, , , , ,

KGP - Śnieżka 1602 m n.p.m., Karkonosze - 27.10.2013

20.12.13

Mimo, że wszystkie góry wywołują u mnie nieokiełznany ślinotok i zachwyt tak wielki, jakby nic innego nie istniało, to chyba Karkonosze darzę największym sentymentem. Dlatego też wracamy z małżem w tamte rejony chyba najczęściej.
Decyzja o karkonoskim dreptaniu zapadła również tej jesieni i wyjazd został zrealizowany w jedną z październikowych niedziel, która zapowiadała się wyjątkowo ładnie. Wyciągnięci przez parę znajomych - Wandę i Damiana, których akurat dopadła nuda, zebraliśmy dupki w troki i ruszyliśmy, zostawiając w tyle poczciwy Wrocław. Dla nich był to wyjazd anty-nuda, a dla nas wejście na kolejny szczyt koronny. Tym razem w obroty poszła karkonoska księżniczka Śnieżka 1602 m n.p.m., na którą już się wdrapywaliśmy nie raz, jednak nie zbieraliśmy wtedy dokumentacji do Korony Gór Polski, więc powtórka ta była dla nas wskazana.

Z zapakowanym żarełkiem i napitkiem wtarabaniliśmy się do auta i ruszyliśmy - tym razem jako Fantastic Four - w kierunku Karpacza. Wehikuł zostawiamy na parkingu, oczywiście po opłaceniu odpowiedniego haraczu dla parking-mastera i udajemy się w stronę Świątyni Wang - drewnianego kościółka przeniesionego do Karpacza w 1842 roku z Norwegii.

Wang Karpacz
Świątynia Wang

Aby spojrzeć na Świątynię Wang z nieco innej perspektywy, polecam rzucić okiem na przygotowaną przez karpacz.net PANORAMĘ 360°.
Wykupujemy bilety wstępu - 5 zł/os - i wchodzimy na tren Karkonoskiego Parku Narodowego, gdzie niebieskim szlakiem zmierzamy w górę. Przy dobrej pogodzie szlak ten jest bardzo uczęszczany, żeby nie powiedzieć, że dochodzi tu do inwazji turystów maści wszelkiej. Dzieję się tak za sprawą faktu, że szlak ten, na przeważającym odcinku, to brukowana droga, która nikomu nie nastręcza trudności. Ja osobiście za takimi trasami nie przepadam. Całe szczęście, że okoliczna przyroda rekompensuje te drobne niedogodności.



Jesień w Karkonoszach


W towarzystwie kolorowych, jesiennych klimatów drepczemy brukową drogą pod górę. Na tym etapie zmierzamy w stronę Polany, skąd odchodzą szlaki m.in. w stronę Pielgrzymów oraz Słonecznika - bardzo charakterystycznych, karkonoskich formacji skalnych.



Godzina nie jest zbyt późna, ale na szlaku nie spotykamy tabunów ludzi. Zapewne miało to związek z pogodą. W niższych partiach faktycznie było sielsko, słonecznie i jesiennie, ale im wyżej wychodziliśmy, tym bardziej odczuwaliśmy nieprzyjemne podmuchy wiatru, o którego sile dopiero mieliśmy się przekonać. 
Po minięciu Polany idziemy dalej szlakiem znakowanym kolorem niebieskim, który po krótkiej chwili - przy Kozim Mostku -  schodzi z brukowanej drogi, odbijając w las, by po chwili ukazać nam Owcze Żebro oraz Srebrne Turniczki, które możemy podziwiać, zmierzając w kierunku Schroniska Samotnia.





W tym miejscu odczuwamy już silne podmuchy wiatru, słońce już dawno skryło się za pędzącymi chmurami, więc aura przestała nas rozpieszczać. Wstępujemy do Schroniska Samotnia, coby się podładować żarełkiem i trochę rozgrzać, po czym ruszamy dalej w kierunku kolejnego schroniska na szlaku - Strzechy Akademickiej.






Przy wychodzeniu wyżej towarzyszą nam delikatne opady deszczu, na szczęście przelotne. Ma to swoje plusy, bo po dojściu do Strzechy Akademickiej wita nas tęczowy obrazek, a silny wiatr przegania chmury i uracza nas ponownie słońcem. :)




Wchodzimy z powrotem na brukowaną drogę i idziemy dalej, nie zatrzymując się w tym schronie. Wszak odległość od Samotni to raptem kilkanaście minut - nawet się człowiek nie zdąży zmęczyć.
Po około czterdziestu minutach docieramy do Spalonej Strażnicy, skąd szlak wiedzie nas już dalej Równią pod Śnieżką. Tutaj wiatr poczynał już sobie coraz śmielej, a chmurna aura zmieniała się z sekundy na sekundę.


 Tak wiało na Równi pod Śnieżką



Z Równi pod Śnieżką zmierzamy dalej w kierunku Śląskiego Domu. Tam już będziemy u stóp naszej królewny, którą raz po raz spowijały chmury gonione wiatrem. Wejście ze Śląskiego Domu na Śnieżkę zwykle nie nastręczało trudności - ot trochę kamieni, o które można się potknąć i zaliczyć glebę. Tym razem było inaczej za sprawą wiatru, a w tym miejscu był on nie byle jaki. Dął z prędkością ok. 140 km/h, przewracał, utrudniał utrzymanie równowagi. To było zdecydowanie ekstremalne wejście.

Wiało "delikatnie". Dobrze, że nie ważę mniej, bo by mnie zdmuchnęło między tymi łańcuchami.

Chwilowy widok ze Śnieżki

Obserwatorium Meteorologiczne

Przedmuchana równo na Równi

Po zejściu ze Śnieżki zatrzymujemy się w Śląskim Domu na rozgrzewkę i papu. Takie wietrzysko potrafi wymęczyć, więc trzeba było naładować bateryjki. Po obiadku schodzimy w dół szlakiem znakowanym kolorem czerwonym, który poprowadził nas Kotłem Łomniczki w kierunku Karpacza Biały Jar.



Kocioł Łomniczki

Kocioł Łomniczki to miejsce nie tylko bardzo malownicze, ale też szczególne. To tutaj, u stóp Śnieżki znajduje się Symboliczny Cmentarz Ofiar Gór, upamiętniający tych, którzy w górach stracili życie - w wyniku wypadków lub niosąc pomoc innym. Warto przystanąć na chwilę przy pamiątkowych tablicach.


Naszą wędrówkę zakończyliśmy przy Dzikim Wodospadzie, skąd udaliśmy się uliczkami Karpacza do auta. Muszę powiedzieć, że z radością, bo nogi już nam wchodziły do rzyci. :D


Sprawdź też:

OSTATNIE

ARCHIWUM