Ponieważ mamy początek czerwca, a właściwie już dość późny początek, czas najwyższy na małe podsumowanie dwóch ostatnich miesięcy truchtacza.
Kwiecień i maj upłynęły na w miarę regularnych próbach biegowych i trzech pierwszych razach, które dały mi małego motywacyjnego kopniaka. Dystanse niezmiennie nie powalają, ale już chyba pomału koniec z umieraniem - tzn. dalej sapię, jak lokomotywa, a może nawet i trzy, ale nie mam już ochoty zdychać po drodze pod pierwszym lepszym krzakiem, albo nawet na środku chodnika. ;)

Spokojny kwiecień obfitował najczęściej w wyścigi z deszczem i świąteczne pochłanianie łakoci w ilościach hurtowych, tak więc do biegowej diety to mi daleko i jakoś nie mam zamiaru tego zmieniać. Za bardzo kocham ciastka. :)
Szurałam więc tak sobie dzielnie po asfaltowych wstążkach chodników i parkowych alejkach, żeby w końcu razu pewnego popełnić swój pierwszy raz. Zupełnie bezbolesny, ale satysfakcjonujący, wykręcony pod osłoną parkowego drzewostanu - moje pierwsze 8 kilometrów.

A potem przyszedł maj, by znowu mieszać w pogodzie, dopiekać pierwszymi upałami i przeganiać plany dzikim deszczem z piorunami. Moje kończyny dolne wydawały się być z truchtaniem polubione i wyprowadzały mój szanowny tyłek, żeby się rozruszał, co zaowocowało już pierwszego dnia tegoż majowego miesiąca okrągłą dyszką, z której się cieszyłam, jak nienormalna. A że powszechnie wiadomo, że jak człowiek odpowiednio zachęcony, to i więcej chce, więc całkiem spontanicznie popełniłam czyn (zapisy internetowe), który zaowocował moim kolejnym pierwszym razem - biegowymi zawodami w Siechnicach na dystansie 10 km. Przeżyłam mimo zdychania w trakcie, by pozwolić mojej głowie rodzić kolejne wariacje, o których mam nadzieję już wkrótce. Czas pokaże, co z tego wyjdzie. :)
W porównaniu do poprzednich miesięcy, ilość przebytych kilometrów wygląda dużo lepiej. Szału jeszcze nie ma, ale osobiście jestem dumna z tych rosnących zielonych słupków i swojej upartości. Ciekawa jestem tylko, jak wypadnie na tym tle czerwiec, bo póki co, to walczę z powodzią alergicznego kataru. Ale nic to, zobaczy się.
19 komentarze
Widać, że się wkręciłaś. W dodatku motywujesz innych. Co ci się w głowie urodziło?
OdpowiedzUsuńFajnie, że moje drobne poczynania są w stanie zmotywować innych. :) A co się w głowie urodziło - kolejny udział w biegu na 10 km. :)
UsuńBardzo fajnie!
OdpowiedzUsuńGratuluję i dalszych sukcesów :)
Gratuluję! I mnie nadal brak ochoty na bieganie, więc podziwiam przez duże P!
OdpowiedzUsuńZ tego, co kojarzę, to Ty już kiedyś biegałaś, więc myślę, że i ochota ci wróci. :)
UsuńPodziwiam ze wytrwałość :)
OdpowiedzUsuńAktualnie przegrywam z upałem, a w zamrażalniku miejsca do biegania brak. :D
UsuńPomału, czy nie, postępy widać i to się chwali. Nie przestawaj.
OdpowiedzUsuńW żółwim tempie, ale przestawać nie zamierzam. Odpuszczam tylko upały.
UsuńWypada pogratulować. Mnie bieganie jakoś nie wciągnęło. Co innego rower. Kiedyś prowadziłem statystykę, ale jak objechałem Ziemię dookoła, to przestałem liczyć. Teraz już tyle nie kręcę, ale wciąż lubię dla przyjemności poczuć w uszach wiatr. Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne. :) A co do roweru, to muszę sobie sprawić, bo już daaawno nie jeździłam, a okolice Wrocławia są na rower jak znalazł i aż żal z tego nie korzystać.
UsuńPięknie się to prezentuje! Oby tak dalej:)
OdpowiedzUsuńPóki co czekam aż upały zelżeją, bo jednak biegania w takiej gorączce to ja jeszcze nie ogarniam.
UsuńGratuluję, Twoja aktywność wygląda imponująco! Wspaniałe jest uczucie zaraz po wybieganiu, to pozytywne zmęczenie, uwielbiam! :) I doskonale rozumiem niekontrolowany, alergiczny wyciek z nosa grrrr
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne. :) A katar, no cóż, lubi mnie widocznie.
UsuńWow, trochę nabiłaś tych treningów! Nie ma nic bardziej motywującego niż dużo "ludzików" na kalendarzu w Endomondo ;) Ja przerzuciłam się z roweru na bieganie jakieś dwa tygodnie temu. Jest ciężko, ale coraz lepsze wyniki motywują mnie do dalszej pracy. ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, te zielone ludziki motywują. :)
UsuńGratulację, no i wytrwałości przede wszystkim życzę.
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki. Nad wytrwałością pracuję. ;)
Usuń