Po ostatnim zejściu z Orlicy porzuciliśmy Was na Sołtysiej Kopie, obiecując jeszcze jeden pagór tego dnia. Chodźcie więc na słoneczn...
Kiedy kilka lat wcześniej doszły mnie informacje, że Smarzowski planuje wziąć na warsztat obraz wydarzeń wołyńskich, pomyślałam - świetnie....
Na stałe wpisane w górski krajobraz i obok wędrówek oraz widokowych panoram z pagórami przede wszystkim kojarzone. Schroniska górskie - miejsca zwykle tańsze niż inne formy zakwaterowania, o specyficznym klimacie, nierzadko z historią, najczęściej prosto urządzone, z definicji mające być schronieniem dla strudzonego turysty. Nie ma w tym żadnej filozofii, prawda? Ale...
Wiadomo, że tak naprawdę ile osób, tyle opinii. Jednemu będzie się podobać to, innemu tamto, a kolejny stwierdzi, że ci pierwsi się nie znają. Taki stan rzeczy jest jak najbardziej zrozumiały i naturalny.
Jeśli jednak wśród przytaczanych odnośnie schronisk minusów czytam o brakujących wieszakach, starych łóżkach, czy małej liczbie pryszniców, to coś mi mimo wszystko zgrzyta. Mówimy przecież o schroniskach, a nie prywatnych kwaterach, tudzież innej agroturystyce, które to z założenia oferują (a przynajmniej powinny) standard lepszy.
Nocowaliśmy w różnych schroniskach. W jednych standard był lepszy (co wiązało się z wyższą ceną), w innych gorszy. Jeśli jednak świadomie podejmowaliśmy decyzję o noclegu w takim, a nie innym miejscu i płaciliśmy niewiele, to nie oczekiwaliśmy cudów, fanfar, czerwonego dywanu i komitetu powitalnego.
Oczywiście nie jest tak, że bierzemy schroniska w ramiona z dobrodziejstwem ich całego, złego inwentarza, bo pewne standardy nawet tutaj winny być zachowane.
Jak płachta na byka działa na nas niemiła obsługa, która zachowuje się tak, jakby na obiekcie była za karę, turystę traktuje, jak największe zło tego świata, nie chce nalać wrzątku, obsługuje z łaską i z opanowaną do perfekcji opryskliwością. W końcu nie po to wybieramy się do schroniska, płacimy, żeby nas ktoś opierdalał dla zasady.
Drugim aspektem, działającym na niekorzyść danego miejsca jest wszechobecne zimno, które skutkuje brakiem możliwości rozgrzania się, czy wysuszenia przemoczonych ciuchów. I o ile w chatkach nie spodziewam się cudów, a raczej górskiego pizgania złem, tak już w miejscach, które wołają sobie odpowiednio dużo za nocleg, przedkładam komfort cieplny nawet ponad usposobienie gospodarzy. Bo to jednak średnia przyjemność, gdy zastanawiasz się, czy w kurtce spać, czy uszczelnić nią okna.
A co z resztą? Reszta ma dla nas znaczenie marginalne i nawet teraz, kiedy tyłek mi się już przyzwyczaił do większych wygód, z największym sentymentem wspominam noclegi w izerskiej Chatce Górzystów, gdzie był zupełnie inny świat, i która w obecnych rankingach odpadłaby zapewne w przedbiegach. I - to trzeba zaznaczyć - za każdym razem nocowałam tam zimą. Wnętrze oświetlaliśmy świeczkami, wodę przynosiliśmy ze studni, w kominku i kaflowych piecach rozpalaliśmy sami, samodzielnie narąbanym w drewutni drewnem, a zęby myliśmy w śniegu, który zdawał się być cieplejszy niż woda.
Być może dla wielu brzmi to szalenie, a nawet masochistycznie, wszak było zimno (rano, jak już ogień przez noc się wypalił). Jednak tutaj, płacąc kilkanaście złotych zyskiwaliśmy doświadczenie i naukę o sobie i współpracy z innymi, więc każda niewygoda traciła na znaczeniu.
Na stałe wpisane w górski krajobraz i obok wędrówek oraz widokowych panoram z pagórami przede wszystkim kojarzone. Schroniska górskie -...
Ze szczytów koronnych KGP zostały nam już właściwie same takie - brzydko pisząc i mówiąc - popierdółki. W porównaniu do ostatnio zdoby...
Jako, że od naszego ostatniego foto szwendania minęło już trochę - żeby nie napisać dużo - czasu, a jeden z wrześniowych piątków nie za...
Są miejsca, do których - gdyby nie określone zbiegi okoliczności - byśmy raczej nie dotarli, a już na pewno specjalnie się tam nie wybrali, bo siłą rzeczy na pierwszy ogień przy odkrywaniu nieznanej okolicy idą szlaki popularne wśród ogółu turystów. Dopiero w miarę obycia z danym miejscem szukamy kolejnych punktów, które moglibyśmy przechrzcić naszymi niespokojnymi kopytkami.
Są miejsca, do których - gdyby nie określone zbiegi okoliczności - byśmy raczej nie dotarli, a już na pewno specjalnie się tam nie wybra...
W schronisku na Markowych Szczawinach miejscówkę mieliśmy do poniedziałku, a następnie teleportowaliśmy się do Jałowcówki . Głupio b...
Gdy dojechaliśmy do Zawoi Markowej było już dobrze po południu. Cudem udało nam się znaleźć miejsce na parkingu dla naszej błękitnej strzały. Zabraliśmy tylko potrzebne klamoty, zapłaciliśmy za wstęp do parku i ruszyliśmy na górę.
Gdy dojechaliśmy do Zawoi Markowej było już dobrze po południu. Cudem udało nam się znaleźć miejsce na parkingu dla naszej błękitnej str...
Na przedłużony, sierpniowy weekend w Beskidach byliśmy napaleni (ja jakby bardziej, hue, hue) już na początku maja, kiedy to poczyniła...
Wroblog, Wroblog i po Wroblogu, ale zanim wszystko dobiegło końca zaliczyliśmy jeszcze instawalk po wrocławskich zakamarkach - polec...