W środku nocy obudził nas szum i bębnienie deszczu w okno dachowe. W półśnie wyartykułowałam do siebie: 'No, to by było na tyle, jeś...
Środa z założenia miała być dniem spokojniejszym, bez szczególnych wyryp i biegania z językiem wywalonym na brodę. Równie dobrze mogło tego...
Nastał kolejny dzień, nasz urlop nabierał rozpędu, pogodowa aura w dalszym ciągu dawała znać, że nas lubi, a kolejne punkty z naszego planu wyczekiwały spotkania z nami. Ponieważ za sobą mamy dwa (a w zasadzie to dwa i pół) szczytowania - jedno na Rauher Kopf, a drugie na Greitspitze - tym razem obieramy sobie za cel miejscówkę płaską, co nie znaczy, że nisko położoną. Co to, to nie. Wtorek sponsorowało wyjście nad Madleinsee 2437 m n.p.m., leżące - jak się później okazało - w miejscu niezwykle urokliwym i generującym wzmożony ślinotok.
Nastał kolejny dzień, nasz urlop nabierał rozpędu, pogodowa aura w dalszym ciągu dawała znać, że nas lubi, a kolejne punkty z naszego pl...
Po bardzo owocnym i widokowym dniu, kiedy to z bananem na gębach wtarabaniliśmy się na Rauher Kopf , minęła noc, a słońce znów śmiało zaglą...
W końcu nadszedł czas na pierwszą - wyczekiwaną niczym upragniony urlop - relację. Będzie leśnie, słonecznie, sielsko i - przede wszystkim ...
Osobiście szczerze polecamy nocleg w kameralnym pensjonacie Gidis Hof. Nie będziesz zawiedzony.
Planowanie tegorocznego urlopu zaczęłam kreślić już w styczniu. Miało być inaczej niż zwykle. Mniej przytyrki, a więcej relaksu. Nie za...
Kops-Stausee to nie tylko miejsce rekreacji, które przyciąga turystów. To również trybik w machinie pozwalającej na wykorzystywanie energii wodnej.
To miejsce pokazuje, jak umiejętnie można połączyć aspekty czysto turystyczne z chociażby energetycznym zapotrzebowaniem regionu. I to bez szpecenia okolicznej przyrody.
Silvretta Hochalpenstraße nie mogła być naszym jedynym celem tego dnia. Z resztą, jak tu się skupić na jednym celu, gdy ma się ich całe...
Mogliśmy już zapomnieć o mocno ekscytujących przejściach i podejściach, ale ze stanem zdrowia się nie dyskutuje. Wszak nie co dzień sobie człowiek łeb i facjatę obija. Pozostawało się cieszyć, że mimo pulsującej czachy i spuchniętej gęby w kolorze coraz bardziej dorodnego bakłażana, następnego dnia byłam już w stanie łazić. Jednak, ze względów oczywistych nic forsownego nie wchodziło w grę.
Mając na uwadze mało radosne przygody dnia poprzedniego i lanie, jakie spuściło mi słońce , musieliśmy powziąć mocną poprawkę na nasze...
Pora rozprawić się w końcu z tym dniem i ruszyć dalej. Podnosimy więc nasze szanowne kupry z Salaaser Kopf i obieramy kierunek na Palinkop...
Dzień, noga za nogą, nabierał rozpędu. Słońce przygrzewało, a my żegnaliśmy się z naszym pierwszym celem tego dnia. Greitspitz pomału zos...
Od naszego ostatniego pobytu w Tyrolu upłynęło bardzo dużo czasu, dlatego też tegoroczny wyjazd był wyjątkowo wyczekiwany. Przeze mnie bar...
Ostatni dzień naszego tyrolskiego łazęgowania był już bardzo spokojny i spacerowy. Nie porywaliśmy się już na żadne wysokie szczyty. Ot, ...