Po naszej późnojesiennej bieszczadzkiej łazędze, kiedy to zapoznaliśmy się z Tarnicą i jej równie przecudnej urody okolicą z Haliczem ...
Jeszcze niedawno mieliśmy lato i mogliśmy biegać boso po górskich łąkach, a tymczasem, zupełnie nie wiadomo jakim cudem, stoimy u progu grudnia, a zewsząd szczerzą się do nas brodate gęby Mikołajów i reniferów, a blask choinkowych światełek daje po oczach ze zdwojona siłą.
Jeszcze niedawno mieliśmy lato i mogliśmy biegać boso po górskich łąkach, a tymczasem, zupełnie nie wiadomo jakim cudem, stoimy u progu ...
Wyobraź sobie, że jesteś całkowicie sam i płyniesz przez ocean. Co widzisz? Ciszę, spokój i niesamowity bezmiar wody, a na środku tego wszystkiego Ty, w sile wieku, na dużej łodzi, tudzież innym statku. Zrelaksowany leżysz na pokładzie i wpatrujesz się w horyzont. Ale, to nic niezwykłego. Tak może każdy, o ile lubuje się w takich rozrywkach i posiada gotówkę na ich realizację.
Jako przeciwieństwo do tego relaksacyjnego i wręcz urlopowego obrazka pojawia się ten przedstawiający nie łódź, a nieduży kajak pchany naprzód siłą mięśni człowieka, który swą młodość ma już dawno za sobą. Jednak ze swoim nastawieniem do życia jest młodszy od wielu młodszych od siebie.
To Aleksander Doba - człowiek, który samotnie przepłynął kajakiem Atlantyk - Podróżnik Roku w plebiscycie National Geographic. Człowiek z niesamowitą pasją i uporem. Z życiem i wyzwaniami, które aż się prosiły, by spisać je na książkowych kartkach. Tak powstała biografia słynnego kajakarza i próżno szukać w niej nudnych fragmentów.
PRZYGODA
Olek Doba z kajakami był związany od dawna. Odnalazł się w tym sporcie wyjątkowo perfekcyjnie. Szukał wyzwań, uczył się techniki od innych, pozwalał, by pasja wypełniała mu każdą wolną chwilę w życiu. Bliskie i krótkie spływy z czasem zamieniał na wyprawy życia, z których każda następna była pod każdym względem bardziej ciekawa, czy wymagająca. Chęć przeżycia przygody spowodowała, że Olek Doba - inżynier mechanik - wzniósł swoje życie na bardziej szalony poziom. Dla innych wręcz niewyobrażalny. Niepojęty do tego stopnia, że gdy wspominał o swoich pomysłach, postronni kręcili tylko głowami. Za sobą miał jednak rodzinę, którą również zaraził kajakarstwem. Dalekie wyprawy odbywał jednak w samotności, sprawdzając siebie w różnych, często niesprzyjających warunkach.
INSPIRACJA
Niektórzy mówią, że życie zaczyna się po trzydziestce, jeszcze inny, że po czterdziestce, Aleksander Doba podwyższył te wiekowe widełki, bo dla niego życie rozpoczęło się po sześćdziesiątce. To właśnie wtedy przyszedł czas na spełnianie marzeń, których realizację umożliwiły mu niebywały upór i determinacja. Dla niego rozpoczęła się wtedy kajakarska jazda bez trzymanki, która wzbudziła podziw u wielu osób. Nie tylko zwykłych ludzi, ale również tych, dla których sporty, czy wyczyny ekstremalne nie należały do rzadkości. Poniższe słowa Martyny Wojciechowskiej pokazują dobitnie, że dokonania Aleksandra Doby ocierają się o pewne szaleństwo, ale są przy tym pozytywne i bardzo motywujące.
Zawsze uważałam, że mam dużą wyobraźnię... Ale nawet moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, jak wyobraźnia Olka Doby! Trzeba być szaleńcem, żeby pewnego dnia wsiąść w kajak i przepłynąć ocean, żeby dzięki własnej determinacji i sile mięśni samotnie przemierzyć tysiące mil morskich. Olek dokonał rzeczy, wydawałoby się niemożliwej. Dzięki temu, co zrobił, stał się idolem dla wielu młodych, którzy chcieliby mieć tyle samo odwagi i fantazji. Chodzi o to, że Olo jest jedyny i niepowtarzalny, inspiruje nas wszystkich do tego, żebyśmy mieli odwagę realizować własne marzenia, nawet te najbardziej zwariowane. ~ Martyna Wojciechowska
Czytając tę książkę dostajemy obraz człowieka bardzo ciekawego świata, o otwartym umyśle i gotowości do działania. Choćby tu i teraz, bo życie
trzeba przeżywać na bieżąco, (...) robić wszystko, by z dnia na dzień cieszyć się nim. ~ Aleksander DobaKsiążka, oprócz tego, że świetnie opisuje wyprawy i przygody Aleksandra Doby, naszpikowana jest jego humorem. Z treści bije pozytywna energia, niesamowity dystans do siebie. Postawa bohatera nawet w chwilach trudnych nie pozwala na to, by się poddać i staje się tym samym doskonałym motywatorem, by działać i nie zrażać się mimo przeciwności losu, których zarówno w życiu, jak i na wyprawie, nie brakuje.
Zachęcam, sięgnij po tę książkę. Nie musisz być podróżnikiem, czy wilkiem morskim, by odnaleźć się w temacie. Spokojnie możesz być ciepłolubnym sofo-okupantem i nie lubić wyściubiać nosa z ciepłych pieleszy, ale ta lektura Cię kupi. Mówię Ci.
NA OCEANIE NIE MA CISZY - Dominik Szczepański | Recenzja - Siła człowieka, który kajakiem przepłynął Atlantyk
Wyobraź sobie, że jesteś całkowicie sam i płyniesz przez ocean. Co widzisz? Ciszę, spokój i niesamowity bezmiar wody, a na środku tego w...
Z wyjątkowym ociąganiem opuszczamy szczyt Tarnicy , bo oczy nie mogą nasycić się rozpościerającą się zeń panoramą. Choć nasz główny ce...
Nowy dzień nastał szybko, przeganiając ciemną noc w posezonowej bieszczadzkiej głuszy. Spaliśmy twardo, ale na dźwięki budzika zareagowaliśmy prawidłowo. Nie, nie była to chęć rzucenia nim o ścianę. Nasze oczy powędrowały praktycznie równocześnie w kierunku okna, za którym jaśniał dzień. Cudowny, z wymarzoną aurą i bezchmurnym niebem. Wpuszczone rześkie powietrze orzeźwiło nasze umysły i ciała do tego stopnia, że zmęczenie spowodowane łazęgowaniem po Górach Świętokrzyskich minęło, jak ręką odjął.
Nowy dzień nastał szybko, przeganiając ciemną noc w posezonowej bieszczadzkiej głuszy. Spaliśmy twardo, ale na dźwięki budzika zareagowa...
Ostatnią cegiełką, jaką dołożyliśmy do naszej korony KGP, był Śnieżnik, na który wleźliśmy we wrześniu, i który w nagrodę poczęstował nas turbo-mgłą. Skubaniec.
Ostatnią cegiełką, jaką dołożyliśmy do naszej korony KGP , był Śnieżnik , na który wleźliśmy we wrześniu, i który w nagrodę poczęstował ...
Przygotowanie na wyjazd w 5 prostych krokach
Przychodzi taki moment, gdy codzienne obowiązki i rutyna zaczynają piętrzyć się na głowie i skutecznie odcinają nas od entuzjazmu i ene...
Jak dobrać optymalną długość kijków trekkingowych?
Wzrost w centymetrach x 0,66 = Długość kijków
Coraz więcej osób przekonuje się do tego, że warto wędrować z kijkami trekkingowymi , a niektórzy idą o krok dalej i, podkręcając tempo...
Abyśmy mogli w pełni cieszyć się z górskiego wypadu, musimy zadbać nie tylko o odpowiedni ekwipunek, czy mapę, ale również regularnie dostarczać energii dla naszego organizmu.
Co więc jeść podczas górskich wędrówek?
Szczerze? To nasz ulubiony aspekt górskiego żarcia. Wiecie dlaczego tak lubię te wszystkie plecakowe kieszonki? Bo można tam napchać samych pyszności. #dietassie Tak, mowa o czekoladzie - nieodłącznej towarzyszce górskich wojaży, batonikach, które ostro depczą czekoladzie po kosteczkowych piętach, musli w kieszonkowych porcjach. Kabanos też się nada i skutecznie uciszy głoda. W końcu nie samą czekoladą człowiek żyje. Do tego jeszcze można dorzucić owoce - jabłko, czy banana, ale tych nigdy nam się nie chce nosić. #lenie.
To posiłek równie ważny, jak śniadanie, bo ma pomóc w regeneracji i nabraniu sił na kolejny dzień. Przyznaję, że po całodniowym galopowaniu po górskich szlakach, gdy organizm nałapie tlenu, jak wściekły, wieczorem włącza mi się takie gastro, że pochłonęłabym wszystkie przydźwigane zapasy. Ostatecznie głód zostaje okiełznany w bardziej cywilizowany sposób. Wybór menu w sercu gór mamy wprawdzie ograniczony, ale nie znaczy to, że mamy obgryzać własne palce. Klasyczną kanapkę zostawmy na koniec i jeśli mamy możliwość, zjedzmy coś ciepłego. Jak nie przepadam za szamą w płynie, tak w schronie zawsze jem zupę. Smakowo nie zawsze tyłek urywa, ale ciepło jest wręcz orgazmiczne dla zmarzniętego zimą brzucha. W górskich warunkach nie pogardzimy też "zupką chińską z Radomia", czy innym "gorącym kubkiem", a ze schroniskowych specjałów naszą największą sympatią cieszą się niezmiennie pierogi i smażony ser. Ciepłe, dobre, a zjedzone późnym popołudniem, czy wczesnym wieczorem nie obciążą nas i kolejnego dnia możemy wędrować sobie na lekko.
Dlaczego jedzenie jest takie ważne?
Najprościej - papu w górach przede wszystkim musi dostarczyć nam szybko energetycznego kopa, a aspekty zbilansowanej diety nie muszą nas w tym momencie obchodzić. :) Dlatego, śmiało, podzielcie się swoimi jedzeniowymi typami. Zakładam, że wyjdzie nam tutaj całkiem przyjemny i smaczny górski jadłospis.
Abyśmy mogli w pełni cieszyć się z górskiego wypadu, musimy zadbać nie tylko o odpowiedni ekwipunek , czy mapę , ale również regularnie ...
Odkąd pamiętam, zdjęcia zawsze budziły we mnie masę pozytywnych emocji. Z nieukrywanym podziwem oglądałam doskonałe kadry mistrzów fotograf...