, jak aktywnie spędzić tam czas, zaczęliśmy przeglądać przykładowe zdjęcia u "wujka gugla", a tam oczętom naszym ukazały się obrazy iście apokaliptyczne - hotel na hotelu hotel hotelem pogania. Ups... W naszych głowach zakiełkowało więc pytanie: Yyy, to gdzie te aktywności?! Turlanie się po plaży, wspinaczka na wieżowce, a może biegi parkourowe po hotelowych dachach?!Są takie miejsca, które na pierwszy rzut oka wyglądają, jak jedna wielka imprezownia z powietrzem ciężkim od wydychanych przez rozpasaną...
Późna wiosna - jak to zwykle bywa - nie zna umiaru i coraz bardziej zaczyna przypominać lato. Nawet w wyższych partiach gór śnieg przegrywa z cieplejszą aurą, a na szlaki wylega coraz więcej wędrowców. Nie ma w tym nic dziwnego. Ot, cykliczne zjawisko. Jak co roku.
Wielu z nas już ostrzy sobie zęby na całodzienne lub nawet kilkudniowe wycieczki, a góry wypełniają znaczną część czasu w naszych planach urlopowych. Pośród tych planów przewija się nieustannie powracające pytanie.
Jak się ubrać i co zabrać na letni wypad w góry?
Odpowiedź na to pytanie wydaje się być prosta, jednak obserwacje pokazują, że dla wielu osób w dalszym ciągu jest to sprawa, której nie poświęcają wiele uwagi, a przygotowanie do wyjścia w góry kończy się na pobieżnym zaplanowaniu trasy.Prawda jest taka, że nie wystarczy ubrać się lekko, na urlopowicza. Taka opcja sprawdzi się w mieście, czy nad wodą (a i tutaj nie zawsze), ale góry nawet latem mogą zafundować nam pogodową karuzelę, podczas której zaczniesz się zastanawiać, czy to już czas, by rozejrzeć się za gwiazdkowymi prezentami. 😊
Powinniśmy ubierać się komfortowo i jednocześnie zadbać o to, by być przygotowanym na różne pogodowe ewentualności - upał, wiatr, deszcz, mgłę, etc.
Obuwie + skarpety
Odpowiednie, wygodne buty z profilowaną podeszwą plus sprawdzone skarpety to podstawa. Będę to powtarzać z uporem maniaka, jednocześnie przypominając, że wszelkiej maści mokasynki, balerinki, klapeczki i inne laczki, choćby nie wiem jak wygodne, nadają się na miejski deptak, ewentualnie taras przed schroniskiem, a nie na szlak. Często długi i kamienisty, który wymaga marszu w butach zapewniających pewne stawianie kroków i dobrą stabilizację naszym kopytkom. Serio, mając stopy obute w leciutkie, wizytowe półbuty, nie chciałbyś schodzić po mokrych, pierońsko śliskich kamlotach podczas ulewy, kiedy to jeszcze trzeba wydłużyć krok, bo całkiem blisko dają się słyszeć nieprzyjazne, burzowe pomruki.Koszulka techniczna
Gdy już wiemy, w jakich butach przyjdzie nam wędrować, czas na dobranie odpowiedniego przyodziewku, coby z gołą klatą po szlaku nie latać i zwierzyny nie płoszyć. Hawajska koszula tutaj średnio pasuje. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by szlaki przemierzać w najzwyklejszym, bawełnianym t-shircie, jednak koszulka techniczna (zarówno taka z krótkim jak i z długim rękawem) jest lżejsza, zajmuje mniej miejsca w plecaku (gdybyś planował zabrać na zmianę lub kilka sztuk na dłuższą wyprawę), odprowadza wilgoć, co jest zbawienne podczas letnich upałów. Nie poznałam jeszcze osoby, która by się nie pociła latem na szlaku. W koszulce technicznej jest bardziej komfortowo, bo szybko wysycha i nie klei się uparcie do ciała, jak taka z czystej bawełny. I choć osobiście bawełniane łachy uwielbiam, to jednak na szlaku miłość będę wyznawać poliestrowi i wełnie merino.Spodnie trekkingowe
Klata ubrana, więc pora narzucić coś wygodnego na szanowne cztery litery. Tutaj, podobnie, jak w przypadku koszulki, dobrze, by materiał szybko wysychał i oddychał. Można założyć nie krępujące ruchów getry, czy spodnie biegowe. Ja osobiście preferuję lekkie spodnie z odpinanymi nogawkami. Osoba, która wymyśliła ten patent powinna dostać jakiegoś turystycznego nobla. Odpinane nogawki są genialne. W upalny dzień można wystartować w krótkich gatkach, a gdy zrobi się chłodniej, będziemy musieli przedzierać się przez chaszcze, zacznie wiać lub nam po prostu słońce za bardzo zacznie smalić po nogach, dopinamy nogawki, wystawiamy aurze środkowy palec i wędrujemy dalej. 😊Kurtka przeciwdeszczowa + polar
Wiem, że jak wyglądasz prze okno i widzisz słoneczną lampę, to nie chcesz myśleć o deszczu i burzy. Jak już jednak wcześniej ustaliliśmy, górska aura ma w nosie nasze chęci i upodobania, o czym nie raz nam przypomni. Dlatego tak ważne jest, by w naszym letnim plecaku znalazło się również miejsce na kurtkę przeciwdeszczową oraz polar, który wykorzystamy, gdy na szlaku zrobi się chłodniej lub będziemy chcieli posiedzieć wieczorem przed schronem.Ochrona przeciwsłoneczna: czapka / kapelusz / chusta + okulary
Górskie słońce potrafi mocno dokuczyć, a brak odpowiedniej ochrony może skończyć się udarem. Nie jest to nic miłego, a skutki mogą być opłakane. Niestety, wiem, o czym piszę.Dlatego też na szlaku powinny towarzyszyć nam: krem z wysokim filtrem, okulary przeciwsłoneczne oraz nakrycie głowy w postaci czapki, kapelusza, czy chusty. Wybór jest ogromny, więc proszę mi tutaj bez wymówek. Obyście nie musieli mądrzeć po szkodzie, tak jak ja.
Prócz odpowiedniego ubrania zabieramy oczywiście odpowiednią ilość płynów (wodę, tabletki izotoniczne do rozpuszczenia), żeby się nie odwodnić i prowiant, by nam energii nie odcięło.
A co oprócz tego? Dajcie znać. Komentarze są Wasze.
Późna wiosna - jak to zwykle bywa - nie zna umiaru i coraz bardziej zaczyna przypominać lato. Nawet w wyższych partiach gór śnieg przegr...
Od lat są celem ambitnych indywidualistów i zorganizowanych wypraw. Ich istnienie popycha do realizacji marzeń i pragnień, by zrobić coś, czego nikt wcześniej nie dokonał. Góry wysokie - jednoczesne marzenie i przekleństwo wspinaczy.
Ucieleśnieniem tego marzenia i przekleństwa jest Broad Peak - kolos zdobyty po raz pierwszy w roku 1957 przez, między innymi, Hermana Buhla i ulegający na przestrzeni lat wielu, wspaniałym polskim himalaistom.
Mimo wielu polskich sukcesów, Broad Peak to nie kaszka z mlekiem, a przekonały się o tym wyprawy, które nie stanęły na szczycie lub straciły towarzyszy podczas ataku lub zejścia.
Biorąc również pod uwagę fakt, że ludzie z górskiego i poza górskiego świata lubią zagłębiać się w relacje, a następnie drążyć, co, jak i dlaczego, nie dziwi, że Broad Peak stał się bohaterem nie jednej książki. Również Jochen Hemmleb - publicysta, ekspert w dziedzinie alpinizmu i autor pozycji "Dramat braci Messnerów" podjął temat i światło dzienne ujrzała książka "Broad Peak. Góra wyśniona, góra przeklęta".
Broad Peak. Góra wyśniona, góra przeklęta
W najnowszej książce Hemmleb relacjonuje dwie wyprawy na Broad Peak. Tę pierwszą, która miała miejsce w 1957 roku oraz tę z roku 2006 - niemiecko-austriacką, śladami Hermana Buhla, której był współorganizatorem.Podobnie, jak w przypadku "Dramatu braci Messnerów", tak i tutaj Hemmleb sięga głęboko w przeszłość, stara się dotrzeć do różnych informacji, by przedstawić jak najdokładniej okoliczności pierwszej wyprawy oraz wzajemne relacje pomiędzy jej członkami.
Książka "Broad Peak. Góra wyśniona, góra przeklęta" to relacja z dwóch płaszczyzn, które dzieli prawie 50 lat. Mimo czasami bardzo dokumentalnego języka, relacja udana, przeplatana wydarzenia z roku 1957 i 2006. Z jednej strony otrzymujemy obraz wypraw i okoliczności tak różnych, a zarazem bliźniaczo podobnych.
Przeplatając historie z obu wypraw Hemmleb opowiada o biorących w nich udział wspinaczach, pokazuje ich motywacje, pragnienia i reakcje w obliczu dramatów, których przecież nie brakowało.
To książka z jednej strony fascynująca, z drugiej nie należy do tych, które czyta się na odmóżdżenie do kawki. Nie porwie Cię wartką akcją, ale zabierze Cię w świat dokumentu. Dobrego dokumentu, któremu warto poświęcić trochę więcej czasu niż jeden wieczór. Dla zainteresowanych tematem - warto!
Od lat są celem ambitnych indywidualistów i zorganizowanych wypraw. Ich istnienie popycha do realizacji marzeń i pragnień, by zrobić coś...
Gdy Twoja przedwyjazdowa ekscytacja sięgnie zenitu i wszystko będziesz mieć dopięte na ostatni guzik, po dotarciu w wybrane miejsce czekać...
Na początku jest pomysł
Planowanie szczegółów wyjazdu
Czas oczekiwania
Wyjazd = Radość i euforia
Jesteśmy przekonani, że znacie to uczucie. Takie, które kiełkuje i narasta od momentu zaplanowania wyjazdu, a tuż przed samą eskapadą z...
Od naszej ostatniej zdobyczy koronnej - Kłodzkiej Góry - minęło już trochę czasu, ale wolnym i dostojnym krokiem - dosłownie i w przenośni...
Gdy tak spojrzałam na końcówkę kwietnia w kalendarzu i bardzo wątpliwej urody aurę za oknem, dotarło do mnie, że z pani wiosny to jednak
Dlaczego nie powinieneś przeceniać wiosny?
Po zimowych miesiącach większość z nas wypatruje ciepłych promieni słońca i świeżych kolorów w otoczeniu, a każdy cieplejszy powiew wiatru wyzwala radosny okrzyk - Nareszcie wiosna!Słońce, budząca się do życia natura i stopniowo wydłużające się dni ładują energią nasze wyczerpane po zimie baterie, a coraz lepsza aura zachęca do wyjścia z domu i aktywnego spędzania czasu na świeżym powietrzu. Czy tutaj coś może pójść nie tak? Czy mogą czaić się jakiś nieprzyjemne niespodzianki? Przecież jest tak pięknie!
Jednak to właśnie w tym okresie nie powinieneś przeceniać wiosny. Oto dlaczego.
Dzień jeszcze nie jest najdłuższy
Na fali pierwszej wiosennej euforii planujesz górski wypad, układasz ciekawą trasę. Zapowiada się cudownie. Ciało radośnie i łakomie chłonie ciepłe promienie słońca, a Ty wędrujesz i wędrujesz i robisz dłuższe przerwy, bo przecież trawa taka świeża i zielona. Czysta rozkosz dla górskiej duszy. A czas płynie...I jak gdyby nigdy nic, zastaje Cię późne popołudnie, słońce już tak nie przygrzewa, cień kładzie się po okolicy i robi się chłodno, coraz chłodniej, zimno wręcz. A że postanowiłeś lżej się ubrać, to nim docierasz do celu szczękasz zębami, walcząc o to, by nie powypadały Ci plomby i zmarznięty jesteś bardziej niż mięcho w zamrażarce. Kiepska perspektywa, prawda?
Piękna pogoda - niczym pozory - myli
Budzisz się o pranku, spoglądasz przez okno na budzący się dzień i nakręcasz się na zaplanowaną wycieczkę. To nic, że okoliczne trawy czy dachy budynków pokrywa szron. Przecież w prognozie informowali, że będzie ciepło. Pogodowa żyleta. Ubierasz więc lżejsze ciuchy, nastawiając się na ciepły, wiosenny dzień pełen słońca.Jednak, gdy wychodzisz na zewnątrz, czar pryska, bo okazuje się, że jest zimno. Czasem nawet przejmująco zimno. Nie daj się więc zwieść ciepłym promieniom słońca, wróć się w miarę możliwości do domu/na kwaterę i zabierz ze sobą dodatkowo coś ciepłego. Uwierz, przyda się. Choćby wtedy, gdy zajdzie konieczność zrobienia przystanku w zacienionym miejscu lub Twoja wycieczka z różnych przyczyn się wydłuży.
Bez słońca robi się zimno
Dopóki świeci słońce, a Ty znajdujesz się w zasięgu jego rozgrzewających promieni, jest cudnie. Niczego Ci nie brakuje. Wędrujesz sobie niespiesznie. Najczęściej bez kurtki, rzadko w polarze, często w samej koszulce. No bo przecież jest tak ciepło! Niestety, pogoda zmienną jest - a wiosną to już szczególnie - i nawet się nie obejrzysz, jak słońce przysłonią chmury i ciepło pozostanie wspomnieniem. Nie będę nawet wspominać o jakimś niespodziewanym opadzie.Niemiła niespodzianka po powrocie z wycieczki
Wróciłeś już do domu, względnie dotarłeś do schroniska czy na inną kwaterę, idziesz pod prysznic i się zaczyna jazda bez trzymanki. Skóra zaczyna Cię palić. Piecze twarz, pieką ramiona, którym zaserwowałeś spacer w koszulce bez rękawów. Przywitaj się z poparzeniem słonecznym, bo kto by tam wiosną używał kremu z filtrem.Prócz tego, do kompletu, możesz obudzić się dnia następnego z paskudnym przeziębieniem. Różnice temperatur i wiosenny wiaterek zrobiły swoje.
Z powyższego płynie jedno przesłanie: Nie przeceniaj wiosny.
Polub ubiór "na cebulkę", byś na spokojnie mógł się dopasować do zmiennych warunków pogodowych, nie zapomnij o odpowiednim sprzęcie, byś mógł "się rozprawić" z zalegającym śniegiem, obowiązkowo smaruj się kremem z filtrem. To naprawdę niewiele, a dbając o takie podstawy zagwarantujesz sobie komfortowe, wiosenne wypady na łono natury. To jak? co tam masz w planach?
Gdy tak spojrzałam na końcówkę kwietnia w kalendarzu i bardzo wątpliwej urody aurę za oknem, dotarło do mnie, że z pani wiosny to jednak...
Gdy przeglądałam ostatnio zdjęcia z naszych wyjazdów, znalazłam takie, które przypomniały mi nie tylko o sytuacjach pozytywnych (te na szczęście występują w przewadze), ale też tych całkiem upierdliwych.
Oczywiście zdarzenia takie mają miejsce okazjonalnie i nawet jeśli wystąpią, to szybko o nich zapominamy i nie rozpamiętujemy w nieskończoność, jednak w momencie, kiedy się przytrafią - szczególnie niespodziewanie - irytują niemożebnie.
Wędrówka górska ma być psychicznym odpoczynkiem, resetem dla głowy, czystym odprężeniem, a czyhają tam na nas takie wątpliwe atrakcje i - jestem o tym przekonana - również wśród Was znajdą się szczęśliwcy, którzy ich doświadczyli.
Najbardziej irytujące sytuacje podczas górskiej wędrówki
Bezsensownie i/lub niejasno poprowadzone szlaki
Szlaki potrafią być poprowadzone w sposób rozmaity i jest to niezależne od pasma górskiego, przez które przebiegają.Bywają takie, które każą przedzierać się przez chaszcze podczas gdy całkiem obok biegnie regularna i wygodna ścieżka. Są też takie, które wiodą terenem ograniczającym jakikolwiek widok, a mogłyby spokojnie prowadzić traktem bogatym w pocztówkowe widoki.
Są też i takie oznakowania, które poprowadzone są niedbale czy zupełnie niejasno, a między kolejnymi znakami jest znaczna odległość na przykład w terenie mniej oczywistym. Wtedy o zgubienie szlaku nietrudno. W takich sytuacjach wielką miłością darzymy nasze mapy.
O ile więc te, w moim mniemaniu, bezsensownie poprowadzone szlaki jestem w stanie przeżyć, tak już przy tych niejasnych mnie trzęsie. W końcu w góry idę po to by odpocząć i spokojnie wędrować, a nie spinać się co chwilę w stresie, czy aby dobrze idziemy.
Przegapienie skrętu/ rozejścia szlaków
Sytuacja ściśle powiązana z poprzednią. Irytuje tym bardziej, jeśli pomyłka nie wynika z naszej nieuwagi, a z oznakowania wątpliwej jakości i aktualności. Oczywiście rozejście możemy przegapić również wtedy, gdy się zamyślimy czy zagadamy. W końcu wędrówka w grupie sprzyja dyskusjom.Pomylenie trasy najbardziej denerwuje i solidnie demotywuje jednak wtedy, gdy mamy już w nogach znaczną ilość kilometrów, a do naszego celu - na przykład upragnionego noclegu - jeszcze kawał drogi.
Niezabranie ze sobą czegoś ważnego i potrzebnego
Sytuacja bardzo rzadka w naszym przypadku, ale się zdarzała i pewnie jeszcze zdarzy. Taki urok pakowania na szybko.I choć przy pakowaniu można posiłkować się listą rzeczy, które warto, a nawet trzeba zabrać, w najbardziej newralgicznych momentach okazuje się, że o czymś zapomnieliśmy. Na przykład nie zabraliśmy ładowarki i akurat wtedy telefon pada szybciej niż zwykle. Zapomnieliśmy o kremie z filtrem lub okularach? Oczywiście wtedy słońce postanawia wyrównać niedobory z całego roku i piecze nam gęby niczym świnię na rożnie. I tak można wymieniać.
Cieknący termos/ Cieknąca butelka z wodą
W przypadku krótkiej wycieczki można machnąć na to ręką i zbytnio się nie przejmować. Gorzej, jeśli przytrafi się zimą i pozbawi nas ciepłej herbaty oraz zaleje rzeczy na zmianę podczas kilkudniowego wypadu. Nie będę nawet wspominać o długim, upalnym dniu z ograniczoną ilością płynów zdatnych do picia.Nieustannie rozwiązujące się sznurowadła
To jest mój absolutny hit, jeśli o irytujące sytuacje chodzi. Nie wiem, jak ja chodzę, ale zawsze mam rozwiązane buty. Z-A-W-S-Z-E! A zimą to już szczególnie. Nie zliczę, ile już razy próbowałam na powrót zawiązać przerobione na sopelki sznurówki. Niezależnie od tego, czy mam w butach sznurowadła płaskie czy okrągłe, czy zahaczę pętelki o haczyki w bucie, czy zrobię dwie kokardki - nieważne. Zawsze się któraś rozwiąże. Najczęściej jedna po drugiej.Stukanie/ Trzeszczenie w plecaku
Idziemy raptem chwilę. Jest pięknie, cicho i spokojnie, aż tu nagle, ni stąd, ni zowąd coś zaczyna trzeszczeć albo klapać. Z każdym kolejnym krokiem plecak wydaje dziwne dźwięki, próbując nadawać do nas morsem. Nic nie pomaga, ani ponowne naciągnięcie pasków, ani podskoki i wygibasy, ani próby przepakowania zawartości. Stuka. Koniec. Kropka. A my idziemy, jak ta krzyżówka grzechotki z kastanietami.Wandalizm i śmieci na szlaku
Przewrócone szlakowskazy, połamane ławki, nadpalone i zabazgrane wiaty. Zawsze się zastanawiamy, co trzeba mieć we łbie, żeby się tak "artystycznie" wyżywać, a po wszystkim jeszcze zostawiać hałdy śmieci. Bo one przecież takie ciężkie, że zabranie ich ze sobą groziłoby śmiercią z plecakowego przygniecenia. Wrrrr...Brak miejsca na przerwę
Przerwy w trakcie wędrówki - szczególnie tej długodystansowej - są jak najbardziej wskazane, by móc na spokojnie zjeść i uzupełnić płyny. Miło jest na czas dłuższej przerwy rozłożyć się na polanie czy usiąść wygodnie w przyszlakowej wiacie albo chociaż na dużym kamieniu. Rzeczywistość nie zawsze jednak chce z nami współpracować i mimo naszych szczerych chęci przerwa mija na szybkim wciągnięciu kanapki/czekolady/kabanosa i popiciu ich wodą/herbatą. Często na stojąco, nawet bez zdejmowania plecaka z pleców. No bo jak się rozłożyć, czy usiąść, jak tutaj błoto, tam krzaczory, zaraz obok pokrzywy, a kawałek dalej mrowisko. Peszek. Plus tego jest taki, że nie tracimy na popasie dużo czasu.A jak to jest u Was? Przydarzyły Wam się jakieś irytujące sytuacje? Które najgorzej wspominacie? A może należycie do tych szczęśliwców, którym tylko słońce przyświeca i ptaszki raźno ćwierkają, co?
Gdy przeglądałam ostatnio zdjęcia z naszych wyjazdów, znalazłam takie, które przypomniały mi nie tylko o sytuacjach pozytywnych (te na s...