,

Moje bieganie - podsumowanie lutego i marca

14.4.14

Mój pierwszy raz biegowy nie należał do najprzyjemniejszych. Mało tego, to był koszmarek, którego mi chyba płucka nie wybaczą. No chyba, że wynajdę dla nich jeszcze coś gorszego. Any ideas?
Mimo bolesnych, żeby nie powiedzieć tragicznych początków, nie poddałam się i uparcie wychodziłam, by się przebiec, za każdym razem choć kawałeczek dalej, choć minutkę dłużej.

Podsumowując moje początki, stwierdzam jedynie, że chwalić się mogę póki co swoim uporem, bo jeśli chodzi o odległości, to były one raczej śmieszne i przebyte w raczej komicznym i koślawym stylu. Niektórzy może nawet uznają, że dla takich krótkich truchtów nie warto wychodzić z chaty. Od czegoś trzeba jednak zacząć, wszak nie od razu Kraków zbudowano. 

Endomondo Luty

Jak widać, biegową przygodę rozpoczęłam 10 lutego. Wtedy właśnie mój organizm dawał mi znaki, że jestem walnięta i co ja w ogóle wyprawiam. :D Stopy żyły swoim życiem, ręce swoim - no istna koślawość biegowa do kwadratu. Ilość wytruchtanych kilometrów w lutym to zaledwie: 14,99 km, więc szału nie ma. Biorąc pod uwagę ostatni tydzień, kiedy to napieprzały mnie kolana na przemian z piszczelami, nie było się za bardzo jak rozwinąć. Ruchu jednak nie byłam w stanie sobie odmówić, odwiedzając chociażby beskidzki Czupel.

Endomondo Marzec

Marzec już był lepszy, mimo że pierwszy tydzień minął na modlitwach, żeby moje nóżynki jednak się odfoszyły i przestały boleć. Fajerwerków wprawdzie jeszcze nie oczekiwałam. Widać już jednak próbę pewnej systematyczności, no i ilość pokonanych kilometrów w stosunku do lutego była większa. :) - Całe, tłuściutkie 44,60 km. - Szał ciał. Chcę więcej, jakem uparta koza.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM