, ,

Cukierek albo psikus - Czy halloweenowa zabawa to już opętanie?

31.10.14


Ostatni dzień października już od dobrych kilku lat rozświetlają lampiony z wydrążonych dyń, po piorunochronach wspinają się kościotrupy made in China, a na osiedlowych - i nie tylko - uliczkach coraz częściej pojawiają się poprzebierane dzieciaki, które czerpią frajdę z zapożyczonej amerykańskiej tradycji, odwiedzając sąsiadów z pytaniem: Cukierek albo psikus?.

Wydawać by się mogło, że zabawa jak zabawa, niewinna, ma sprawiać radochę i tyle. Wszak w różnych zabawach biorą udział zarówno młodsi, jak i trochę starsi i nikt problemu z tego nie robi. Jak się jednak okazuje, Halloween jest dla niektórych mocno na cenzurowanym. Nie powiem, dziwi mnie to mocno.

Nie jestem osobą, która miksuje religię z życiem codziennym, nie obnoszę się z wiarą, czy jej brakiem, nic też nikomu nie narzucam i nie przymuszam nikogo do postępowania na moją modłę. Ale to ja. 
Jest jednak rzesza takich osobników, którzy gotowi są wyruszyć z krucjatą przeciw dzieciakom, czerpiącym radość z zabawy. Bo, jakbyście nie wiedzieli, wszelkie zabawy halloweenowe to samo zło, pogaństwo i spółkowanie z diabłem.

Skąd taki temat u mnie? Co mnie tak ruszyło? Już spieszę z wyjaśnieniem. Wczoraj, jak co dzień, szamiąc śniadanko, uskuteczniałam przegląd internetów włącznie z onetem, który to przytoczył treści miesięcznika Miłujcie się. Ja naprawdę staram się być tolerancyjną osobą, nie czepiać ludzkich poglądów. Niech sobie każdy myśli po swojemu i będzie git, ale wczoraj, podczas śniadaniowej lektury moje oczy rozszerzył się do wielkości międzygalaktycznych spodków, gdy przeczytałam rozwinięcie do żadnego pytania: Co zrobić, gdy w Halloween zapuka do Ciebie dziecko?
No, co? Dać cukierka, czekoladkę, mandarynkę, czy inne słodkości. Moja odpowiedź brzmiała tak samo. Ale nieeee, okazuje się, że jestem w takim razie ta złe, be i inne tfu, tfu, bo swoim zachowaniem pewnikiem przyczynię się do zagłady dziecięcych duszyczek.

Okazuje się, że jako przykładni chrześcijanie powinniśmy tę sytuację wykorzystać do ewangelizacji zbłąkanych dzieci, które zapewne "rozpaczliwie potrzebują Chrystusa" skoro przebierają się za upiory i chodzą od domu do domu. No i koniecznie trzeba, "patrząc głęboko w oczy dziecka, zapytać (...), kiedy ostatni raz było u spowiedzi", a na koniec zapytać dobitnie, "czy widziało kiedyś, jak zachowuje się człowiek opętany".

Z całym szacunkiem, ale prawie wszystko mi opadło, witki, cycki, nawet tyłek próbował - na szczęście zaniechał tej czynności. Może się nie znam, może mnie ktoś zamerykanizował bez mojej wiedzy i dlatego tak zareagowałam na powyższe, ale niech mi ktoś wytłumaczy związek pomiędzy dziecięca zabawą, a opętaniem. Nie mówię, że mamy łykać, jak pelikany, wszystko, co nam zachód podsuwa, ale co złego jest w przebraniach i kubełkach z cukierkami? Idąc takim tokiem rozumowania, nie puszczajmy wianków na wodę, nie urządzajmy też karnawałowych przebieranek, a słodkości zakopmy głęboko pod ziemią.

Zdjęcie pochodzi z pixabay.com, CC0, Fotomek

Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM