, , ,

Nie zabijaj klimatu świąt

23.12.14

To już jutro. Świat na chwilę zwolni, galerie zaczną pustoszeć, skończą się kolejki zakupowiczów uzbrojonych po zęby w to, co na święta według nich niezbędne i w to, co zupełnie mogliby sobie darować. Umęczone rzesze ludzi wrócą do domów bez sił, by wykrzesać z siebie  choć trochę świątecznego i spontanicznego entuzjazmu, bo wcześniejszym zabieganiem, gdzieś po drodze, zgubili i zabili tę magię, którą ostatnie dni próbują, mimo braku śniegu, rozdawać na prawo i lewo.

Boże Narodzenie Święta

Większość przez cały rok czeka na te trzy dni - inne, wyjątkowe, które mijają jak zwykle zbyt szybko - a potem nie potrafi się nimi cieszyć, oddając się przygotowaniom niczym automaty zaprogramowane według schematu: sprzątnij-kup-udekoruj-upiecz-ugotuj-zapakuj-podaruj-zjedz-sprzątnij. Aż do wyrzygania, a szkoda. Czyżby większość stała się ofiarami dorosłości? Bała się marzeń, spontaniczności i porcji świątecznej infantylności? Chyba coś w tym jest.

Jako dorośli nie reagujemy, lub reagujemy z irytacją na migające od listopada światełka i machające do nas z witryn sklepowych mikołaje i bałwanki. Pochłonięci codziennością, sprawami około świątecznymi zwykle zajmujemy się bliżej godziny zero, w międzyczasie. A na koniec oddychamy z ulgą, że udało nam się dopiąć na ostatni guzik to, co sobie zaplanowaliśmy, zdążyliśmy z przygotowaniem barszczyku, grzybowej i ławicy karpia.

A gdyby tak przenieść się kilka, tudzież kilkanaście lat wstecz... Wtedy było zdecydowanie inaczej. Jako dzieci mogliśmy zwiedzać miasto na glonojada, czyli z przyklejoną paszczęką do szyb sklepowych, wzdychając do większości prezentowanych tam dóbr dziecięcych. Potem z dzikim entuzjazmem i pasją pisaliśmy listy do ubranego na czerwono brodacza, żeby przyniósł nam pod choinkę najlepiej wszystko z tego, co w witrynach wypatrzyliśmy - od klocków począwszy, przez sanki, ślizgacze, dupoloty, łyżwy, bajki, na psach i chomikach skończywszy.
Potem z zajaraniem godnym średniowiecznej pochodni, ubieraliśmy choinkę, by następnie w trakcie wigilijnej kolacji zerkać pod nią ukradkiem, czy już się w magiczny sposób pojawiły wyczekiwane prezenty - w końcu po coś się  te listy do brodacza z północy pisało. Potrawy za nic nie chciały wchodzić, dopóki się człowiek nie dorwał do podarków. :)

Dlaczego więc mamy rezygnować z tego klimatu? Ja protestuję i oznajmiam wszem i wobec, że moja świąteczna infantylność i wewnętrzny dzieciak osiągają w tym okresie level hard. Prezenty obowiązkowo pakuję w papier, bo to większa frajda, kiedy musimy go pozdzierać, zanim dostaniemy się do zawartości. Ja tak uwielbiam, więc obdarowani przeze mnie też muszą się pomęczyć. ;) Dodatkowo, jaram się zakupem choinki i jej przystrajaniem, śpiewam "Pada śnieg" przy wypieku pierników, tańczę układy z odkurzaczem do "Last Christmas" (nie pytajcie, jak to wychodzi) i z lubością wpatruję  się w migoczące, choinkowe światełka, pukając przy tym paluchem w największą bombkę, jaką mam w zasięgu ręki, tudzież nogi. I... dobrze mi z tym.

Życzę więc każdemu, żeby ten czas upływał bez spiny, na sączeniu grzańca, odurzaniu się zapachem igliwia i słodkich wypieków. Niech Wam wszystkim będzie wyjątkowo i niepowtarzalnie. Miło, spokojnie i ciepło w gronie bliskich Wam osób. Zaczarujcie sobie ten czas!

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM