, ,

Myślisz tylko o sobie? Nie idź w góry z grupą!

19.10.15


Mówiąc, czy myśląc "górska wędrówka" od razu nasuwają nam się pozytywne aspekty tej aktywności - radość, wolność, frajda, przestrzeń, pokonywanie własnych słabości. Niech każdy z Was dopisze tutaj, co uważa za stosowne. 
To aktywność, której możemy oddawać się z powodzeniem zarówno w samotności, jak i w grupie, bez względu na płeć, czy wiek. Same pozytywy. W tym wszystkim trzeba jednak pamiętać, by do wszelkich górskich aktywności podchodzić przede wszystkim odpowiedzialnie.


Odpowiednie przygotowanie, skompletowanie ekwipunku, rozeznanie w terenie, mogą okazać się niewystarczające, jeśli wyłączymy myślenie, a odpowiedzialność zostawimy w domu. O ile, jeśli wędrujemy sami, odpowiadamy tylko za siebie i raczej nikomu innemu nie wyrządzimy żadnej szkody, tak w przypadku wypadu w grupie jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem. Funkcjonujemy (w każdym razie powinniśmy) jako grupa, a nie poszczególne indywidua, mające w nosie innych.

Pojawiające się jednak co jakiś czas wiadomości z gór, jak i własne obserwacje poczynione na szlakach, pokazują, że z tą odpowiedzialnością za grupę, jako całość, bywa różnie i niestety nie zawsze wygląda to różowo. 
Pozwólcie, że przytoczę pewną scenę, na którą trafiliśmy wędrując kiedyś sudeckim szlakiem w okolicach Szrenicy. Rzecz miała miejsce przy radio-telewizyjnej stacji przekaźnikowej nad Śnieżnymi Kotłami. Nie spodziewajcie się dialogu między członkami tamtejszej sześcioosobowej grupy.

- Szybciej! Takim tempem to my nigdzie nie zdążymy!
- No szybciej, mówię! Co się tak guzdrzecie?!
- Ruchy, ruchy! Zapierdalać, bo nam wyciąg do Szklarskiej spierdoli!
- Napierdalać, kurwa!

Jeśli myślicie, że byliśmy świadkami jakiejś wojskowej musztry, czy sprawdzania rekrutów, to jesteście w błędzie. Fakt, może ten wykrzykujący był jakimś niespełnionym wojskowym, ale tego się nie dowiemy. 
Wspomniana sześcioosobowa grupka składała się ze wspomnianego krzykacza i pięciu chłopaczków w wieku, góra, może 10 lat. Nie wiemy, czy to był ojciec, czy nauczyciel, czy inny opiekun, jednak to, co zaprezentował i w jakiś sposób traktował swoich, jakby nie było, podopiecznych, było karygodne. Liczył się dla niego tylko jego chory cel. Za nic miał to, że dzieciaki były już praktycznie bez siły, biegły za nim bez tchu, wlekąc plecaki zawieszone już na jednym ramieniu, z pustymi butelkami po wodzie. Obraz nędzy i rozpaczy.

Wszelkie sugestie z ust różnych mijających grupę osób, że przecież to dzieci, że trzeba zwolnić, że jeszcze długo będzie jasno i spokojnie zejdą do Szklarskiej Poręby, kończyły się tylko okrzykiem rozjuszonego "przewodnika".

- Nie wpierdalaj się!

Wieczorem, w schronisku na Hali Szrenickiej dowiedzieliśmy się od innych nocujących, że koleś gonił tych chłopaczków już od Śnieżki. Jaki był tego cel, tego nie wie nikt.

Chciałabym, by przytoczona sytuacja była fikcyjna. Niestety. Przypomina nam się za każdym razem, gdy pojawiają się głosy o nieodpowiedzialnym podejściu organizatorów wycieczek z grupą.
Najczęstszym zastrzeżeniem jest fakt niedostosowania trasy wędrówki do kondycji i umiejętności wszystkich uczestników wycieczki. Jeśli wędrujemy samotnie, możemy porywać się i z motyką na słońce, jeśli taka jest nasza wola, ale jeżeli tworzymy grupę, to wszystko MUSI być dostosowane do jej najsłabszego ogniwa. I nie chodzi tutaj bynajmniej o wytykanie słabości. Chodzi o to, by każdy mógł czerpać radość z bezpiecznego obcowania z górami.

Gdy ktoś z grupy idzie wolniej, nie poganiamy go, ani nie zostawiamy samego w tyle. Zwalniamy, wracamy do wolniejszej osoby, by iść razem i wspólnie się motywować, jeśli planujemy kontynuowanie wędrówki. Jeśli jednak uczestnik nie jest w stanie iść dalej, powinniśmy zrobić przerwę, odpowiednio skrócić trasę lub zawrócić, a nie brnąć dalej, narażając zdrowie osłabionego turysty.

To niby niewiele, jednak różne sytuacje pokazały już, że najczęściej zapomina się o sprawach najbardziej oczywistych, spychając tym samym odpowiedzialność na margines. A przecież góry nie uciekną. dbajmy więc nie tylko o siebie, ale też o naszych górskich towarzyszy.
Ja w każdym razie nie wyobrażam sobie, że ktoś nagle zaczyna mnie poganiać, czy oleje fakt, że zostałam z tyłu, bo najzwyczajniej w świecie nie uprawiam górskiej łazęgi w galopującym i szaleńczym tempie.

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM