, , ,

[RECENZJA] Élisabeth Revol: Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat

24.4.20

Recenzja książki Elisabeth Revol

Minęły już ponad dwa lata od pamiętnych wydarzeń na zboczach Nanga Parbat i z jednej strony czekałam na tę książkę Revol jak na taką klamrę zamykającą temat, do spółki z wcześniejszymi pozycjami polskich autorów - Nanga Dream. Opowieść o Tomku Mackiewiczu oraz Czapkins. Historia Tomka Mackiewicza. Z drugiej jednak strony zastanawiałam się nad sensem jej napisania i wydania. Co bowiem mogła wnieść nowego do tematu, który wałkowany z każdej możliwej strony był na ustach wszystkich, a emocje z nim związane wypływały w owym czasie z internetów z siłą wód najpotężniejszego wodospadu.
Czy autorka książki i zarazem bohaterka tragicznych wydarzeń spod Nangi rzuca na nie jakieś nowe światło, przedstawia swój - może odmienny od tego znanego w kręgach - punkt widzenia? A może ta książka to tylko swoista autoterapia po przebytej traumie i chęć opowiedzenia światu tego, czego świadkami były zalodzone i strome zbocza mało gościnnych gór?

Élisabeth Revol: Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat

Jakby nie było, Revol pisze o śmierci partnera i przyjaciela, więc na starcie można było założyć, że będzie to książka trudna i emocjonalna. Czytając, odnosi się wrażenie, że Élisabeth  próbuje się tłumaczyć sama przed sobą z decyzji podjętych podczas feralnej wyprawy. A może to nie tylko takie wrażenie...

Niemniej jednak książka jest uzupełnieniem wydarzeń, jakie znamy z pozycji przytoczonych powyżej. Revol pisze o motywacji, walce, relacjonuje krok po kroku dramat, jaki przeżywała z Tomkiem tam, na górze, w lodowym uścisku beznadziei. Ubiera w słowa wspomnienia, o których każdy człowiek, nie będący masochistą, chciałby na zawsze zapomnieć.

Élisabeth Revol: Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat mogła by być naprawdę świetną książką. Pełną prawdziwych ludzkich emocji, które mogłyby udzielić się czytelnikowi podczas lektury.
Moje wrażenia natomiast są takie, że zarówno przekazywanymi emocjami, jak i całą historią targał olbrzymi chaos.
O ile można by zrozumieć nieuporządkowane myśli przelewane przez bohaterkę na papier, bo przecież nikt normalny ze spokojem i w sposób poukładany o traumach raczej nie pisze, o tyle redakcji takiej bardzo "na kolanie" nie rozumiem. Już w trakcie czytania, raz po raz, pojawiało mi się w głowie pytanie: Redakcjo! Gdzie żeś była?!
I żeby była jasność - nie jestem czytelnikiem, który czepia się jakoś szczególnie literówek, układu, czy formy przedstawienia danej historii, ale porządne zredagowanie treści w tym przypadku wyszłoby tylko na plus. A tak, cóż...

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM